PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=544185}

Underworld: Przebudzenie

Underworld: Awakening
2012
6,6 78 tys. ocen
6,6 10 1 77933
4,1 9 krytyków
Underworld: Przebudzenie
powrót do forum filmu Underworld: Przebudzenie

Pamiętam gdy obejrzałem dawno już temu pierwsze Underworld. To było coś! Wrażenia niemal jak przy pierwszym Matrixie albo Equilibrium. Potem druga część. Dość gładko poprowadzona i dobrze, że wyprodukowana. I na tym powinno się zakończyć tę historię. Rozmydlanie jej, podobnie jak w przypadku Resident Evil (co część to gniot), prowadzi do żałosnych wypocin. Historia już nie wciąga, nie elektryzuje, nie wciska w fotel. Tak zresztą jest w przypadku niemal każdej trzeciej części jakiejś sagi. Nawet trzeci Matrix nie był już tak interesujący. Po prostu czekaliśmy na dobrnięcie do finału. W przypadku Underworld scenarzyści - to czuć - wybitnie na siłę komponują treść. Wyciskają ile się da z przebrzmiałego tematu. Dlatego obiektywnie rzecz ujmując nie można zaliczyć Przebudzenia do udanej produkcji. A całej trylogii do jakiegoś "arcydzieła" kinematografii jak chcą tu niektórzy z komentujących. Proszę jednak o trochę OBIEKTYWIZMU w ocenach. Przydałby się również klasyfikator wieku komentujących w odniesieniu do oceny ogólnej. Byłoby to wówczas bardziej wymierne filmwebowe ocenianie.

manuka

Może nie klasyfikator wieku, ale klasyfikator preferencji. Spotkałam tu już osoby, które oceniają "Jasia Fasolę" czy "Legalną blondynkę" na 10, a potem oglądają "Underworld: Przebudzenie" i też mu dają dziesięć, bo to "zdecydowanie najlepszy film z serii". Wiem, że oceny są z natury subiektywne, ale trzeba umieć oglądać film, siedząc przed ekranem, a nie wciągać się w niego jak sznurek w wiatrak (jeśli wiesz, co mam na myśli przez to pokraczne porównanie ^^). Trochę realizmu by się przydało, bo na siłę to można by wszystko ocenić na 10 i wymyślić 20 różnych powodów, dlaczego właśnie taką notę się wystawiło. Nic w tym trudnego. Ale gdzie tu sens? Cóż, to już inna bajka...
A "Underworld 4" leży i kwiczy. I masz rację z tymi wrażeniami, sama miałam podobne odczucia jak... właśnie przy "Matrixie" :). I przepraszam, ale co to za zaskoczenie, że Michael ożył i uciekł? Wiem, że nie Ty to napisałeś, ale gdzieś mi to przemknęło przed oczami na tym forum, a że nie mam ochoty na odpisywanie na każdą (czasem wybitnie bzdurną, słowo daję) wypowiedź, a i odświeżanie każdego tematu po kolei jest zwyczajnie bezsensowne, pozwolisz, że wyżyję się troszeczkę tutaj, hm :)? Poważnie, kto uwierzył, że Michael naprawdę nie żyje? Serio? Jest ktoś taki? Wątek miłosny Selene i Michaela został tutaj przesłodzony do bólu, każdy głupi (za przeproszeniem) się domyśli, że on musi żyć, bo przecież wszystko musi się skończyć maksymalnie szczęśliwie.
Swoją drogą, bardzo żałuję (co mi się nigdy wcześniej nie zdarzyło), że obejrzałam tą część. Pozostawiła po sobie tylko niesmak, a miałam naprawdę pozytywne wrażenia po trylogii. Dorabianie siłowych wątków do tego, co się skończyło sensownie to najniższy próg, jaki można osiągnąć w kinematografii. Że też dałam się nabrać na ten wyświechtany hollywoodzki chwyt. Nigdy więcej.

ocenił(a) film na 5
Strzygaa

Popieram w 100% szczególnie Twoje piękne (i mówię to z pełną atencją i szczerością) zdanie:
"Dorabianie siłowych wątków do tego, co się skończyło sensownie to najniższy próg, jaki można osiągnąć w kinematografii. ".