Uratowało ten absurd co dział się na początku jak i w połowie... Ta część jest ... Nijaka. Nawet nie wiem co mam napisać bo wyszedłem z mieszanymi uczuciami jakie moje oczy widziały na tym seansie.
"Ostatni taniec",jak i poprzednie części obejrzałam.Już jedynka i dwójka były dla mnie mocno przeciętne,ot przyjemna rozrywka bez zbędnych zachwytów,toteż po najnowszej produkcji Sony nie spodziewałam się niczego innego.Z drugiej strony mam trochę żal do twórców trójki,że w taki a nie inny sposób potraktowali postać Patricka Mulligana.Z pewnością wielu fanów komiksów Marvela po końcowej scenie z dwójki liczyło na pojawienie się postaci symbionta Toxina,który kojarzony jest z Mulliganem jako swoim pierwszym gospodarzem.Rozumiem,że twórcy mają pełne prawa do tego aby decydować o tym jak będzie wyglądać ich dzieło a film nie musi być dokładną kopią komiksu jednak pewne rozczarowanie widza pozostaje.Toxin to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symbiontów w Marvelu a tymczasem odnosi się wrażenie,że inne,trochę mniej znane symbionty dostały większy czas ekranowy niż Mulligan i jego inny symbiont (równie dobrze w obsadzie mogłoby w ogóle nie być Stephena Grahama i jego postaci bo tak naprawdę twórcy filmu potraktowali go mocno po macoszemu).Pozostaje mieć nadzieję,że doczekamy się jeszcze komiksowej produkcji z postacią Toxina i nie obraziłabym się,gdyby to Stephen Graham ponownie wcielił się w postać detektywa Pata Mulligana (odnoszę wrażenie,że gdyby Stephen miał dobrze rozpisaną swoją rolę to mógłby dużo wnieść do tej marvelowskiej postaci,gdyż to bardzo zdolny aktor).Pożyjemy,zobaczymy.