Krótko.
jak dla mnie trochę za dużo w tym filmie "szczęśliwych" zbiegów okoliczności.
najpierw dziewczyna dzwoni do ojca akurat wtedy gdy do mieszkania włamują się bandyci
ojciec znajduje zdjęcie na którym widnieje podobizna chłopaka zamieszanego w całą sprawę
udaje mu się trafić na alfonsa(??) raczej bandytę, który od razu naprowadza go (nieświadomie) na plac budowy gdzie funkcjonuje jeden z nielegalnych burdeli-nawet nie wiem jak to cos nazwać, to było ohydne
odnajduje tam kurtke córki
pomijając wiele innych faktów udaje mu sie uciec z rak oprawców, gdy na prawdę robi sie gorąco
fakt, ze nikt nie pociągnął go do odpowiedzialności za rozpierduchę we francji i nie zajął się losem tej całej Amandy)po powrocie taty do stanów).
itd itp
takie pierdoły trochę ale film zasługuje na uwag ze względu na ukazanie choć w małym stopniu dramatu kobiet porywanych i zmuszanych do prostytucji, i chyba najbardziej wstrząsająca jest scena z tym bajzlem na budowie.
Coś okropnego.
Moim zdaniem powinno robić się więcej takich filmów, tym bardziej, ze w naszym zwykłym szarym świecie takich Rambo jest jak na lekarstwo i takie kobiety, dziewczyny giną raz na zawsze.
Film był pełen akcji i było dużo rozpierduchy, często się śmiałam z tego, bo to było aż niedorzeczne. :P
Ale był bardzo przewidywalny i właśnie dużo zbiegów okoliczności.
"ojciec znajduje zdjęcie na którym widnieje podobizna chłopaka zamieszanego w całą sprawę"
Mnie rozbawił sam fakt, że na takim automacie był taki ostry obraz odbicia tego typa. :)
chyba troche przesadzacie,widzialem setki filmów sensacyjnych z cyklu łubu-dubu,gdzie scenariusz był chyba tylko zasłoną dla pościgów,strzelanin i ogólnej rozpierduchy."Taken" moze byc przykładem znakomitego połączenia akcji z sensowną (i chyba aktualną) historią.ale po kolei.
dziewczyna dzwoni do tatusia,bo on wczesniej odkad wyladowala w paryzu próbował sie do niej dodzwonić bezskutecznie,wiec to chyba naturalne ze sie z nim kontaktowala,zwazywszy ze sie umawiali.
nie znajduje zdjecia tylko karte mini sd z rozwalonego telefonu córki ze zdjęciami.telefony maja teraz aparaty nawet 5mpix,takze nie widze niczego nadzwyczajnego w tym,ze udalo sie wyostrzyc podobizne tego kolesia odbitą w szybie.
co do alfonsa przecież miał cynk,gdzie albańczycy mają swój "teren",przyczepił mu pluskwę,kolesie gadali o nowym "towarze"-nic nadzwyczajnego i do czego mozna sie przyczepic.
Tatuś uciekl bo jak sam mówi zaraz po porwaniu do albańczyka był stworzony do takich akcji,to jego żywioł.Jak nie pociągnał go nikt do odpowiedzialności?przeciez śledzili go,miał przygotowany bilet do USA od "przyjaciela" Jean Claude.a ta rozpierducha o której mówisz to było odwalenie roboty za francuzów(mieli kretów u siebie,nie zajmowali sie tą sprawą jak należy),wiec z jakiej okazji mieliby mu postawić jakies zarzuty?losem Amandy sie zajęli,ale skoro nie zauważyłeś tak ważnego wątku to ten wymieniony wyżej "przyjaciel" brał kasę od mafii albańskiej i bynajmniej nie miał ochoty pomóc tatusiowi w poszukiwaniach córki.
KRÓTKO MÓWIĄC.wydaje mi sie ze chyba nieuważnie oglądałeś film to raz,a dwa szukasz dziury w całym.można sie przyczepić do kolejnej akcji z cyklu "amerykański kowboj robi porządki w Europie" ale twoje "zbiegi okoliczności" są wyssane z palca.
niestety, nie zgodzę się z Toba, niewyraźnie czytałeś mojego posta
napisałam, ze za dużo tych zbiegów okoliczności, bo, sorry, jestem realistką i nie wierze w takie cuda-ale jeśli film był obliczony na publiczność czekającą na łamanie rąk i wykręcanie innych kończyn - to jak najbardziej spełnia wymagania.
co do przyczepienia pluskwy - ok, dostał cynk w sprawie terenu albańców, ale skąd wiedział komu przyczepić robaczka?? przecież takich dziewczyn nie pilnuje jeden kolo w aucie, ale kilku-kilkunastu, tak? bo panienek tez nie jest 3-4 ale więcej.
Mógł więc trafić na szeregowego"żołnierza" którego obowiązkiem jest ściągać kasę i pilnować interesu.
kwestia Amandy - w stanach nikt się tym nie zajął, w Europie - również niewiele osób poza rzeczonym Jean Claudem i jego wesołą ekipą nie zwróciło uwagi-ot, koles przyjechał, narozrabiał, naszym nie udało sie go zatrzymac to hulaj dusza diabła nie ma. Nie pokazano rodziców Amandy, ich reakcji, nie było pytań o nią...-fakt, była tą "gorszą" bo to przez nią cała ta zabawa sie zaczęła. na rozwiniecie jej wątku nie było czasu.
Film ogląda się fajnie, dobrze, ale w mojej opinii, nie czepiając się nie jest to jakieś arcydzieło, ot kolejny film o mordobiciu w słusznej sprawie. Lekko naciągany.
Bo to nie jest film realistyczny. Baaardzo trzeba być naiwną, albo ostatnie 20 lat spędzić w buszu, żeby po filmie tego typu oczekiwać realizmu... A to że wszyscy strzelają do bohatera, niektórzy z automatów i nikt go nie trafia cię nie razi? Na tym polega ta konwencja. Konwencja, z którą trzeba się pogodzić przed rozpoczęciem seansu. W kwestii życia prawdziwego polecam raczej "Kobietę Samotną", "Sztuczki", "33 sceny z życia" - dotyczą Polski więc najbardziej realistyczne dla nas.
Nawiasem mówiąc dziwię się, że nie przyczepiłaś się do tendencyjności raczej - ten niesprawiedliwie odtrącony ojciec córeczki, który jednak miał rację (reżyser świeżo po sprawie rozwodowej?), ta demoniczna Europa - zguba dla normalnych i uczciwych Amerykanów.
słyszałam że to bardzo dobry film sensacyjny, ale nie science-fiction :)
dlatego jestem dość rozczarowana
Gdybym wiedziała, że chodzi o bardziej ludzką wersję Rambo, nie miałabym zarzutów.
Wprost identyczne odczucia po obejrzeniu tego filmu.
Naciągany momentami strasznie - ale chyba taki "rambowy" miał właśnie być - nie będę się rozpisywał co do wszystkich niedorzeczności, nazbyt szczęśliwych zbiegów okoliczności i tych wszystkich kul, które naszego bohatera nie trafiały... można by było to zrobić nieco bardziej realistycznie, ale nie starczyłoby reżyserowi czasu no i byłoby nudniej...
Za to wielki plus za pokazanie problemu, od początku Liam Neeson świetnie odgrywał swoją rolę, bo może i do takiej jest stworzony ;>
Było widać w jego gestach, oczach, słowach, w każdym jego pier***nięciu w pysk, jak bardzo chce uratować córkę - wielki plus.
Największy plus za to, że od początku filmu wczułem się w postać Bryana - i bez przerwy myślałem co sam bym czuł w takiej sytuacji... Dla przeciętnego ojca kochającego swoje dziecko, który niewiele mógłby w tej sytuacji zrobić jest to chyba najgorszy koszmar.
Świat bywa okrutny. Tak łatwo jest niewyobrażalnie skrzywdzić kogoś, za kogo oddalibyśmy życie - dla mnie o tym jest ten film.
Nie będę oceniał, bo po mistrzowskim, genialnym, idealnym "Człowieku w ogniu" trudno jakiejkolwiek produkcji tego typu przydzielać cyferki.
Pozdrawiam.