Wiele osób zarzuca temu filmowi lewackość, zbuntowanie i promowanie "odchyłów" ja natomiast jako
wolnościowiec postanowiłem się trochę przyjrzeć na wątki związane z libertarianizmem.
Od początku zauważam specyficzne zachowanie V - z reguły stara się nie nadużywać przemocy dopóki sam nie
zostanie zaatakowany - wprawdzie nie zawsze się to sprawdza, chociażby motyw z Butlerem czy wysadzeniem
budynku - jednak przez pewien okres czasu miałem wrażenie, że trzyma go libertariański aksjomat nieagresji :)
W jednej ze scen V mówi do Evey, że budynek to tylko symbol, wizje świata realizują ludzie - jak wiadomo podstawą
liberalizmu i jego wszelakich gałęzi jest człowiek - z drugiej strony to także kwestia interpretacji. V to w końcu
anarchista - zależy więc jak podejdziemy do tej kwestii - w socjalizmie ważni są ludzie jako zorganizowany kolektyw,
zaś w liberalizmie jako suma oryginalnych, niezależnych jednostek. Mimo wszystko trąci jednak liberalizmem.
Inna scena - gdy V przychodzi do dr Surrige, mówi o tym, że rozlicza z czynów, a nie z marzeń (z których spowiadała
mu się pani doktor). Właściwie czysty libertarianizm (pewnie oczywiście niepozornie), nieważne są poglądy - mogą
one nawet dyksryminować jakieś mniejszości, dopóki dopóty nie dzieje się jej krzywda, nie używa się wobec niej
przemocy.
Kontrowersyjna wydała mi się kwestia, której już dokładnie nie pamiętam, ale V mówił coś na temat tego, że
przemoc jest potrzebna, żeby dążyć do wolności. W libertarianizmie przemoc (tj. przymus) powinna być redukowana
do minimalnych rozmiarów, a w stanie idealnym (anarchokapitalizm) do zera. Z drugiej strony jednak w obecnym
świecie pełnym ingerencji wielu podmiotów w życie i decyzje podejmowane przez jednostkę, chociażby państwowej
władzy, żeby zachować jako taki ład, pewna przemoc niestety jest potrzebna, ale nie powinna ona obejmować
obszarów, które dotyczą stricte prywatnych sfer człowieka. Przede wszystkim chodzi o przymus stosowany w
(rozsądnym) prawie. Inaczej po prostu rozrosłyby się samosądy, które libertariańskie nie są i mogłyby pochłaniać
niewinne ofiary.
Zauważalne jest też to, że V nie lubi broni palnej. Tutaj na pewno nie jest libertarianinem. I jeszcze to hasło w
ostatniej fazie filmu - pod tym ciałem kryje się coś więcej (idea), a wy macie tylko kule, które i tak wam się skończą -
mogłoby to sugerować, że władze wprowadzają broń ze względu na własne zachcianki. Inna sprawa, że jednak to
właśnie najwięksi zbrodniarze byli najczęściej przeciw dostępowi do broni, zwłaszcza że wtedy rozbrojone
społeczeństwo nie mogło im sprawić jakichkolwiek kłopotów.
No i anarchizm - też duży spór. Z jednej strony jako Akap rozumiem jego dążenia, ale niekoniecznie je akceptuję. Jak
już wspomniałem bowiem, samosądy nie są dobrym sposobem, a najbardziej odrzuca mnie to, że atakował
prywatną stację telewizyjną, co jest dla mnie karygodne jako osoby dla której własność prywatna jest jednym z
ważniejszych ogniw życia.