mi najbardziej podobały się sceny z tymi CZARNYMI...... były naprawdę przerażające:) trzeba dobrze żyć, żeby oni nie przyszli.... ;)
Scena w której Whoopi oddaje czek zakonnicom :D rewelacja jak dla mnie.
No i oczywiście finał...
Mi najbardziej chyba podobała się scena z lepieniem wazonu z gliny, a później jak upada ramka ze zdjęcięm Molly i Sama.
Oddanie czeku zakonnicom... - rewelacja
czarty,diabły, kusiciele zła :)))))))))))))))))))))))))) ogólnie film rewelka popłakałem się :))))))))))))))))))))))
Najlepsza, jak dla mnie, była scena w windzie gdy Carl udawał kaszel i mówił o wysypce na jądrach xD oraz scena, w której Sam jako duch śpiewał
Whoopi, by zmusić ją do skontaktowania się z Molly :)
pierwsze co mi się skojarzyło z tymi CZARNYMI (:D) to cienie z 'Planescape torment' = D. zawsze je wspominałem ze zgrozą... brr odechciewa sie być 'bad to the bone'
Dokładnie... Coś w tym jest. Zauważcie, że jak przychodzą, (widać to za szczególnie za pierwszym razem), to wychodzą jakby z podziemi, a potem znikają w cieniach rzucanych przez śmietnik.... jakby z cienia wyszły i do niego powróciły..... brrrrr
Wracając do tematu.
Mnie najbardziej podobała się scena końcowa, kiedy Sam mówi Molly wreszcie, że ją kocha...
Takie romantyczne ah