Niedługo przed samą premierą Venoma pojawiło się wiele informacji, które skłaniały do myślenia, że najprawdopodobniej nie wyszło z tego cokolwiek, co byłoby warte uwagi. Obniżony rating z "dla dorosłych", dla widzów od 13 roku życia. Większość recenzji były zdecydowanie niepochlebne. Rzekome słowa Toma Hardiego o 30-40 wyciętych minutach z jego udziałem, które według niego były bardzo dobre. Niskie średnia oceny na forach internetowych. Mając to wszystko na uwadze, poszedłem do kina z założeniem, że raczej będzie dosyć słabo. Oczywiście trudno nie przyznać, że wszystkie te oceny i recenzje nie mają żadnych solidnych podstaw. W filmie pojawia się co najmniej kilka dosyć absurdalnych sytuacji. Jeden, czy dwa zwroty akcji mają dosyć komiczne podstawy do rozwijania dalszej akcji. Drugoplanowe postaci nie są beznadziejne, a są po prostu nijakie, bez wyrazu. Ich motywacje i działania są ukazane w sposób raczej banalny. Widać też cięcia pomiędzy scenami, które bardzo szybko przenoszą do sytuacji zupełnie innej pod kątem emocjonalnym. Jednakże, jest to cały czas blockbuster, film z uniwersum superbohaterów, gdzie sama konwencja nie pozwala na wyciśnięcie znaczenie więcej z tych komiksowych postaci. Największymi zaletami są Tom Hardy w roli Eddiego Brocka, Venom i sposób budowania tej postaci, który pozytywnie mnie zaskoczył oraz sceny walki i ogólny klimat pasujący do Venoma. CGI nie uważam ani za bardzo dobre, ani też za słabe. Jest wg mnie po prostu dobre i nie raziło mnie nic z tego po oczach. Jeśli ktoś lubi oglądać filmy o superbohaterach, to raczej mu się spodoba. Nie spodoba się głównie wtedy, gdy dużo lub bardzo dużo oczekiwało się od tej produkcji lub gdy ktoś nie przepada za MCU i DC. Podobało mi się to, że tragedia z humorem są całkiem nieźle wyważone. A, i jeszcze ten dźwięk przy pojawianiu się symbionta, jakby był wklejony z parku jurajskiego od t-rexa