Motyw przemocowej manipulacji to tylko atrakcyjny punkt wyjścia - wgryzienie się w temat znikome. Główna bohaterka staje się coraz bardziej papierowa, jej działania coraz bardziej infantylne (scena na imprezie przebija sufit niedorzeczności) - tak się zrównuje ofiarę i kata. Dla fabularnych fajerwerków rodem z weekendowego kursu scenariopisarskiego nie powinno się poświęcać prawdy, gdyby to napisał odklejony od rzeczywistości reżyser na emeryturze nie dziwiłoby mnie to tak.