Zacząłem chyba znajomość z filmami Henenlottera od złej strony (dosłownie), bowiem problemy Batza z penisem w "Bad Biology (mój pierwszy film tego reżysera) są niczym w porównaniu z problemami Briana z mózgiem. Ogólnie to nie jest to idealny horror- zbyt głupawy, choć utrzymany w bardzo poważnym tonie i strasznie kiczowaty. Ale za to jak klimatyczny- widać że reżyser ma swój styl i epatuje nim w niesamowity sposób. Bardzo podobały mi się wizje bohatera, muzyka która choć pojawiała się rzadko, ale jak już to jakby przenosiła nas w inny wymiar, no i przede wszystkim kolorystyka. Sceny morderstw mimo iż dokonywane tylko za pomocą jednego narzędzia (czyli Aylmera) są również oryginalne (choćby scena z tą metalówką, chora, ale ma coś w sobie). Całość skutecznie zachęca do zapoznania się z resztą dzieł Franka, bo jest jedyna w swoim rodzaju. Warto.