Luc Besson za sterami producenta trzaska w ostatnich latach lepsze bądź gorsze filmy akcji (ze wskazaniem na te drugie). Na szczęście ‘Taken’ podpada pod pierwszą kategorię...

Film jest żywy, ma niezłe tempo, w miarę dobrze skręcone sceny akcji, a poza tym to chyba jedyna okazja, by zobaczyć Liama Neesona wymachującego spluwą i łamiącego karki złym gościom. Przede wszystkim powinien jednak spodobać się realistyczny (niekiedy nawet dość natrętny, vide strzał do kobiety siedzącej przy stole) sposób przedstawienia przemocy usytuowanej na dość wysokim poziomie brutalności (coś jak wczesne filmy Stevena Seagala). Ogląda się to wszystko naprawdę nieźle, choć pojawiają się też zgrzyty. Raz, że scenarzyści silą się niepotrzebnie na „przejmujący” wątek handlem żywym towarem, który zaburza sensacyjny koncept opowieści, dwa, za dużo tu chaosu w scenach walk w zbliżeniach. Operator chciał chyba dorównać „Ultimatum Bourne’a”, ale jego efekt jest dość mizerny i wszystkie ujęcia w zbliżeniach wypadają blado (montaż nie potrafi zamaskować niedoskonałości). Niemniej kino akcji z tego całkiem niezłe.

Muszę się też przyznać, że dodatkową gwiazdkę pacnąłem za...sceny niemal żywcem wyjęte z Hitmana" (oczywiście mam na myśli gry wideo). Obrazy, w których bohater najpierw powala gościa, taszczy jego zwłoki (nawet tak samo jak Agent 47), a chwilę później paraduje już jako kelner podający drinka nie mógł mnie nie urzec. W tym filmie było więcej Hitmana...niż w filmowym Hitmanie. Oj żeby ogolić Liama, byłby z niego idealny Agent 47...

Moja ocena - 6/10