PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=401089}

Uprowadzona

Taken
2008
7,6 360 tys. ocen
7,6 10 1 359734
6,6 57 krytyków
Uprowadzona
powrót do forum filmu Uprowadzona

Absolutny koszmar

użytkownik usunięty

Skrzyżowanie "Hostelu" z "Jamesem Bondem" i "Lassie Wróć". Łączę się w ubolewaniu nad kondycją współczesnego społeczeństwa z @ironioholiczką i uczciwie przestrzegam każdego myślącego człowieka przed błędnym zasugerowaniem się filmwebową średnią. Ode mnie (bardzo zawyżone) 3/10. W tym filmie logika jest pojęciem abstrakcyjnym i szkodliwym dla właściwego odbioru, a sama akcja jest oklepana, banalna i dlatego przerażająco nudna.

Wymienię kilka najpiękniejszych w moim odczuciu kwiatków:

1) Rząd francuski porywający dzieci niewinnym amerykańskim turystom.
2) Licytacja ojców - jeden kupuje córce konia, drugi karierę piosenkarki.
3) Absolutny spokój i relaks na twarzy laski dopiero co porwanej, maltretowanej i faszerowanej prochami.
4) Główny bohater uciekający przed pociskami jak Neo i napierający na wroga jak Rambo.

Jako komedia może byłby to i niezły film. Ale reżyser miał zbyt spięte pośladki, żeby pokusić się choć o jeden dowcip. A te, które mu wyszły, były absolutnie niezamierzone. Są gorsze filmy. Ale jest ich naprawdę niewiele.

A tak na marginesie - jak dla takiego paszczura można się tak poświęcać? Miłość rodzicielska powinna mieć przecież jakieś granice! Ja bym się cieszył, gdyby mi takiego maszkarona porwali i nie musiałbym go już dłużej oglądać na oczy.

użytkownik usunięty

AMEN.

ocenił(a) film na 3

Mocno przesadzasz. W kategorii "zabił wszystkich złych, uratował niewinną dziewczynę i żyli długo i szczęśliwie" ten film wcale nie jest taki zły. W szczególności:
1. To gang Albańczyków porywa amerykańskie turystki - a nie rząd Francji. Francuska policja tylko Albańczyków kryje za kasę. Co oczywiście też jest niezwykłą bzdurą w stylu "w Amsterdamie gang wietnamski masowo wycina turystom nerki".
2. To taki akcent realizmu obyczajowego ;)
3. Toż przecież dlatego ją nafaszerowali herą, żeby była spokojna - co w tym dziwnego?
4. No cóż, taka konwencja :)
Mnie rozbawiła mocno scena licytacji dziewczyn. Pół miliona $ za przeciętną białą nastolatkę - tyle, że dziewicę. Toż przecież taką można kupić za niewielkie stado wielbłądów. W ostateczności za niezłego mercedesa :)
A co do miłości rodzicielskiej, 385, to może zrozumiesz, jak sam będziesz miał dzieci. Choć przy takim podejściu nie polecam ;)

użytkownik usunięty
aklekot

Niby przesadzam, a jednak oceniasz tak samo, jak ja.

Ad. 1 - racja, trochę przysypiałem na tym filmie.
Ad. 3 - miałem na myśli już czas, kiedy narkotyki przestały działać - żadnej traumy, dziunia tylko szczerzy ząbki i szczebioce sobie radośnie.

A co do dzieci - tylko się plącze to tałatajstwo pod nogami i wyżera mi z lodówki, więc chyba rzeczywiście trzeba będzie je uśpić. ;)

ocenił(a) film na 10

konstruktywny krytycyzm, eksperta filmowego który kronike ocenil na osiem:)

użytkownik usunięty
wsrh666

Różnych rzeczy różni ludzie poszukują w kinie. Niektórzy poszukują czystej rozrywki, podczas której ani na chwilę nie ujawni się aktywność kory mózgowej. Po prostu czysty relaks. Ja jednak zaliczam się do innej grupy, która uważa, że nasze życie jest bardzo krótkie i nie warto go marnować na bezmyślne wgapianie się w ekran. I tak muszę przespać jedną trzecią swojego życia, więc uważam, że to wystarczająca ilość czasu na lenistwo.

Dlatego właśnie bezrefleksyjne kino akcji pokroju "Uprowadzonej" umieszczam w zdecydowanie niższej kategorii od dramatu psychologicznego zrobionego w konwencji science-fiction, za jaki uważam "Kronikę". Dodatkowe plusy ma u mnie "Kronika" za innowacyjność w gatunku science-fiction, spójność przedstawionego świata, a przede wszystkim za wprowadzenie do kina fantastycznego aktora Dane'a DeHaana. Nie tylko ja uważam, że w "Kronice" narodziła się nowa gwiazda kina moralnego niepokoju, która przypomina młodego Leonarda DiCaprio.

Abstrahując jednak od wszelkich argumentów, nie uważam się ani za eksperta filmowego, ani nie przeprowadzałem tutaj konstruktywnej krytyki. Po prostu poczułem się oszukany Filmwebową średnią, na postawie której zdecydowałem się obejrzeć ten film i dlatego chciałem przestrzec innych, którzy od filmów oczekują czegoś więcej niż czystej rozrywki najpodlejszego gatunku (przeczącemu jakimkolwiek zasadom logiki).

Chętnie zrobiłbym analizę porównawczą "Uprowadzonej" i "Kroniki", ale obawiam się, że wyłącznie dla kogoś, kto nie uznaje zasad polskiej pisowni ani nie ma szacunku do swoich rozmówców (pogardliwie ironiczne brzmienie Twoich słów), nie warto tego robić. Gdyby jednak mimo wszystko intencją Twojej zaczepki była dyskusja na poziomie, jestem gotowy ją podjąć.

użytkownik usunięty

PS Ja Tobie też zajrzałem przez dziurkę od klucza i muszę przyznać, że raczej nie mam do czego się przyczepić (no, może poza tą nieszczęsną "Kroniką"). Jestem gotów postawić tezę, że jeśli oceniasz "Scarface" oraz "Wejście smoka" na 10, to "Uprowadzona" powinna Cię odrzucić w równym stopniu, co mnie, bo masz podobny do mojego punkt odniesienia.

ocenił(a) film na 10

fakt, lepiej marnować czas na trollowanie na filmwebie... i na spędzaniu godzin na krytykę (z pkt. 2 się zgodze w 100% - wycialbym pierwsze 20 minut filmu) ... Już chociaż nie udawiaj mędrka i filozofa bo to do niczego nie prowadzi.

użytkownik usunięty
Todorov

A Ty potrafisz najlepiej ocenić, czy coś do czegoś prowadzi, czy nie... Mnie nazywasz mędrkiem, a sam przychodzisz tu ze swoimi poradami i mnie pouczasz. Ja nikogo tutaj nie pouczam, nikogo tutaj nie udaję. Jestem sobą i wyrażam swoje zdanie. Jak coś mnie w-k-u-r-w-i-a, to daję temu wyraz i tyle. A żadnej dyskusji nie uważam za czas stracony. Każda dyskusja jest w moim odczuciu wartościowa, bo mnie rozwija. Zarówno intelektualnie, jak i artystycznie (rozwijam umiejętność pisania).

Nie mam nic do Ciebie, oceniaj sobie ten film, jak chcesz, ale daj też innym prawo do ich ocen i prawo do wyrażenia swojego zdania. Nazywasz mnie trollem, a sam co wniosłeś merytorycznego do dyskusji w założonym przeze mnie wątku? Według Ciebie każda konstruktywna krytyka to trollowanie? Albo opinia każdego, kto ma zdanie różne od Twojego własnego? Przykro mi, ale nie rozumiem Twojego podejścia. Jeśli czujesz jakąś nieprzepartą potrzebę "naprawienia" mnie, to zrób to tak, żebym mógł zrozumieć siłę Twojego argumentu. Na razie pozostawiasz mnie jedynie z konfuzją, bo nie wiem, o co Ci w ogóle chodzi.

ocenił(a) film na 10

ja nie oceniam Ciebie czy kogokolwiek, kto wyraża swoje zdanie. Nie podoba się film, okej napisałeś, natomiast denerwuje mnie publiczna hipokryzja i "cfaniakowanie". Pierw piszesz, że taki cenny Twój CZAS a marunujesz go na takie bezsensowne dyskuje jak ta ze mną tylko, że 10 razy dłuższe w innych tematach tylko po to by próbować przekonać kogoś, że ten film, na który jak mówisz, zmarnowałeś kupę czasu jest słaby. Ja jak obejrze film, który mi się nei podoba albo wyłączam w połowie albo zapominam ASAP, a nie jeszcze przez miesiąc rozpominam jak to mi się nie podobał.

użytkownik usunięty
Todorov

Moim zdaniem to nie jest takie proste, jak mówisz. Nie chodzi mi o rozpamiętywanie niczego. Nie uważam też czasu poświęconego na oglądanie tego filmu za stracony (o czym pisałem też już poniżej w kontekście Tarantino i jego tysięcy godzin spędzonych na oglądaniu kina klasy B w wypożyczalni kaset wideo, w której pracował). Wydaje mi się, że nigdzie nie napisałem, że straciłem czas, albo w ogóle, że "taki cenny mój czas". Ja mam czasu pod dostatkiem. A czasem trzeba obejrzeć gorszy film, żeby wiedzieć, dlaczego te lepsze są lepsze. Ponadto momentami nieźle się ubawiłem z tych różnych absurdów "Uprowadzonej".

A jeśli chodzi o dyskusję po seansie - myślę, że zawsze warto dyskutować, nawet jeśli film jest według mnie słaby. Przynajmniej z mojej strony dyskusja nie sprowadza się do biadolenia, jak mi niedobrze i jak strasznie. Staram się prowadzić raczej konstruktywne rozmowy. Dla mnie bardzo ciekawe było na przykład to, dlaczego inni, całkiem inteligentni ludzie, zachwycają się tym filmem. Musi coś w nim mimo wszystko być. Dobrze jest zrozumieć, czym jest to coś, co go wyróżnia i zachwyca innych, mimo tych wszystkich absurdów, które wymieniłem. Skąd taka średnia ocen? Ciekawe może być też pytanie, jak połączyć sensowność filmu z jego popularnością, czy też jeszcze ogólniej - wysoką jakość z wysoką sprzedażą jakiegoś produktu.

Zrozumienie tego, jeśli nie jest nawet wartością samą w sobie, to może na przykład w przyszłości pomóc mi tak pisać książki, żeby były chętnie czytane i miały taką średnią ocen, jak ten film. Choćby z tego powodu jest to dla mnie wartościowa lekcja i dlatego dyskutuję nawet miesiąc po. Już pomijając taki trywialny powód, że może po prostu lubię dyskutować z innymi ludźmi i każdy powód do dyskusji może być dobry. Czy na tym polega według Ciebie ta straszna "publiczna hipokryzja i cfaniakowanie"? Mój pogląd jest taki, że żadna dyskusja nie jest stratą czasu i nie widzę w tym nic z hipokryzji, czy też cwaniakowania.

użytkownik usunięty

PS A jeśli chodzi o tę wypowiedź:

"Ja jednak zaliczam się do innej grupy, która uważa, że nasze życie jest bardzo krótkie i nie warto go marnować na bezmyślne wgapianie się w ekran. I tak muszę przespać jedną trzecią swojego życia, więc uważam, że to wystarczająca ilość czasu na lenistwo."

to może rzeczywiście niezbyt precyzyjnie powiedziałem, co mam na myśli. Chodziło mi o to, że dla mnie nie istnieje rozrywka dla czystej rozrywki. "Uprowadzonej" nie mogę więc oceniać w kategoriach "zabijacza czasu". Więc, jeśli jej celem jest jedynie dobra rozrywka przy piwie, to to do mnie nie przemawia. Nie oznacza to jednak, że oglądając ją zmarnowałem czas, bo tak nie było. Tylko, że ja po prostu nie zajmowałem się w trakcie seansu jedynie biernym i bezkrytycznym wchłanianiem tego, co spływa z ekranu.

użytkownik usunięty

PPS "Ja mam czasu pod dostatkiem" rzeczywiście trochę przeczy temu, co powyżej. Może niefortunnie i nieprecyzyjnie się wyraziłem. Chodzi mi po prostu o to, że nie uważam, żebym teraz, ani w ogóle kiedykolwiek tracił swój czas. Staram się myśleć i wyciągać jakąś naukę nawet podczas wykonywania jakichś z pozoru banalnych czynności i tyle.

ocenił(a) film na 7

Oglądałem film w bardzo kulturalnym towarzystwie i wszystkim bardzo się podobał. Fabuła może niezbyt oryginalna i płytka, ale nikt się nie spodziewał ekranizacji Szekspira. Było kilka momentów dość zabawnych, kilka scen pozwalających na poczucie swojego rodzaju katharsis, gdy źli panowie dostają wciry, no i przede wszystkim - niedostrzeżony chyba przez 385 - główny motyw filmu, czyli podziwu godna i zapadająca w pamięć determinacja głównego bohatera osiągająca kulminacje w momencie, gdy strzela do żony szefa francuskiej policji (czy czegoś tam). Mam wrażenie, że jeśli samemu, używając języka 385, "rozluźni się pośladki", to film jest świetną okazją do dobrej zabawy. Niska ocena filmu tylko dlatego, że nie jest głęboką psychologiczną metaforą przemian społecznych w Kambodży na przełomie XVII i XVIII wieku to moim zdaniem snobizm i pajacowanie. Osobiście uważam, że życie jest krótkie na tyle, żeby nie spędzać go jedynie na roztrząsaniu cudzych dramatów i głębokich przemyśleniach, ale również - na dobrej zabawie w wesołym towarzystwie. Pozdrawiam!

użytkownik usunięty
Behoolder

> główny motyw filmu, czyli podziwu godna i zapadająca w pamięć determinacja głównego bohatera

Właśnie dlatego tak cierpię. Jak można tak ważny temat ukazać w tak płytki, zakłamany, nieudolny i nudny (bo wtórny) sposób? Przy dokonywanych przeze mnie ocenach, kluczową rolę odgrywa spójność filmu. Tutaj rozziew pomiędzy istotną treścią (siła miłości rodzicielskiej), a przyjętą formą (Johnny Rambo IV i trzy czwarte) jest tak druzgocący, że ja (osobiście) po prostu nie dałem rady tego zdzierżyć.

Nie mam jednak nic przeciwko temu, żeby inni dobrze się bawili. Chciałem tylko wyrazić swoją opinię, że ten film nie jest do refleksji, tylko do piwa. Po paru głębszych też pewnie bym był zachwycony. Ale to jeszcze nie powód, żeby ten film oceniać zbyt wysoko.

ocenił(a) film na 10
Behoolder

AMEN!

ocenił(a) film na 9

Nie ma sie co dziwic ocenie podanej przez osobe której sie zachwyca filmem "Wojna Polskao-Ruska".....Dla mnie film 9/10.

użytkownik usunięty
nero30Kr

> Nie ma sie co dziwic ocenie podanej przez osobe której sie zachwyca filmem "Wojna Polskao-Ruska"

Z tym akurat to zgadzam się w pełni. Zupełnie inna grupa ludzi lubi kino ambitne, a zupełnie inna sieczko-młócki. Nie mam nic przeciwko tym drugim. Dlaczego jednak ja mam nie mieć prawa do swojego upodobania do kina ambitnego? Kiedyś (za komuny) było rzeczywiście tak, że inteligencję traktowano jako zagrożenie, ale myślałem, że w obecnych czasach ludzie zrozumieli już, że nie mieliby swojego najnowszego i-Pada, gdyby nie ta cała "inteligencja".

Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że możliwość skomentowania mojej wypowiedzi (swój dostęp do Internetu) zawdzięczasz właśnie grupie, która kocha filmową poezję w rodzaju "Wojny polsko-ruskiej", a rzyga (jak ja) po obejrzeniu "Uprowadzonej".

ocenił(a) film na 7

OK, jestem skłonny przyznać Ci rację odnośnie tego, że być może jest tutaj obecne spłycenie wartości, niemniej jednak ja osobiście od tego typu filmów w ogóle nie oczekuję zbyt dużo, a ten mile mnie zaskoczył. Być może parę głębszych rzeczywiście załatwiło sprawę. Ale skoro film nie jest do refleksji, tylko do piwa, to lepiej byłoby oceniać go w inny sposób. Chodzi mi o to: jak na film do refleksji to rzeczywiście dostaje max 3, ale jak na film do piwa to spokojnie można dać 7-8. I średnia jest w okolicach 5 :) Oczywiście przy założeniach w stylu "chcemy być obiektywni", "stosujemy się do norm społecznych" "postępujemy logicznie" itp :D
A ogólnie co do Twojej refleksji, to chyba błędnie kojarzysz inteligencję obliczeniową i umiejętności inżynierskie z wrażliwością estetyczną. Idź na jakąkolwiek politechnikę i porozmawiaj z kimś o poezji i kinie niezależnym. Najlepiej na wydziale Informatyki albo Elektroniki. Powodzenia z ludźmi którzy stworzyli internet ;)

użytkownik usunięty
Behoolder

> I średnia jest w okolicach 5

Zgadzam się, że właśnie tak powinno to działać. I tak by działało, gdyby było tak, że ja stawiam 3, a ktoś inny na 7. Ja oceniam pod kątem "do refleksji", ktoś inny "do piwa". Powinna wyjść średnia 5, ale wychodzi 8.

I wydaje mi się, że to jednak średnia grubo zawyżona. Zgodziłbym się na średnią, o której mówisz, w okolicy 5. Problem polega na tym, że ludzie oceniający pod kątem "do refleksji" starają się być w miarę obiektywni i nie sypią ocenami 1. Natomiast ludzie oceniający pod kątem "do piwa" są znacznie bardziej skorzy do skrajności i walą na ślepo ocenami 10. A ja uważam, że nawet w kategorii "do piwa" nie jest to film na 10.

> chyba błędnie kojarzysz inteligencję obliczeniową i umiejętności inżynierskie z wrażliwością estetyczną

Być może nie jest to jakaś oczywista teza, ale jednak uważam, że Ci, którzy naprawdę zmieniają świat, nie są ograniczeni do techniki, jakiegoś mechanicznego wykonywania czynności. Estetyka i piękno są równie ważne w matematyce, czy fizyce. Większość odkryć dokonywana jest w wyniku jakichś intuicji estetycznych opartych na dążeniu do prostoty i matematycznej elegancji. Język matematyki i język poezji to po prostu różne języki (tak, jak na przykład polski i chiński), ale takie najbardziej ogólne zasady, jakie nimi rządzą, są te same, bo mają służyć do opisu tego samego świata widzianego przez ten sam gatunek zwierząt (Homo Sapiens).

Ja nie mówię o inżynierach, technikach, tylko o tych, którzy dokonują innowacyjnych odkryć, zmieniają świat. Wydaje mi się zatem, że w kinie będą poszukiwać tego samego, co w swojej dziedzinie - to znaczy oryginalności i jakiegoś rodzaju piękna. No i może przede wszystkim - pobudzenia umysłowego, czyli raczej kina ambitnego niż rozrywkowego.

użytkownik usunięty

PS Sieć WWW stworzyli fizycy cząstek elementarnych na potrzeby projektów badawczych CERN (badań związanych z akceleratorem cząstek pod Genewą). Znam wielu fizyków i są to naprawdę interesujący ludzie - wcale nie ograniczeni do swojej dziedziny, ale też chętnie czytający książki, oglądający filmy, czy uprawiający sporty (najczęściej - wspinaczkę wysokogórską, która daje bezpośredni kontakt z Naturą, którą oni na co dzień starają się zrozumieć). Wiem, że z informatykami czy elektronikami jest już trochę gorzej, ale to nie ich miałem na myśli, mówiąc o ludziach odpowiedzialnych za postęp cywilizacji.

ocenił(a) film na 7

Przede wszystkim dzięki - biorąc pod uwagę, iż zamierzam pracować w CERN-ie dziękuję za wyjaśnienia, od razu poweselałem :) Ale to na bok :)
Mimo że w wielu kwestiach się zgadzamy, to nigdy nie przyznam racji twierdzeniu (może nie przedstawionemu przez Ciebie), że odpowiednio wysoki poziom intelektualny odbiera ludziom chęć i zdolność do rozrywki nieco niższych lotów, niż oglądanie filmów Bergmana. I jednemu jeszcze się dziwię - że pozwalasz sobie na oglądanie podobnego filmu z takim nastawieniem. Nie oszukujmy się - chyba wiedziałeś, czego możesz się spodziewać. Ja nigdy nie oglądam "ciężkich" filmów w zbyt lekkim nastroju, i na odwrót, gdy chcę sobie podumać nad egzystencją to nie włączam "Uprowadzonej". Dzięki temu przeważnie jestem zadowolony z filmów które oglądam i dostają ode mnie wysokie noty. Być może daje mi to złe podstawy do oceniania, ale nie będę na siłę obniżał oceny filmu, który się mi po prostu podobał. Aż tak nie dbam o obiektywność. Jest to też na swój sposób środek ochronny przed zbytnią dawką dysonansu poznawczego, no ale kim jestem, by nie starać się minimalizować tego przykrego uczucia?

użytkownik usunięty
Behoolder

> odpowiednio wysoki poziom intelektualny odbiera ludziom chęć i zdolność do rozrywki nieco niższych lotów, niż oglądanie filmów Bergmana

Szczerze mówiąc tak właśnie uważam. Ja na przykład jeszcze nie dojrzałem do Bergmana i stąd wiem, że mój poziom intelektualny jest jeszcze zbyt niski i że nie mogę zatrzymać się w punkcie, w którym teraz się znajduję, tylko muszę jeszcze się rozwijać.

> I jednemu jeszcze się dziwię - że pozwalasz sobie na oglądanie podobnego filmu z takim nastawieniem

Średnia z Filmwebu plus nazwisko Luca Besona odpowiedzialnego za scenariusz (przyznaję, że to wielka naiwność) skłoniły mnie do błędnego założenia, że będę miał do czynienia z filmem w rodzaju "Nikita" czy "Leon Zawodowiec". Niestety, "Uprowadzona" to nawet nie poziom "Taxi".

Dla mnie to po prostu wyjątkowo nieudany miks dramatu z filmem akcji. Gdyby reżyser postawił na jeden z tych gatunków, mogłoby być lepiej. On jednak nie potrafił połączyć tych gatunków tak, jak choćby Beson we wspomnianych przeze mnie filmach i stąd brak spójności filmu, który razi do tego stopnia, że nie byłem w stanie go oglądać z - choćby udawaną - przyjemnością.

użytkownik usunięty

PS Nie chcę wyjść na pierdołę, bo w sumie nie jest to najistotniejszy problem w dziejach ludzkości, ale żeby wyjaśnić już się do końca. Nie mam nic przeciwko filmom akcji i dobrych filmów akcji nie oceniam niżej od kina moralnego niepokoju jakoś tak z zasady. Mam ustalony system oceniania (opisany na moim blogu filmwebowym: http://www.filmweb.pl/user/385/blog/531768 ). Ocena 3 jest precyzyjnie wyznaczona w moim systemie i bierze się stąd, że uznałem, że scenariusz był kiepski (absurdy, które wymieniłem zakładając ten wątek), obraz niespójny (nieudolne połączenie dramatu z kinem akcji), a jedynie warstwa artystyczna była całkiem przyzwoita.

ocenił(a) film na 7

Nie wiem, czy na pierdołę, ale na kogoś strasznie niewyluzowanego wyszedłeś na pewno ;) Zbyt dużą wagę przywiązujesz - moim zdaniem - do logiki, obiektywności, poziomu itp., krótko mówiąc: trochę za bardzo się starasz. Nie podobał Ci się Bergman? Daj mu niską notę, a nie mów, że "nie dojrzałeś". Nie ma prawdy absolutnej, logiki całkowitej, obiektywnego stanu rzeczy. Tak wiele filmów oglądałeś i do tej pory nie zauważyłeś jak często w nich pojawia się krytyka takiego sposobu myślenia? Zaskakuje mnie, że właśnie na filmowych forach widać taką ograniczoność, sztywność, poprawność, logiczność - wszystko to oczywiście tłumaczone wysokim poziomem kultury, inteligencji i ogólnie wysokim poziomem wszystkiego - a przecież w filmach tak bardzo docenia się właśnie wolność, łamanie zasad i konwencji, nietuzinkowość, zaskoczenie, irracjonalność uczuć, różnorodność punktów widzenia.

użytkownik usunięty
Behoolder

> trochę za bardzo się starasz

Ja z filmów wyciągam natomiast zupełnie inny wniosek. Ludzie, którzy znaczą coś na świecie, to właśnie Ci, którzy "się starają". Nie mówię, że "znaczyć coś na świecie" to jakaś przesadnie wielka wartość, czy bezwarunkowe szczęście. To jednak pewien wybór. Dla mnie zadziwiające jest, że ludzie potrafią tak strasznie zazdrościć tym "wielkim" (choć uważam, że wcale nie bardzo jest czego), a jednocześnie sami nie potrafią zmobilizować się do jakiegokolwiek wysiłku. Być wielkim to indywidualna decyzja, a nie przypadek. Jedyna zasada, która prowadzi do tego celu, to rozpoczęcie traktowania rzeczy poważnie. Każdy prawdziwy artysta, czy naukowiec (bo, jak już mówiłem, te same zasady działają w obu przypadkach), jest w gruncie rzeczy śmiertelnie poważny i do bólu logiczny, precyzyjny, systematyczny w swoich działaniach.

Krótko mówiąc - jeśli chcę być Bergmanem, muszę traktować świat poważnie. Olewanie wszystkiego, mówienie, że nic nie ma znaczenia, nie zaprowadzi mnie dalej niż za ladę w McDonald's.

> łamanie zasad i konwencji

Oczywiście. To akurat w pełni popieram. Tutaj, na forum Filmwebu, łamię zasadę i konwencję bylejakości i wszystkojedności. Na cholerę ludzie oceniają filmy, jeśli mają to robić bez żadnych reguł?! Filmy ocenia się dla innych, żeby pomóc im dokonywać wyborów. Jeśli nie ma żadnych zasad, to filmwebowa średnia traci kompletnie na jakimkolwiek znaczeniu i staje się światową średnią z "imdb", która nie mówi o filmie absolutnie nic, a jest jakimś losowym wynikiem ekscytacji, bądź frustracji tłumu niepełnosprytnych dzieci neo. Niestety, od kiedy Filmweb zmienił się w Facebook 2, wszystko ku temu właśnie zmierza.

ocenił(a) film na 7

Nie jesteś tutaj ani artystą pracującym nad arcydziełem, ani naukowcem dokonującym dziejowego przełomu w nauce. Jesteśmy na forum, gdzie ludzie dzielą się swoimi wrażeniami z filmów. Rzeczy w stylu "niespójna fabuła" "przewidywalna akcja" "płytkość przesłania" - każdy jest w stanie samemu zauważyć tego typu oczywistości, pewnie nawet odpowiednio zaprogramowany komputer niedługo będzie mógł coś takiego napisać. Ale niektórych ludzi nie obchodzą obiektywne oczywistości, które sami potrafią zauważyć. Szukają raczej subiektywnych odczuć, różnicy punktów widzenia, dyskusji! Dla mnie oceny na filmwebie to tylko pomoc do wyrażania swojej opinii, nie mająca wartości obiektywnej. Szukam tutaj wymiany zdań, a nie technicznych opisów. Jest różnica między "wszystko jedno" a "po mojemu". Twoje zdanie ma jednak wartość tylko wtedy, gdy jest subiektywne. Moim, rzecz jasna skromnym, zdaniem.... :D

użytkownik usunięty
Behoolder

W zasadzie z większością tego, co napisałeś, się zgadzam. Uważam przy tym, że moją intencją nie było oświecanie innych "obiektywnymi oczywistościami, które sami potrafią zauważyć". Wydaje mi się, że sformułowanie <<skrzyżowanie "Hostelu" z "Jamesem Bondem" i "Lassie Wróć">> nie zostałoby wklepane przez "odpowiednio zaprogramowany komputer" i jest bardzo subiektywnym odczuciem, moim oryginalnym punktem widzenia. Choćby przez "agresywność" tego sformułowania z góry sugeruję, że będę mówił raczej o swoich odczuciach, a nie o wielkich i niepodważalnych prawdach, czyli "obiektywnych oczywistościach, które ludzie sami potrafią zauważyć".

I sugeruję też, że ma to być taka prowokacyjna zachęta do dyskusji. Przeważającej większości się podobało, ja nie mogłem wytrzymać. Naturalna jest więc moja chęć zrozumienia motywacji, jakimi kierowali się inni i dyskusji.

Rozumiem, że Twoja pochlebna opinia wynika z "wesołej zabawy w dobrym towarzystwie", dla której tłem był ten film. Świetnie. W pełni to rozumiem. Tyle, że nie jest to dla mnie nic zaskakującego, bo dokładnie taka sama była motywacja 99% pozostałych użytkowników o pochlebnej dla tego filmu opinii. Czyli krótko mówiąc - nie jest to moim zdaniem jakiś bardzo wyjątkowy punkt widzenia. Nie jest to łamanie zasad i konwencji. A szczerze mówiąc, to właśnie tego poszukuję, nawet na takim zwykłym, głupim forum. Spotkania (choćby takiego "wirtualnego") z kimś oryginalnie myślącym.

Ale jeśli mówiąc <<jest różnica między "wszystko jedno" a "po mojemu">> masz na myśli, że mówisz o swojej filozofii ("wolność, łamanie zasad i konwencji, nietuzinkowość, zaskoczenie, irracjonalność uczuć, różnorodność punktów widzenia"), a nie uzasadniasz swoje lenistwo intelektualne, to rzeczywiście jest to pewna wartość i pewna filozofia. Bardzo dobrze, że nie wszyscy ludzie wyznają tę samą filozofią, bo byłoby nudno.

Ja nie mam zamiaru przekonywać Cię do swojej, choć mam jakieś takie wrażenie, że od początku naszej dyskusji Ty starasz się przekonać mnie do Twojej. A ja po prostu uważam, że obie są równoprawne. Jeśli nie wynikało to jasno z moich wcześniejszych wypowiedzi, to teraz podkreślam to wyraźnie. Uważam, że różnorodność punktów widzenia, o której mówiłeś, to podstawa ewolucji, a co za tym idzie postępu naszej cywilizacji. Nigdy nie wiadomo, w jakich warunkach nagle się znajdziemy i jaka filozofia sprawdzi się wtedy najlepiej.

użytkownik usunięty

PS

> Nie jesteś tutaj ani artystą pracującym nad arcydziełem, ani naukowcem dokonującym dziejowego przełomu w nauce.

Tego nie byłbym do końca taki pewny. Ponieważ traktuję wszystko poważnie, to miejsce i tę dyskusję w szczególności też. Jestem pewien, że sporo się uczę o ludziach, o ich reakcjach, czyli mówiąc dość szumnie - o psychologii społeczeństwa. Szczerze mówiąc to jestem nawet przekonany, że uczę się więcej niż mógłbym wynieść z jakichś opasłych tomów fachowych podręczników. Ponadto uczę się też pisać. Bo dla pisarza nawet takie niby głupie forum to po prostu robienie przygotowań przed właściwą pracą i można by to interpretować równie dobrze jako część tej pracy.

ocenił(a) film na 7

Mam ochotę przyczepić się literalnie do KAŻDEGO zdanie, które wypowiedziałeś. Ale byłaby to dyskusja dla dyskusji, trochę męcząca nawet dla takiego entuzjasty, jak ja ;) Zresztą wystarczy mi, że sam swoje posty analizuję aż nadto, zanim cokolwiek napiszę, co zresztą każdemu gotów jestem polecić dla zwiększenia jakości swoich wypowiedzi :)
Przejdę więc do wniosków: trochę współczuję Ci, że musisz oglądać te wszystkie filmy z poważnym nastawieniem, nawet jeśli jest to cena, jaką płacisz za bliżej nieokreślone (dla mnie, ale Ty na pewno wiesz, co chcesz osiągnąć) samodoskonalenie. Ale OK. Tak naprawdę to chyba najzwyczajniej współczuję Ci, że nie mogłeś czerpać więcej przyjemności z tego filmu, i tyle. A przekonuję Cię do "mojej filozofii" właśnie i tylko dlatego, że daje więcej przyjemności z oglądania filmów :)
P.S. przekonaj się do filozofii pisania P.S. z kropkami :D

użytkownik usunięty
Behoolder

> trochę współczuję Ci

Dziękuję za trochę Twojego współczucia, bez tego ciężko byłoby mi sobie poradzić.

PS Gdybym używał łaciny, to postawiłbym kropki. Jednak w języku polskim nie stawia się kropek w skrócie "PS". Kiedyś też popełniałem ten błąd.

ocenił(a) film na 7

Czytaj dalej wikipedię, daleko zajdziesz w tej swojej drodze do geniuszu. Czytać twoje posty to trochę jak przyglądać się Raskolnikowowi;) Napisałbym Ci to w pm-ie, żeby nie zaśmiecać forum, ale jakoś nie mogę :)
P.S. Potraktuj moje współczucie jako drogowskaz: nie tędy!

użytkownik usunięty
Behoolder

Ja też jestem szczerze zafascynowany Twoją postawą. Odwracając Twoje słowa, mógłbym napisać "nie zaglądaj dalej nigdzie, to w dalszym ciągu nigdzie nie zajdziesz", ale to chyba nie byłoby zbyt uprzejmie, więc uznajmy, że tego nie napisałem (kiedyś w "Nie" robili taki numer: pisali - "wcale nie uważamy, że prezydent to kawał buca i moczymordy, bo mógłby nas wtedy podać do sądu").

Wiedza z Wikipedii jest wielokrotnie weryfikowana przez całe rzesze Wikipedystów (z których większość to specjaliści i naukowcy). To dość rzetelne źródło informacji.

Jednak, niezależnie od tego, wydaje mi się, że nie bardzo wiesz, o czym mówisz. Spór o "PS" jest bardzo znanym sporem pomiędzy ludźmi, którzy dbają o poprawność języka, a tymi, którzy ulegają presji niechlujstwa językowego współczesnych Polaków i twierdzą, że wszystko jest dopuszczalne, jeśli ludzie tego używają (dla mnie to jednak kompletny absurd, bo prowadzi to do dewastacji języka). Większość słowników poprawnej polszczyzny (w tym PWN, którego używam) dopuszcza wyłącznie formę "PS".

> Potraktuj moje współczucie jako drogowskaz: nie tędy!

A gdzie się podziała ta Twoja "różnorodność punktów widzenia"? Szczerze mówiąc, wszelkie drogowskazy przynoszą w moim przypadku odwrotny skutek, bo z zasady chodzę pod prąd i poza szlakami. Zarówno w górach, jak i w codziennym życiu.

użytkownik usunięty

PS Na wszelki wypadek sprawdziłem ponownie i PWN nie pozostawia żadnych wątpliwości:

"W skrótowcach rodzimych i obcych przyswojonych nie stawiamy kropki, np. FSO, UJ, USA (mimo ang. U.S.A.), PS (mimo łac. P.S.), PZMot, MKOl."

(źródło: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629580 ).

O "PS" mówi zatem dokładnie to, co ta niewiarygodna według Ciebie Wikipedia.

ocenił(a) film na 7

Ha, może dlatego, że większość książek, których czytanie wykształciło moją ortografię, interpunkcję i gramatykę napisano na długo przed stworzeniem internetu. Raz jeszcze - cytowanie słowników, i ogólnie - kierowanie się poglądami większości może gdzieś cię zaprowadzi, ale raczej nie do geniuszu. A jeśli kiedykolwiek współtworzyłeś jakiekolwiek hasło na wiki to powinieneś wiedzieć, jak kiepskie jest to źródło informacji.

użytkownik usunięty
Behoolder

> może gdzieś cię zaprowadzi, ale raczej nie do geniuszu

Nie bardzo wierzę, że do geniuszu cokolwiek może kogokolwiek doprowadzić. Przez geniusz rozumiem coś, co mierzy się poziomem IQ, a badania wykazały, że danego przy urodzeniu IQ nie można zmienić o więcej niż około 10%. Geniuszu w sobie nie da się więc wypracować. Trzeba mieć go od urodzenia.

Jednak bycie lub nie geniuszem nie przesądza o tym, czy osiągnie się w życiu wielkie rzeczy. To w równym stopniu (a powiedziałbym wręcz, że w znacznie większym stopniu) zależy od pracy nad sobą. Praca nad sobą natomiast nie polega na zamknięciu się z samym sobą w czterech ścianach, ale na uczeniu się od innych i wchłanianiu w siebie wypracowanej wiedzy poprzednich pokoleń. W dobie Internetu jest to szczęśliwie zdecydowanie łatwiejsze i bardziej efektywne niż przed jego nastaniem.

ocenił(a) film na 7

Serio? Z wszystkiego co ci napisałem przyczepiłeś się tylko do tego? No, to teraz już mogę być pewien, że w drodze do wielkości nie dojdziesz dalej, niż Raskolnikow ;) Wchłaniaj wiedzę. Odżywiaj się nią. Najedz się aż do obrzydzenia, niestrawności, biegunki i wymiotów. I wreszcie zapytany przez Sokratesa odpowiesz z dumą: wiem wszystko! A on odejdzie bez słowa na egzekucję, zamyślony - może Ateny WIEDZĄ lepiej...

użytkownik usunięty
Behoolder

> przyczepiłeś się tylko do tego?

Przyczepić to się może gówno do podeszwy.

> Najedz się aż do obrzydzenia, niestrawności, biegunki i wymiotów.

Twoje fantazje erotyczne ma mój temat budzą podziw. Może nie jest to jeszcze Bergman, ale mam wrażenie, że już niedługo: kilka wymian zdań i Twoja wyobraźnia pokona wszelkie granice nałożone przez współczesną kulturę masową. Czekam na ten moment z niecierpliwością.

> zapytany przez Sokratesa odpowiesz z dumą: wiem wszystko!

Chyba bym się spalił ze wstydu, gdyby coś takiego miało mi przejść przez gardło i to w dodatku przy Sokratesie, czyli przy kimś, kto wyśmiewa każdego mędrka uważającego, że pozjadał wszystkie rozumy i wie lepiej od innych. Ponieważ Sokrates to mój intelektualny guru, nie śmiałbym odpowiedzieć inaczej niż: "wiem, że nic nie wiem".

> on odejdzie bez słowa

Odchodzenie bez słowa nie leżało w jego naturze, podobnie jak nie leży w mojej. Lubimy robić użytek z mózgów i każda wymiana zdań jest dla nas czystą zabawą, wyzwaniem, adrenaliną.

> może Ateny WIEDZĄ lepiej

Całe życie Sokratesa (łącznie ze śmiercią, która była jego wyborem) polegało na dowodzeniu, że Ateny nie wiedzą lepiej.

PS Jeśli nie masz ochoty na tę dyskusję, co można dość łatwo wyczytać gdzieś pomiędzy wierszami Twojej wypowiedzi (i nie jest to przesadnie subtelnie ukryte), to powiedz wprost, ponieważ dla mnie jest to wartościowa dyskusja (jak każda dyskusja) i ja jej nie mam zamiaru zakończyć bez Twojego wyraźnego życzenia. A jeśli jednak się mylę i Ty również czerpiesz z niej radość podobną mojej, to też daj mi jakiś znak, bo w tej chwili jest mi trochę przykro i głupio, że prawdopodobnie tylko ja tak dobrze się bawię.

ocenił(a) film na 7

SERIO?!? "Przyczepić to się może gówno do podeszwy" jako odpowiedź na dość niepokojące pytanie o brak podejmowania próby jakiegokolwiek zrozumienia moich wypowiedzi? Ale to jeszcze poprzedni post. Prawdziwy dramat to wszystko, co piszesz dalej. Nad Twoimi umiejętnościami interpretacyjnymi mogę tylko załamać ręce. Właściwie skończyłeś dyskusję. Wyszło szydło z worka. Król jest nagi. Bo nie uwierzę, że dla fana Sokratesa obca jest ironia. Nie ma sensu dyskutować, skoro Twój brak zrozumienia tego, co mówię został wykazany tak jaskrawo. Wstydu sobie oszczędź, kolego. Dla mnie to żadna przyjemność: rozmowa z kimś, komu sens moich słów nie mieści się w głowie.
A może po prostu jesteś robotem? Już wcześniej zastanawiałem się nad tym. Właśnie przepadła Ci szansa na zaliczenie testu Turinga, choć szło całkiem nieźle. Szkoda.

użytkownik usunięty
Behoolder

> jako odpowiedź na dość niepokojące pytanie o brak podejmowania próby jakiegokolwiek zrozumienia moich wypowiedzi

Nie, jako dobitne odcięcie się od Twojego zarzutu, że ja się do czegoś "przyczepiam". "Przyczepiłeś się tylko do tego?" jest wyjątkowo niekulturalnym sformułowaniem, zakładającym z góry złe intencje rozmówcy. Podczas gdy moje intencje są jak najlepsze, odpowiadam na Twoje zaczepki z najwyższym spokojem, mimo że od początku z jakiegoś dziwnego powodu starasz się narzucić mi swoje zdanie i na każdym kroku wykazać moją "niższość intelektualną" z powodu prezentowanych poglądów (z Twoich opisów wynika, że jestem robotem z niestrawnością żołądka, który nigdy do niczego nie dojdzie, a to wszystko dlatego, że myśli nad tym, co pisze i sięga do słownika, żeby pisać poprawnie).

Uważam, że zaprzeczasz sam sobie. Dowodzisz swoją postawą, że podążasz za głosem tłumu, nie masz swojego zdania i nie szanujesz swoich rozmówców. Im dalej w gęstwinę tej dyskusji, tym bardziej jesteś zajadły i tym mniej masz argumentów. Więcej - dajesz wyraz poglądowi, że argumenty nie mają żadnego znaczenia, a jedyne, co ma według Ciebie znaczenie, to Twoja opinia, która jest jedyną słuszną. Nawet przeciw temu nie miałbym zastrzeżeń, gdybyś umiał to uczciwie przyznać. Ty natomiast z jakąś wielką lubością i poczuciem wyższej konieczności czynisz mi zarzuty z czynów, które sam nagminnie popełniasz.

> Twój brak zrozumienia tego, co mówię został wykazany tak jaskrawo

Wykazany? Jak? Twoją niepodważalną opinią?

> Właściwie skończyłeś dyskusję.

Nie, nie skończyłem.

> Wstydu sobie oszczędź, kolego.

Dziękuję za kolejną, życzliwą radę. Lubisz ludziom wskazywać drogę. Tym razem jednak zrobię wyjątek i zrobię, jak mówisz. Oszczędzę sobie wstydu i puszczę tę uwagę mimo uszu.

> Dla mnie to żadna przyjemność: rozmowa z kimś, komu sens moich słów nie mieści się w głowie.

Bardzo mi przykro, że nasza rozmowa nie jest dla Ciebie przyjemnością. Dziwi mnie zatem, że z takim upodobaniem ją kontynuujesz. Dla mnie to najwyższa przyjemność, mimo że jest dokładnie na odwrót: ja od samego początku odnosiłem się ze zrozumieniem do Twoich słów i mówiłem, że rozumiem i popieram Twój punkt widzenia, a proszę Cię tylko, abyś pozostawił mi prawo do mojego punktu widzenia. Tobie jednak takie prawo nie mieści się w głowie. Z Twoich wypowiedzi wynika, że tylko Ty masz prawo do swojej filozofii, a ja z powodu swojej nie jestem nawet godzien miana człowieka.

Nie jestem godzien miana człowieka, ponieważ Ty nie uznajesz potrzeby myślenia podczas filmów oraz zaglądania do słownika w celu poprawnego wyrażania swoich myśli. Rzeczywiście nie bardzo rozumiem związek przyczynowo-skutkowy, który starasz się przedstawić. Gdybyś był więc tak uprzejmy, to czy mógłbyś zniżyć się do mojego poziomu umysłowego i wyjaśnić mi go tak, jak człowiek robotowi?

> Właśnie przepadła Ci szansa na zaliczenie testu Turinga

Nie jestem jakiś przesadnie wrażliwy, ale chciałbym podkreślić, że tego typu uwagi są dla rozmówcy obraźliwe. Czy ja w którymś momencie Cię obraziłem? Wydawało mi się, że staram się z Tobą rozmawiać kulturalnie, bez osobistych wycieczek. Skąd w Tobie ta potrzeba ubliżania mi? Nie, żebym się tym przejmował, ale po prostu jestem ciekaw. Tak, jak robot, który chce zrozumieć emocje i uczucia kierujące ludźmi.

ocenił(a) film na 7

Od dłuższego czasu ta dyskusja polega na tym, że dopowiadasz sobie moje kwestie bazując na niepełnych danych (w zgadywaniu co autor miał na myśli - na podstawie tego, co do tej pory napisałeś - mogę dać Ci ocenę 3/10). Jest to dość zabawne, gdy obserwuje się to z boku, poza tym wyjątkowo nudny dla mnie ten weekend. To odpowiedź na pytanie - 'czy show must go on'? Koncept z Twoją robotyzacją jest oczywisty dla informatyka, gdy widzi, że odpowiedzi rozmówcy wpadają w pewien algorytmiczny schemat. Dla mnie to przezabawne, ale nie mogę wymagać od nikogo programistycznego poczucia humoru. A Tobie już włącza się dopowiadanie "nie jestem godzien miana człowieka" - gdzie ja to napisałem? GDZIE? Polemizujesz sam ze sobą, dude.
Żeby oszczędzić Ci trudu wyłuskiwania sensu z moich, najwyraźniej zbyt trudnych postów, spróbuję jeszcze raz od nowa:
1. W żadnej książce nie widziałem 'PS'. Może zbyt mało ich czytałem. Ale nie potrzebuję słownika, żeby stwierdzić, iż forma P.S. jest jak najbardziej prawidłowa.
2. Wikipedia jest tworzona przez amatorów. Nie ma szans na fachowość i rzetelność, chociażby w sprawie P.S.
3. Nie uważam, żeby zdobywanie wiedzy poprzez czytanie słowników i encyklopedii było najlepszym na to sposobem, już Sokrates nie ufał pismu. Wolę osobiste doświadczenie, rozmowę, praktykę a nie teorię, interakcję.
4. Piszesz, że praca nad sobą to uczenie się od innych i wchłanianie wiedzy minionych pokoleń, a przecież Sokrates powiedział - poznaj samego siebie. Jest to tematem moich drwin w postaci krótkiego wierszyka. Czego niestety nie zauważasz i lecisz po całości swoim analitycznym algorytmem, nie dostrzegając ukrytej kpiny.
5. Jest to przeze mnie dostrzeżone ze zdumieniem pomieszanym ze współczuciem, wnioskuję bowiem na tej podstawie, że jesteś kiepski w 'te klocki' i bez sensu dalej rozmawiać, skoro 'nie łapiesz'.
6. Z rozbawieniem daję sobie alternatywę - gdybyś był robotem próbującym rozmawiać z ludźmi, to mógłbyś być usprawiedliwiony, ale w takim wypadku właśnie przepadłaby Ci szansa na zaliczenie testu Turinga. Podwójne rozbawienie.

użytkownik usunięty
Behoolder

Uważam, że po raz kolejny jest dokładnie na odwrót. Ja w swoich wypowiedziach odnoszę się precyzyjnie do tego, co Ty powiedziałeś (łącznie z takimi niuansami jak "ton" Twojego głosu). Ty jednak z jakiegoś powodu kompletnie abstrahujesz od tego, co piszę i myślę. Nie ma to dla Ciebie najmniejszego znaczenia. Zamiast zastanowić się i odpowiedzieć na to, co piszę, Tobie łatwiej jest zarzucić mi jakieś abstrakcyjne robocie nieodczytanie Twoich myśli i w ten sposób zrzucić z siebie potrzebę odniesienia się do mojej wypowiedzi. Robisz dokładnie to, co w tej chwili mi zarzucasz. Twoje słowa nie pokrywają się z praktyką.

No i oczywiście po raz kolejny musisz mi współczuć. Jeśli musisz, to już trudno. Przynajmniej masz dobre serce dla takiej bezmyślnej maszyny jak ja, która tylko się czepia i odpowiada algorytmem. Gdybyś miał w sobie odrobinę empatii, to zrozumiałbyś, że Twoje "programistyczne poczucie humoru" jest nie bardzo na miejscu i wyjątkowo dotkliwe, szczególnie dla kogoś, kto robi wszystko, żeby odpowiadać po ludzku, ze zrozumieniem drugiej strony i absolutnie nie algorytmicznie.

Ale wygląda na to, że Cię nie przekonam. A jeśli Cię nie przekonam, to nie chcę, żebyś odchodził z poczuciem krzywdy. Dlatego bardzo Cię przepraszam za Twoje wrażenie, że nie zostałeś tutaj zrozumiany. Przepraszam z całego - tykającego miarowo - serca.

ocenił(a) film na 7

Kolejna niemerytoryczna wypowiedź. Prościej już argumentów nie mogłem sformułować. Skoro wolisz trwać w zadumaniu nad tonem mojego głosu, to uznaję, że nie masz w temacie merytorycznym nic do powiedzenia. A empatii staram się nie mieszać do potyczek na argumenty. Nie obchodzi mnie duża większość tego, co piszesz ostatnio, co jest oczywiste, bo piszesz nie na temat! Czekam na Twoje kontrargumenty! Moje są wypunktowane, żeby było prościej. //Zauważ słowo-klucz: argumenty

użytkownik usunięty
Behoolder

Nie jestem pewien, czy wiesz, co oznacza słowo "argumenty" (z dwóch powodów - po pierwsze argumenty, a opinie to dwie różne rzeczy, a po drugie argumenty muszą popierać jakąś tezę, której jednak nie sformułowałeś), ale może po prostu odniosę się do tych kolejnych punktów, które przedstawiłeś, jeśli tego sobie życzysz i interesuje Cię, co myślę. Będzie to oczywiście powtarzanie się, bo już co najmniej raz wypowiadałem swoje zdanie na te tematy.

Ad. 1. Piszesz, że nie potrzebujesz słownika, żeby znać poprawną pisownię. W porządku, o ile znasz poprawną pisownię. O poprawności pisowni nie świadczy Twoja opinia, tylko wiedza zawarta w słowniku. Ja podałem odnośnik do słownika PWN, Ty uważasz, że masz rację, bo taka jest Twoja opinia. O tym właśnie mówiłem w swoim poprzednim komentarzu. Fakty nie mają dla Ciebie znaczenia. Ma dla Ciebie znaczenie wyłącznie Twoja opinia. W porządku. Tylko przyznaj się do tego, a nie strugaj wariata.

Ad. 2. Rzetelność Wikipedii w sprawie "PS" potwierdziłem linkiem do słownika PWN. Nie wiem, jakie źródła są dla Ciebie wiarygodne, poza Twoją własną opinią popartą zapamiętaną pisownią z jakichś tajemniczych książek, które podobno czytałeś, a których istnienie muszę założyć na wiarę. Bardzo to wszystko merytoryczne.

Ad. 3. Jeśli wolisz "osobiste doświadczenie, rozmowę, praktykę a nie teorię, interakcję", to proszę bardzo. Załączony przykład "PS" pokazuje jak łatwo się na tym przejechać. Jeśli ufasz tylko swojej pamięci i tylko swoim rozmówcom, to moim zdaniem dużo tracisz, ponieważ najczęściej nie masz okazji do osobistego spotkania ze wszystkimi ludźmi, których opinie i myśli miałbyś okazję poznać, czytając to, co napisali. Ale oczywiście masz prawo do swojego podejścia. Tak, jak miał Sokrates. Jednak nie we wszystkim musiał mieć koniecznie rację. Rozwój pisma i nauki udowodnił, że akurat w tej kwestii zdecydowanie się Sokrates pomylił. Postęp cywilizacji zawdzięczamy rozwojowi pisma. To dzięki pismu wiedza stała się trwała oraz łatwo dostępna.

Ad. 4. Zacytuję Twój krótki wierszyk: "I wreszcie zapytany przez Sokratesa odpowiesz z dumą: wiem wszystko! A on odejdzie bez słowa na egzekucję, zamyślony - może Ateny WIEDZĄ lepiej...". Choćbym nie wiem jak wytężał swój umysł, nie jestem w stanie zrozumieć, jaki to ma związek z tym, że "piszę, że praca nad sobą to uczenie się od innych i wchłanianie wiedzy minionych pokoleń, a przecież Sokrates powiedział - poznaj samego siebie". Może ja mam kłopot ze zrozumieniem tej "ukrytej kpiny", a może Ty masz kłopot z jej wyrażeniem. Fakt pozostaje taki, że nie wiem, o co Ci tutaj chodziło.

Ad. 5. Czyli to ja mam "łapać" i "być dobry w te klocki", a Tobie jest wszystko jedno, co i w jaki sposób mówisz? Jeśli rozmówca Cię nie rozumie, to jego wina i Ty masz to w nosie? Jest to oczywiście pewna filozofia, do której masz prawo. Dla mnie jednak jest ona niezrozumiała. Jeżeli chodzi o mnie, to uważam, że powinienem tak wyrazić swoje myśli, aby rozmówca mógł w łatwy sposób mnie zrozumieć. Jeśli mi się to nie udaje, to winy przede wszystkim upatruję w sobie, a dopiero w dalszej kolejności w rozmówcy.

Ad. 6. To, co dla Ciebie jest rozbawieniem, dla innych może być nietaktem i przykrością. O tym pisałem w swoich komentarzu, który nazywasz niemerytorycznym i w ten sposób kolejny raz unikasz odniesienia się do mojej opinii. Ja natomiast po raz kolejny napiszę - masz do tego prawo, ale przyznaj to uczciwie. Nie wiem, kogo chcesz oszukać i z jakiego powodu, nie odnosząc się do tego, co piszę, tylko nazywając moją wypowiedź "niemerytoryczną".

Jeśli uważasz, że Twoje opinie są niepodważalne, bo są Twoje, to proszę bardzo, możesz tak sobie uważać. Tylko przyznaj po prostu, że tak jest, bez dalszego ściemniania.

ocenił(a) film na 7

No, teraz to dyskutujemy! <zaciera ręce>
1. Widzisz, ja się w ogóle nie zgadzam z twierdzeniem, że o poprawności decydują słowniki. Weź do ręki pierwszą lepszą książkę Balzaca (bo tam z reguły jest kilka listów, więc może Ci się trafić P.S.). Pogadaj z Miodkiem i Bralczykiem. Nagle okaże się, że słownikowa poprawność zupełnie rozmija się z faktami. Dla mnie to słownik jest opinią - językowych idealistów. A faktem pozostaje P.S.
2. Poczytaj na jakiś poważny temat - nie popularny, ale fachowy na Wikipedii. Bzdury. Wybiórczość. Brak źródeł. Wklej sobie Wiki do bibliografii pracy dyplomowej.
3. Łatwo dostępna wiedza, w rodzaju Wikipedii? To niemal oksymoron. Co do przejechania się - patrz punkt 2. A osobiście mogę być ciągiem przekazywania wiedzy od Newtona, od Einsteina - poprzez cykl wykładowca-słuchacz. Okazji do spotkania nie miałem, ale jest różnica jakościowa między tym, a przekazem pisemnym.
4. Zaczyna się od "Wchłaniaj wiedzę". Nie skomentuję nic więcej, skoro wypowiedziałeś ostatnie zdanie tamtego paragrafu. Tutaj już nie mogę Ci pomóc :)
5. To, że dokonałeś analizy rozbierającej moją liryczną wstawkę na atomy bez chwili zastanowienia się nad głównym przekazem mówi mi, że jest między nami zbyt głęboka różnica. Wina jest oczywiście po mojej stronie - bo rzucam perły przed wieprze.
6. Jeśli uraża cię żart w którym zakładam, że może jesteś prototypem myślącej maszyny bardzo bliskiej sukcesu, to proszę wybacz. Najwyraźniej moje złe przeczucia dotyczące Twojego poczucia humoru i dystansu do siebie potwierdziły się. Oczywiście przepraszam, jeśli i to stwierdzenie Cię razi.
Ale dzięki temu wszystkiemu udało mi się lepiej Cię poznać i zrozumieć, czemu oceniłeś ten film w ten sposób. A moje opinie nie są niepodważalne, po prostu ani Ty ani Wikipedia nie jesteście w stanie ich podważyć. Ja mam już co chcę, egoistycznie kończę tę rozmowę.

użytkownik usunięty
Behoolder

> bo rzucam perły przed wieprze

I przechodzi Ci coś takiego przez gardło (przepraszam - klawiaturę)? Ja zatem również już mam, co chcę. Powyższym sformułowaniem odsłoniłeś się w sposób naprawdę rozbrajający. Co prawda zakładałem wielokrotnie na potrzebę tej dyskusji, że się mylę, ale jednak pierwsze wrażenie było słuszne: nie żadna tam filozofia, tylko zwyczajne intelektualne lenistwo i potem pseudoargumentacja w celu wytłumaczenia tego lenistwa. O braku kultury i szacunku dla rozmówcy nie wspominając. Albo wspominając.

użytkownik usunięty

"Olewanie wszystkiego, mówienie, że nic nie ma znaczenia, nie zaprowadzi mnie dalej niż za ladę w McDonald's."

http://gluejunkie.com/gjblog/wp-content/uploads/wpsc/category_images/Vault_boy_F allout_3_by_Cthulhu432.jpg

ocenił(a) film na 9

Czytałam tą całą Waszą dyskusję i w pewnym momencie mi się już odechciało - czy nie może być prosto lubię-nie lubię, podoba mi się-nie podoba mi się. Rozdrabniać się na jakieś 'coś zagrało', 'dwa elementy nie zagrały', 'nie dorosłem do Bergmana' itp. Nie szkoda czasu na to wszystko? 385 się film nie podobał, Behoolderowi się podobał i nie ma co przekonywać innych na siłę do swojego zdania. Mi tam się film podobał i koniec.
A propos - jak tak się będziesz rozdrabniał i medytował nad każdym filmem to możesz nie zdążyć obejrzeć filmów Bergmana

użytkownik usunięty
zeloth

> czy nie może być prosto lubię-nie lubię, podoba mi się-nie podoba mi się

Może być. Ale nie musi! O tym, pomiędzy czym, a czym jest ten wybór, pisałem podczas powyższej dyskusji. Jest to de facto najistotniejszy wybór, jaki można podjąć w życiu. Albo droga rozumu, albo droga natury - jak w filmie "Drzewo życia". Albo chcemy się rozwijać i być istotami robiącymi pełny użytek z mózgów (a więc nie poprzestającymi na prymitywnych odczuciach typu "podobało mi się", bądź "mi się nie podobało"), albo idziemy w żywioł, w naturę i zabawiamy się do upadłego bez dbania o konsekwencje swoich działań, zlewamy na wszystko, a dbamy tylko o dobrą zabawę.

Wiadomo, jaki jest wybór większości, ale czy jak zwykle to mniejszość ma rację, wcale nie jest w tym wypadku takie oczywiste. Jednak obecnie to ta mniejszość jest u władzy i decyduje o losach większości. Wybór więc polega też na tym, czy chcesz decydować o swoim życiu, czy robić to, co narzucą Ci inni (Ci, którzy "się rozdrabniają i medytują").

ocenił(a) film na 9

Hmmm... a jesteś zupełnie pewien, że kierowanie się rozumem jest tym co jest właściwe? Nie wiem czemu, ale od razu przypomina mi się film 'Ja, Robot' i kalkulacja robota kogo uratować. Osobiście nie uważam, że spychanie na bok natury (ja wolę nazywać to instynktem, pierwotnymi odczuciami) jest dobre. Według mnie wszystko należy wyważyć. Oklepane stwierdzenie, ale najlepiej jest znaleść złoty środek. Z moich doświadczeń wynika również, iż często im bardziej jednostka oczytana, wykształcona, inteligentna itd., tym bardziej pod pewnymi względami prymitywniejsza od przepraszam za epitet 'zwykłe robole'.

Także przepraszam, ale odnoszę wrażenie (na podstawie tylko postów odnośnie tego filmu więc być może krzywdzące), że starasz się błyszczeć na siłę, cierpisz na przerost formy nad treścią i ogólnie jesteś czepialski. Absolutnie nie piszę tego ze względu że, mi się ten film podobał, a Tobie nie. Po prostu takie są moje odczucia.

ocenił(a) film na 9
zeloth

* poprawka miało być 'zwykłych roboli' , poprawiam żebyś się nie przyczepił :)