Ja rozumiem, że internet prześciga się na ilość hater-ów Pattinson'a i że "Zmierzch" to wielkie G. Każdy ma do tego prawo, spoko. Tylko dlaczego patrzy się w tym filmie na niego przez pryzmat "Sagi"? Czasem tak jest, że poprzednia rola przylega do aktora, ale koniec końców trzeba też spojrzeć trzeźwym okiem na samą grę. Gra i postać jaką wykreował nie była nijaka. Świetnie zagrał biedaka, który zwąchując okazje, nie cofnie się przed niczym aby nachapać się ile wlezie. Postać Georga Duroy'a wykreowana przez niego była wyrazista. Ukazywała to jak prosty, na wpół piśmienny chłopak znikąd, dostaje się na salony za pomocą najprostszej żądzy na świecie. Do tego nie potrzeba inteligencji, tylko wprawy nabytej w różowym domku za zgodą burdel mamy. Na początku tępe rysy twarzy, jak na gościa bez przyszłości przystało, z czasem zaczynają nabierać wyrafinowanego szlifu, żeby na końcu przyprawić ją o szyderczy uśmiech, drwiący z każdego. I to widać! Na moją ocenę co prawda wpłyną niedawno obejrzany film: "Wodzirej" Falka. Tam historia kręciła się wokół rozrywki i sławy tu natomiast odwiecznej mamony, ale sposób upodlenia i machlojek był bardzo podobny. Dotarli do tego czego chcieli, ale czy mają wszystko? Z czasem po prostu zapomniałem że to Edward:)