Ten film oparty jest na podobnym schemacie jak poprzedni Zapata Western Corbucciego, czyli "Mercenario", ale jest o wiele bardziej efekciarski. Pierwsze co się rzuca w oczy to bardzo mocna obsada aktorska (i to nie tylko w skali spaghetti westernów): Tomas Milian (jak zwykle koncertowy popis), Franco Nero, Fernando Rey i Jack Palanace (spec od czarnych charakterów w swojej życiowej roli). Na uwagę zasługuje też jeden z ciekawszych soundtracków Morricone, który jednak trochę ustępuje temu z "Mercenario".
Historia prościutka, ale opowiedziana z niesamowitą lekkością i według zasady "złapał Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za łeb trzyma". Bohaterowie mają całą masę przygód, w czasie których oczywiście sprzeczają się ze sobą i robią sobie na złość, a po piętach depcze im jeden z najciekawszych czarnych charakterów jaki pojawił się w spaghetti westernach: John ze swoją towarzyszką Marshą.
6 miejsce w moim Top 20 spaghetti westernów
Dużo lepsza rzecz niż "Mercenario", bardziej lekka, więcej tu humoru, przy czym scenariusz i wykonanie bardziej dopracowane. Ja w każdym razie bawiłem się świetnie, plus jestem urzeczony muzyką- genialny motyw tytułowy. Warto.
Dla mnie też wydaje się lepszy niż "Il Mercenario". Widać postępy w grze aktorskiej Franco Nero - to już nie jest "drewniany" Django z 1965r. No i Jack Palance palący non stop "lokalne zioła" ;-) - nie do przebicia.