PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1258}
7,3 166 tys. ocen
7,3 10 1 166016
6,2 31 krytyków
Uwierz w ducha
powrót do forum filmu Uwierz w ducha

Wiedziała, że istnieje życie pozagrobowe; miała szansę przypuszczać, że będzie je wieść razem z Samem. Film to historia wielkiej miłości, czyż nie? Mimo tego Molly nawet nie dopuszcza myśli, iż może umrzeć i tym samym zjednoczyć się z najbliższą osobą. W historii nie widać by miała kogoś równie ważnego. Po śmierci ukochanego jej głównym pocieszycielem i konsultantem był Carl. Nie wymagam od bohaterów poświęceń, po prostu zawsze zastanawiał mnie ten bieg zdarzeń.

lalalalalalalalalalalal

hmmm...

..może bała się że jak odejdzie na własne życzenie, przyjdą po nią "ci drudzy", a wtedy pupa blada z niebiańskich schadzek z Patrikiem Szwejzi :)

użytkownik usunięty
lalalalalalalalalalalal

A skąd ty wiesz, jeśli można spytać, że "nie chciała"??

To dość proste-nie czyniła żadnych starań ku temu by umrzeć. Film pozostawia odbiorcom Molly jako żywą osobę na ziemi.

użytkownik usunięty
lalalalalalalalalalalal

Może zwyczajnie nie była głupia po prostu...:-) każdy dobrze wie, że według biblii, KAŻDY, kto popełni samobójstwo popełnia w ten sposób niewybaczalny grzech śmiertelny!!! bo to tak samo jakby zabił kogoś!! i natychmiast po śmierci trafia do piekła!!!, a nie nieba..., więc może ona zwyczajnie wierząca była:-) A JEŚLI BYŁA, to (co za tym idzie) oczywiste byłoby, że raczej by o tym wiedziała nie...??
Więc, gdyby się na przykład zabiła, to by do niego już nigdy nie trafiła...:-):-)

ocenił(a) film na 10
lalalalalalalalalalalal

Tak jest, jak w kraju, gdzie 90% społeczeństwa jest katolikami, znajomość Biblii to co najwyżej 1%.

Otóż samobójca idzie do piekła. Wątpię, by tam spotkała swojego ukochanego.

MaestroS

To jest jedna z hipotez, jednak moim zdaniem nie trzyma się kupy po prostu. Molly, zakładając, że była chrześcijanką już złamała "boże przykazanie"-zwiazek z Samem był intymny zaś małżeństwa nie zawarli. Zatem jeśli byłaby na tyle bogobojna, żeby wierzyć w piekło następujące po popełnieniu samobójstwa zapewne i w innych dziedzinach wykazałaby się większym przywiązaniem do wiary i nie cudzołożyła. :P Cudzołóstwo nie jest grzechem śmiertelnym , ale jest ciężkim. Poza tym, z tego co wiem, zgodnie z obecnym nauczaniem Koscioła "samobójcy mogą osiągnąć zbawienie, jeżeli samobójstwo jest wynikiem działania diabła, silnego stresu, poświęcenia, depresji lub innego zaburzenia czynności psychicznych"(Wikipedia wklejona dzięki przeświadzeniu o słuszności danych wynikającej z dawnej rozmowy z księdzem). Ocena należy oczywiście do Boga, jednak decydując się na samobójstwo można mieć nadzieję na korzystne rozstrzygnięcie podczas spotkania z Najwyższym. Poza tym fakt, że Sam błąkał się po ziemi i aby zostać wolnym musiał sam odnależć oprawcę raczej też nie pasuje do wizji prezentowanej przez największe religie..

Statystycznie może jest to 90% jednak w praktyce ludzi żyjących zgodnie z nakazami kościoła jest znacznie, znacznie mniej. Statystyka opiera się m.in. na liczebności osób poddawanych obrzędowi chrztu, a to w dużej mierze tradycja, kultura, w mniejszym rzeczywiste zaangażowanie w życie wspólnoty religijnej.

lalalalalalalalalalalal

Idąc twoim rozumowania, cudzołóstwo zdewaluowało się chyba dużo bardziej nieś samobójstwo. Grzechem śmiertelnym też nigdy nie było...

Cudzołóstwo widać dla Boga nie takie straszne skoro Sam na koniec filmu poszedł do nieba... a jakby nie było cudzołożył całymi latami.

"Poza tym, z tego co wiem, zgodnie z obecnym nauczaniem Koscioła "samobójcy mogą osiągnąć zbawienie, jeżeli samobójstwo jest wynikiem działania diabła, silnego stresu, poświęcenia, depresji lub innego zaburzenia czynności psychicznych"

Na końcu filmu u Molly nie dostrzegłem żadnym z opisywanych symptomów. Widziałem za to radość że "zbawienia" Sama, ukojenie, że poszedł do "góry" i przeświadczenie że za dobre życie też trafi do nieba i będzie z nim żyła długo i szczęśliwie.

Ostatni argument. Sam chyba nie po to cały film miota się na ziemi aby uchronić Molly, by ta na końcu popełniła samobójstwo i poszła (najprawdopodobniej) do piekła. Sam przecie nie poszedł tam od razu, bo jego "misją" było ją obronić by mogła żyć. A nie po to cały film stara się ją uratować, by potem patrzeć jak się zabija, prawda?



ocenił(a) film na 6
cxap

Wg katechizmu, grzech śmiertelny (powszechnie nazywany ciężkim) w postaci cudzołóstwa pomimo że może być mniejszego ciężaru niż np. zabójstwo nie traci na swoim znaczeniu w zakresie świadomego pozbawienia się miłości Bożej i stanu łaski, o ile jest to grzech świadomy dokonywany przy pełnej wiedzy o charakterze grzechu i dobrowolnie czyniony. Jednakże ostateczny osąd należy do Boga. Pan Jezus powiedział żebyśmy nie osądzali abyśmy nie byli sądzeni.

użytkownik usunięty
lalalalalalalalalalalal

Moim zdaniem glupio by bylo przedkladac milosc ponad zycie. Zupelnie jakby nie liczylo sie w zyciu nic wiecej poza byciem z ukochanym. Molly i tak kiedys umrze i spotka Sama, wiec po co przyspieszac ow proces? Nie to, ze jestem nieczula wobec uczucia milosci, ale po prostu niektore rzeczy robione w jej imie sprawiaiaja, ze mam ochote potrzasnac kims i kazac mu sie obudzic, bo uczucie przeslania mu caly swiat.

lalalalalalalalalalalal

Wielu ludzi traci najbliższe sobie osoby, a nie popełniają z tego powodu samobójstwa. Sam raczej nie chciałby, żeby Molly umierała - chciał, żeby żyła dalej i była szczęśliwa. A zresztą ciąg dalszy można sobie dopowiedzieć - tylko od ciebie zależy, czy będzie on optymistyczny :)

ocenił(a) film na 8
lalalalalalalalalalalal

Wybacz, ale to bzdury. Molly w rozmowie z Odą May wyraźnie podkreśla, że nie wierzy w życie pozagrobowe. Długo też nie chce uwierzyć Odzie May, że Sam z nią rozmawia. Jaki więc miałoby sens popełnianie przez nią samobójstwa?
Zresztą, nawet, gdyby wierzyła, i tak nie miałoby to sensu. Zabijanie się z miłości jest dobre dla Wertera, ewentualnie dla rozhisteryzowanych nastolatek (do dziś głośne są przypadki o rzucaniu się pod pociąg, bo ukochany zespół się rozpadł), a nie dla młodej, niezależnej, atrakcyjnej, rozsądnej kobiety.