...samemu sobie, że da się to oglądać. Kinową premierę w 2018 roku olałem całkowicie, zwiastuny i opinie zajmomych mnie nie przekonywały, zaś doniesienia i wywiady z twórcami mówiące o problemach, dokrętkach i przemontowywaniu skutecznie odstraszały. Film pierwszy raz, od początku do końca, obejrzałem dziś i...na Innosa, jakie to było głupie! Nie, nie słabe. Nie obraźliwe ani odpychające - po prostu głupie. Festiwal niekonsekwencji, zlepek niepasujących do siebie scen, a do tego drętwie postaci podejmujące absurdalne decyzje, które nie wynikały w zasadzie z niczego. Klasyczny przykład filmu, który nie wie czy ma być superbohaterskim blockbusterem, horrorem z motywami sci-fi, czy głupią komedyjką pełną "wujasowych" żartów. W efekcie jest jak kawa Nescafe, czyli 3w1. Bardzo nieudolnym i walącym sztucznością trzy w jednym, którego smak mógł cieszyć 25 lat temu, gdy był nowy i świeży. Dziś jest jedynie zwietrzałym i zalatującym pleśnią produktem, który moment swojej świetności miał w weekendowym kinie familijnym z Polsatu pod koniec lat 90.
Ja miałem taką nadzieję przed obejrzeniem filmu, gdy poznałem obsadę filmu, lecz gdy już nadrobiłem film, to zrozumiałem oceny krytyków, a i tam moim zdanie są one łagodne. Film w moim odczuciu jest niestety katastroficzne tragiczny i już mówię, dlaczego po pierwszy otrzymujemy posiatkowaną wersje, po drugie tak jak słusznie zauważyłeś, gatunkowo też nie zaliczyłbym do żadnego gatunku filmowego, a już na pewno nie do boddy horroru, które Sony pierwotnie zapowiadało. Najsmutniejsze jest to, że Venom nadal ma potencjał na znakomity psychologiczny horror, a Sony postanowiło ostatecznie przerobić film tak, aby film masowo na siebie zarobił, nie miało natomiast dla studia znaczenia, o jakim bohaterze tworzą film. Natomiast najbardziej zadziwiające były słowa reżysera, który odniósł się do krytyki filmu rzucając odpowiedzialność na oceny z rotten tak jakby na rotten krytykami byli boty. Natomiast to i tak nie ma znaczenia, bo widowni się podobało, bo przecież film na siebie zarobił, co jest kolejny bzdurnym wnioskiem, bo zarobki nie mają nic wspólnego z opiniami widzów a tym bardziej z jakością filmu.