Jako ze jest produkcji francuskiej, nie mamy do czynienia jak to w wiekszosci amerykanskich filmow z wybuchami na skale atomowa, tona fajerwerkow przy kazdej eksplozji, a pistolet brzemi jak pistolet a nie jak stuningowany wydech 14 tonowej ciezarowki. Co z tego, ze glowny bohater zabija (unieszkodliwia) z 30 chlopa? John McLane zapobiegl zagladzie swiata, wiec nie wiem z jakiej racji ktokolwiek uznaje to za minus filmu. Owszem, robi to bez wiekszych problemow, ale skoro czlowiek jest A) zdeterminowany w odzyskaniu corki B) specjlanie wyszkolony w tej kwestii to nie ma dla mnie tu nic nierealnego - ba, powiem wiecej - jest dla mnie jak najbardzoiej realne. Moze jedna dwie sceny byly troche naciagane ale wg mnie nie wyplywa to negatywnie na ocene. gdybym byl na jego miejscu, postapil bym dokladnie tak samo. Koncowa scena jest przepiekna - nie jest wyrafinowana, ale w swej prostocie przepiekna (nie chce spojlerowac). Niekotrzy probowali porownywac film do Ultimatum Bourneya - nie, ze Bourney byl slaby, ale "Uprowadzona" ogladalem z wiekszym skupieniu, z wieksza ciekawoscia i przede wszytskim w wiekszym napieciu - zaczalem ogladac w nocy po 12 (normalnie o tej godzinie ide spac) a skonczylem przed druga i oczy mialem jak piataki, nie chcialo mi sie spac, poszedlem jeszcze zapalic, tak mnie prtyrzymal w napieciu. Warto obejrzec - daje 8 na 10.