Tytuł niemalże proroczy. Ten film jest matką i ojcem wszystkich finansowych porażek w jednym. W swoich czasach był najdroższym filmem w historii kina. Jego produkcja wyniosła 19 milionów dolarów (biorąc pod uwagę inflację, jest to równowartość ponad 100 milionów dolarów dziś ). I to widać. Film ma wielki rozmach, wspaniałe zdjęcia (kręcone na kamerze 70mm), kostiumy oraz największe gwiazdy ówczesnego kina (Alec Guinnes, Christopher Plummer, Sophia Loren i Charlton Heston). I co najważniejsze, to wspaniały film. Ceniony przez krytyków oraz widzów i po dziś dzień nie tylko dobrze się go ogląda, ale także ciagle potrafi zrobić wrażenie od strony wizualnej, a to nie lada wyczyn dla filmu z lat 60. ubiegłego stulecia. Niestety powstał zdecydowanie za późno. Moda na tzw. filmy sandałowe, czyli wielkie kostiumowe superprodukcje panowała w Hollywood w latach 40. i 50. Lata 60. to był raczej odwrót od pompatycznych widowisk na rzecz bardziej stonowanego i skromnego kina. Skutkiem tego było nieduże zainteresowanie filmem. Zarobił on w kinach zaledwie niecałe 5 milionów dolarów. Jak na tamte czasy była to w miarę przyzwoita kwota, ale biorąc pod uwagę bużdet, okazała się wielką wpadką. Na tyle wielką, że na długie dekady Hollywood przestało kręcić tego typu filmy kostiumowe.
Niespełna dwa miesiące przed "Upadkiem" (swoją drogą tytuł "Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego" byłby 100x bardziej adekwatny) swą premierę miał "Zulu" - brytyjski film opowiadający o mającej miejsce podczas wojny zuluskiej 1879 roku bitwie pod Rorke's Drift. Czemu o tym wspominam? Bo właśnie porównanie "Zulu" pokazuje, jak przestarzałym filmem był, już w chwili swej premiery, "Upadek...". Pomijając nawet generalny zmierzch zainteresowania Zachodu tematyką starożytności i antyku, era przesyconych patosem 3-godzinnych kolubryn z pompatyczną muzyką, teatralnym aktorstwem i obowiązkowym wątkiem miłosnym w tle zwyczajnie dobiegła już końca. Widzowie (co pokazały wyniki obu filmów) woleli historie prostsze, skromniejsze. Bohaterów przypominających zwykłych ludzi, nie postacie z pomników. Dzieła, w których od zapierającej dech w piersiach scenerii ważniejszy był scenariusz...
I tylko pięknej scenografii i kostiumów szkoda...
cytat zenana 333 W swoich czasach był najdroższym filmem w historii kina. Jego produkcja wyniosła 19 milionów dolarów (biorąc pod uwagę inflację, jest to równowartość ponad 100 milionów dolarów dziś ).
kopiujesz teksty z wikipedi ktore nie do końca sa prawdą... nawet po uwzględnieniu inflacji 100 milionów dzisiaj to nie tak duzo jak na superprodukcje , nieprawdaż >?
jak dla mnie ten film to jeden z klasyków tamtych czasów, faktem jest ze sie budzet nie zwrócił,, ale nie dlatego ze sie ludziom te filmy historyczne przejadły, w latach 60 zaczeli kręcic juz dosyć duzo filmów o współczesności co mysle ze sie ludziom bardziej spodobało co z kolei zrobiło konkurencje w kolejce do kin , w stylu na co iśc do kina./
film ktory powstawał prawie w tym samy czasie co upadek cesarstwa rzymskiego , a premieree miał nieco wczesniej ok roku.. to inny klasyk
pt. Cleopatra 1963
i pacząc na budzet i wpływy z biletów swiadczą ze ta tematyka sie ludziom jednak nie przejadła za bardzo ./ dane z filmweb
budżet
$44 000 000
boxoffice
$62 000 000 na świecie
$57 777 778 w USA
$4 222 222 poza USA
w samych stanach 57 milionów, nie uwzględniając inflacji....
Jezeli kreci sie caly czas filmy onpodobnej tematyce co dwa lata to w koncu bedzie wtopa i niesamowita klapa finansowa. Ten film jest tego przykladem byl od trzech dekad przesyt superprodukcjami tego gatunku tak slesher swojego czasu przeżywał kryzys a w koncu u nas przyjdzie moment ze skonczy sie popyt na komedie romantyczne czy filmy Patryka de la Vegi.
Nie historie prostsze, lecz bliższe życiu, bardziej współczesne. Nadeszła epoka filmów pokroju "Cudotwórczyni" Arthura Penna, "Noc iguany" Johna Hustona, "Greka Zorby" Mikisa Theodorakisa, czy "Siedem dni w maju" Johna Frankenheimera.
Są to filmy daleko bardziej psychologicznie zniuansowane no i bardziej bieżące.