A co byście zrobiły, tak mi przyszło do głowy, jakby Upiora grał Michael Crawford, tylko śpiewający o wiele lepiej niż normalnie, a Raula Gerard Butler? ;] Hę?
Czekam na odpowiedzi :]
Tylko mają byc szczere! ;)
Mam pokazać te odciski na kolanach, które mi się zrobiły od modlitw żeby Łukasz został Upiorem? Niestety nie zadziałało. A myśl o Upiorze - Podgórskim mnie po prostu osłabia. Czy oni mają jakieś piwnice w Romie? Jeśli tak to ja tam chyba zamieszkam i przy następnej równie światłej decyzji obsadowej zrzucę pany\u Kępczyńskiemu coś ciężkiego na głowę. Oraz liścik z wytycznymi. Podpisany J. R. - Jędza z Romy.
A co do Damiana Aleksandra, to głos ma raczej przeciętny a dyrektorowi Romy radzę kupić iść do dobrego specjalisty bo ze wzrokiem i słuchem u niego średnio. Znalazłabym mu z tuzin mężczyzn z lepszym głosem :P
Taa Crawford. Powiem szczerze, że po jego wykonaniu "Music of the Night" zaczęłam mieć koszmary, "The Phantom of the Opera" wyłączyłam po pierwszej jego kwestii, "Point of no Return" na zawsze straciło swój urok a po końcowym trio byłam tak załamana, że nagle stałam się wierną fanką Raoula w wykonaniu Steve'a. Czyli podsumowując porażka. Na całej linii... I jak będzie jakiś mord szykowany to chętnie się przyłączam. Nawet widły mogę pożyczyć!
Łukasz Dziedzic na przykład! Dlaczego on nie może zagrać Upiora? Teraz zaangażowali Podgórskiego, który się do tej roli nadaje jak Piangi na konkurs piękności. Boże, aż mi się szkliwo całkiem zniszczyło od zgrzytania zębami.
Oj no nie wiem jak oglądałam pierwszy raz upiora w operze myślałam że go gra John Travolta . HeHe :D Ale potem się dowiedziałam że to Gerard :D.
Ale wracając do tematu , no nie wiem ale Gerard Butler nie ma takich długich włosów :D Michael ma taką dziwną twarz , a Butlerowi pasowała maska do twarzy :D
Hahaha, jakie wymówki ;]
Nie dziwie ci się, trudno sobie wyobrazic boskiego Upiora w ciele Michaela, a równie boskiego Gerrego jako Mr Kluchę :]
Dokładnie. Zagięłaś mnie tym pytaniem :D To już bym chyba wybrała Gerrego jako Kluchę :P Zawsze by się wtedy można było doszukiwac jego innych intencji, cech charakteru... Pewnie gdyby Klucha był grany przez Butlera, to bysmy zaczęły krytykowac Upiora, a wychwalac Raoula ;)
Ale nie... tak się po prostu nie może stac, i nigdy nie stanie, żeby Gerry grał Kluchę.
Poza tym, nie wyobrażam sobie innego Upiora, ten mi za bardzo przypasował ;)
Gerard Butler i Upiór z Opery - to dwa nierozerwalne pojęcia (gdyby się je rozdzieliło, film okazałby się klapą :P)
Zepchnęłabym Upiora z dachu przy pierwszej okazji, a potem zawlokłabym Raoula na drobiowe łoże <rechocze demonicznie>
Ja wiem, czy taki trudny... Nie wiem, czy zrobiłoby mi to różnicę, bo Erika uwielbiam jako postać, a nie jako aktora, który go gra, ale na miejscu Christine miałabym bardzo poważny dylemat. I musiałabym długo myśleć zanim podjęłabym jakąkolwiek decyzję.
czyli okazuje się, że oczywiście, kochamy Upiorka, jego charyzmę i wszystko ale w starciu z Gerrym przegrywa... Wolimy przystojną jak cholera Kluchę, niż tajemniczego ale mało pociągającego Upiora... Hmmmm
Tak!!!
Właśnie może nie tyle kochamy, co wydaje się nam...
Gdyby upiór był tak odpychający jak w książce, tak paskudnie się zachowujący i nie grany przez takiego przystojniaka jak GB, to na pewno takich tematów by tu nie było jak zachwyt postacią.
Wydaje mi się, że nasza sympatia do Upiora (postaci) jest zdeterminowaną utożsamianiem go z Butlerem. A wyobraźmy sobie, że Upiora grałby Bourvil lub Peter Lorre (I)?
I nie zmieniło się podejście do postaci?
Moje nie, ponieważ po obejrzeniu filmu przeczytałam też książkę i pomimo tego dalej pałam sympatią do Erika. Może dlatego, że ja też mam fioła na punkcie muzyki...
Książkowy Upiór odpychający !?! No może trochę :) Ale i tak dużo bardziej kocham książkowego Eryka od Upiora by Butler. Gdyby porwał mnie tak jak Christine zostałabym bez zastanowienia, mimo, że był niebezpiecznym szaleńce.
Nie, nie w starciu z Gerrym. Ja po prostu maniakalnie nie trawię Michaela Crawforda, a jego mdły, rozmamłany Upiór doprowadza mnie do szewskiej pasji. To chyba jasne ze w starciu z cudownie zagranym przez Steve Bartona Raoulem, Crawpiór nie ma u mnie żadnych szans. Ba, nawet w starciu z Woody Allenem, albo Kazimierzem Marcinkiewiczem nie miałby szans.
Kazimierz Marcinkiewicz jako Raoul? Ciekawa koncepcja, nie powiem... Tylko ciekawe jakby na to jego dziewczyna zareagowała. Crawforda nie widziałam i po tym co tu jest napisane nie wiem czy mam ochotę. Miałam okazję zobaczyć dwie wersje filmowe, kreskówkę i musical w Romie i poza tym filmowym Upiorem z 1998r. za każdym razem podobała mi się ta postać. Więc to nie tylko kwestia aktora. A film z 1998 serdecznie odradzam...
ja filmu z Michaelem nie widziałam ale niestety zdarzyło mi się wyszukac teledysk z nim i bez żadnych wątpliwości stwierdzam, że nie posiada on ŻADNEJ z cech, które w Upiorze tak kochałam. Dlatego właśnie wybrałam jego na cel najokropniejszy do przyjęcia... Bleee! Już jak sobie pomyśle, że miałabym byc z NIM w podziemiach to ogarnia mnie obrzydzenie :P on jest tak okropnie nietajemniczy, nieczarujący, nieuwodzicielski, nieupiorny, on po prostu w żadnym stopniu nie jest Gerrym.
[www.lukrowany-piernik.blog.onet.pl]
Po tym, co wiadomy pan robił w "Dance of the Vampires" na samo jego imię dostaję wysypki. Jako filmowy Upiór byłby pewnie jeszcze bardziej rozmamłany niż Raul, jęczałby i łkał w rękaw Kryśce. Jeśli Raulem byłby Gerry przy nim jako Upiorze, to... wicehrabio, pójdź w me objęcia.
Czyli, sprowadza się do tego: cnie ważne czy Upiór, czy wicehrabia - ważne żeby był mmmmmmęski i miał pociągający glos :P
Gerrym być nie musi. Ale nie cierpię jego głosu i nie cierpię sposobu w jaki przedstawia Upiora. Zero pasji, namiętności, zero emocji, wszystko takie mdłe. I do tego te szlochy... Gdzie ta policja z tymi strzelbami, zabrać tego Upiora!
Eee jakby Gerry zagrał takiego bezczelnego i dzielnego Raoula z futerkiem i rozchłestanej koszuli, plus czarny rumak to go biore :D
nie wyglądałoby to źle ;]
ale Gerry+podziemia+rozchełstana koszula+klata+boski głos+maska= perfect man :]
"ja filmu z Michaelem nie widziałam " bo taki film (chwalić wszystkich bogów) nie powstał, chociaz Webber chciał przenieść swój musical na ekran już w latach 90 (z obsadą- o zgrozo- Michael Crawford+ Sarah Brightman), ale szczęśliwie nie miał na to funduszy czy też nie było popytu. Ja miałam nieszczeście oglądać na youtube "Music of the night" by Crawford& Brightman. Że to był kicz i totalna porażka wspominać chyba nie muszę. Zastanawia mnie tylko sukces musicalu i te wszystkie nagrody (Tony dla Crawforda) przy takich głównych aktorach. Kocham ten musical Webbera, ale w ich wykonaniu to się nie może podobać (osobną sprawą jest Steve Barton jako Raoul... można go pokochać, oj można).
Skoro Raoul grany przez Bartona wypada tak dobrze na tle Crawforda to pewnie to samo byłoby, gdyby Księcia-Kluskę grał Gerry. Inna sprawa że w jego wykonaniu Raoul nie byłby pewnie taką kluchą...
Masz rację, dzieki za korektę :] Co do tego czemu film nie powstał, to ja słyszałam (szepcze na ucho), że pani Brightman przestała byc panią Webberową i nasz geniusz sie zdenerwował, film się rozpadł, co tylko uratowało pana kompozytora przed wieeelką klapą. Chwała pani Sarze i jej zmiennym uczuciom - jednym słowem ;]
A co do naszej nieco bardziej puszystej Krystyny, to co powiecie o niej?
A tak, pani Brightman przestala byc pania Webber i raczej nie rozstali się w przyjaźni. Ponoć wszystko było gotowe i zdjecia miały się zacząć, kiedy malżeństwo Webberów rozpadlo się ostatecznie. I chwala Sarze za to, przynajmniej nie straszy mnie w filmie jej nosowy głos i wytrzeszczone oczka.
Hm... To by nie przeszło.
Upiora kocham i uwielbiam jako postać.
Ale jakby Michael zagrał Upiora (ani mi się ważcie...), a Gerard Raoula... Kto wie czy bym nie uległa urokowi de Kluski...?
Ale jak na razie... Erik mój ci On i go nie oddam. : ).
Każdy bez wyjątku (no dobra... jeden wyjątek jest...). Nawet książkowy bez nosa.
Jasne,ze dalej wolałabym Upiora. Kocham Eryczka jako postać, Gerald w prawdzie dodaje mu uroku, ale nie było by tragedią, gdyby Upiora grał ktoś inny. A od wicechrabiego de Kluska zawsze będe trzymać się z daleka. Nienawidzę tego bezczelnego idioty i w książce i w filmie.
Gerard, nie Gerald, na Boga
i dlaczego właściwie nazywasz Kluskę bezczelnym idiotą?
No cóż głównie nazywam go tak po tym co było w książce :), ale też przez niektóre sceny z filmu np. jak wyrwał kwiatki dyrektorom xD.
A tak, to było mocne. Nie chciało się wicehrabiemu ruszyć tyłka po bukiet, więc wyrwał kwiecie Firminowi z łapy i poleciał do Krysi amanta strugać. No i co miał biedny Firmin zrobić, wyjechać z pyskiem na sponsora? Nie bardzo.
Ale to co mnie najbardziej u Kluski* denerwuje, to jego stosunek do opowieści Christine o aniele muzyki. W garderobie Raoul, słuchając Kryśki, prezentował całym sobą rozbawiona pobłażliwość dla głupiutkiej gąski, która coś tam sobie uroiła. Takie "Rozkoszne bzdurki opowiadasz, maleńka, ale musimy iść na kolację". Pomijam już ten szczegół że nie zapytał Christine czy ma ona ochotę dotrzymać mu towarzystwa podczas kolacji, tylko wydał komendę "Wskakuj dziecko w kieckę i idziemy!"
I to wlaśnie protekcjonalne podejście do Kryśki, widoczne tez w scenie dachowej ("- Raoul, ja tam byłam, widzialam go! - Co ty znowu dziewczę bredzisz?") doprowadza mnie chwilami do szału.
* Kluska to wicehrabia filmowy. Wicehrabia w wykonaniu Steve Bartona albowiem nie jest ani odrobinę kluchowaty.
oj... no właśnie ja się obawiałam, ze tak uwielbiam upiora właśnie przez to, że gra go ktoś taki jak Butler, a Wilson w roli Raoula mi się nie podobał... no cóż.. obawiam się, ze upiór wzbudziłby moją litość, ale wolałabym Raola:D:D Ale na szczęście jest jak jest.
a widzieliście Marcina Mrozińskiego w TM Roma w roli Raoula?
Ani trochę ,,kluchowaty'', powiedziałabym nawet, że jest lepszy od Steve'a.
Mrozio był nawet nawet, nie pachniał pieluchami ani nie piszczał jak baba. Ogólnie uważam, że Raoul jest bardziej męski (o ile Klucha w ogóle może byc męski) w krótkich włosach, a nie kudłach do ramion jak u szanowanego i jakże uwielbianego przez nas Mr Wilsona.
Upiór w Romie dla mnie całkowicie był przepiękny [no może prawie całkowicie], a jego głos powalał na kolana i nakazywał bic czołem pokłony do czasu, w którym nie będziemy mieli odbitej każdej niteczki z wykładziny. Oczywiście to tylko moje zdanie i proszę mnie nie przekonywac!
;]
Ja miałam Steciuka i wcale nie narzekam, choć jak mi kiedyś pani od fortepianu powiedziała "W muzyce nigdy nie jest idealnie, bo zawsze może być lepiej". I mimo, że minęło już pięć lat, ja dalej się przekonuję, że te słowa to święta prawda...
też byłam na wersji Steciuka, któremu partnerowali Kaja Mianowana i Marcin Mroziński, potem trafiłam na Edytę Krzemień, Aleksandra i na moje szczęście znów na Mrozińskiego (Talik wizualnie niestety przypomina mi Wilsona). Janczak ,,mam'' na płycie.
Steciuk fajny, tyle że głosem trochę przypomina Crawforda, więc niezbyt miło, za to Aleksander... lepszy, ale daaa(...)aaaleko mu do Gerry'ego, no ale Gerry jest jedyny, niezastąpiony.
Poza tym brakowało mi tej ,,chrypki'', z którą Gerard śpiewał końcowe sceny ( w TM za delikatnie!).
ogólnie spektakl jest 9,99/10.
Co? Tomasz Steciuk głosem przypomina Crawforda?
Tomek Steciuk:
http://www.youtube.com/watch?v=S89z3wSFbfA
Michael Crawford:
http://www.youtube.com/watch?v=CARKGvVEFVo
To teraz powiedzcie mi co mają podobnego w głosie, oprócz tego ze obaj są tenorami. Tomasz nie brzmi jak rozdeptana żaba (choć za mało wibrata w jego glosie jak na mój gust, ale czuję w tym paluszek pana Kępczyńskiego, który wzorował się na filmie) nie ma także tej dziwacznej nosowości. Już nie mówię o tym że ma mocniejszy głos niż Crawford.
Tu Tomasz w "Muzyce nocy"
http://www.youtube.com/watch?v=MDxGpHaj5pI
Tu Crawford:
http://www.youtube.com/watch?v=ZcjWzZgsClE
Nigdy nie pojęłam (i nie pojmę) jakim cudem człowiek o tak nędznym głosie jak Crawford stał się gwiazdą musicalu.
"Nigdy nie pojęłam (i nie pojmę) jakim cudem człowiek o tak nędznym głosie jak Crawford stał się gwiazdą musicalu."
Z ust mi to wyjęłaś. A jeszcze biorąc pod uwagę jego talent aktorski i charyzmę...
pewnie tak ale założe się, że nasza wszechwiedząca, wszechstronnie uzdolniona i piękna Wiedźma widziała wszystkie Upiora odsłony i będe mogła się od niej wiele nauczyc, ponieważ wszystko ocenia chłodnym okiem specjalisty, a Damiana Aleksandra przyjęła jedynie z podniesieniem jednej brwi (albo nawet i nie)
pozdrawiam
Ależ nie unoś się tak, nie ma powodu. Aleksandrowi najwyraźniej daleko do światowej śmietanki musicalowej, skoro nie potrafi zaśpiewać czysto w niektórych miejscach. A skoro kogoś on zwala na kolana, to ten ktoś chyba nie miał zbyt dużej styczności z innymi wykonaniami, choćby technicznie o wiele lepszymi.
Ale kwestia gustu, Ciebie zwala na kolana Aleksander, a mnie aktualnie Uwe Kroeger (który za Upiora zebrał recenzje raczej letnie). Każdemu jego porno :P
masz rację, coś mnie porwało ;] pewnie rzeczywiście, jeszcze nie potrafię obiektywnie na to spojrzec ale ilekroc słucham nagrania z Damianem to zachwyca mnie jego głos. Codzienne rytuały przesłuchiwania kilku godzin płyty zasłoniły wspomnienie wszelkich jego niedociągnięc i stąd zachwyt (ja nawet nie podejrzewałam, że Polsce uda sie wystawic kogoś ciekawego, a drżałam na myśl o kimś w typie podpitej dżdżownicy [czyt. Michael Crawford]) A bardzo bardzo chciałabym obejrzec spektakl w wykonaniu np. niemieckim z twoim ulubieńcem w roli tytułowej :] bo oglądanie na youtube to jednak zerowe oddanie musicalu