Spore rozczarowanie. Po filmie, który zdobył dwa Oscary (za rolę Whoopi Goldberg i scenariusz oryginalny) spodziewałem się dużo więcej. I o ile Goldberg poradziła sobie świetnie, w swej roli jest wyjątkowo komiczna, to historia najwyższych lotów nie jest. Poza rolą Whoopi nic mnie tu nie ujęło - fabuła jest dosyć nudna i sztampowa, Patrick Swayze i Demi Moore grają co najwyżej nieźle, a ich postaci są tak przepełnione dobrocią, że aż mdłe, w końcówce widz wymiotuje od nadmiaru lukru i sztucznego patosu, a efekty specjalne są na poziomie tych z "Wiedźmina" (chociaż ten motyw z demonami to chyba był celowo komiczny). Muzyka się broni, ale nic dziwnego, skoro jej autorem jest kultowy (i od paru dni zamieszkujący krainę umarłych) Maurice Jarre. Mimo to nie mam zamiaru was zniechęcać do tego filmu, bo nie jest on zły. Po prostu kompletnie do mnie nie trafił. Myślę, że widzowie a'la moja matka lub kobiety czytające namiętnie powieści a'la Danielle Steele będą zachwycone. 6/10