Sztampowa fabuła którą można przewidzieć od a do z już po 3 minutach seansu z mnóstwem dziur fabularnych. Wymęczone z wielkim bólem pseudo śmieszne momenty. Napisane na odwal dialogi. Tandetne CGI rodem z reklamy domestosa. Beznadziejna finałowa walka bazująca na klasycznym w tego typu filmach wzajemnym rzucaniu się o ściany i aktorstwo na poziomie filmów Asylum. Jedyną osobą z całej obsady która jako tako się starała był Tom Hardy. Jako mamroczący, wymięty, spocony, skacowany facet był dość wiarygodny w roli nosiciela kosmicznego pasożyta. Niestety dokładnie w ten sam sposób wyglądał i się zachowywał także przed jego zdobyciem, co świadczy o tym, że nie miał pomysłu na rozwój postaci. Najgorszy w tym filmie był jednak Ahmed odgrywający rolę głównego złego. Tak papierowego złoczyńcy to już dawno nie widziałem. Powinien dostać jakąś nagrodę za najbardziej przeźroczystą rolę w 2018 roku.
Nie mam oczywiście pretensji to twórców, że właśnie w ten sposób ten film zrealizowali. Film to produkt jak każdy inny i ma się sprzedawać jak najlepiej a to, że najlepiej sprzedaje się dzisiaj kino fastfoodowe to nie wina twórców tylko widzów. Gdyby Sony podeszło do tematu ambitniej to nawet przy tej samej akcji marketingowej film zarobiłby pewnie z 8 razy mniej.