Dotychczas filmy, które będąc barwnymi adaptacjami komiksowych światów, przedstawiały nam sylwetki bohaterów: mężnych, walecznych herosów, którzy potrafili przeciwstawić się niepojętemu złu, mocarnemu lub reprezentującemu klasę solidnych przestępców, superłotrowi albo sylwetki anty-bohaterów, którzy goniąc za własnymi interesami wybrali inną drogę wykorzystania swoich nadludzkich możliwości. Tak obrazowałem sobie w moim umyśle, w formie ,,myślowej projekcji" własne, osobiste wyobrażenie o "Kinie Adaptacji Komiksowych", aż do czasu, do momentu obejrzenia "Venoma" - w technologii "IMAX 3D", oczywiście, choć format w tym względzie nie ma aż tak dużego znaczenia.
Film od początku do końca, mimo pojawiającej się w pierwszej fazie jego trwania lekkiej stagnacji napięcia - zapewne w celu poznania porywczej, gdzieś tam zagubionej, wstydliwej natury Eddiego Brocka emanował niesamowitą gęstą od misterium atmosferą, potęgowaną po wielokroć - a nie było to zbyt pompatyczne - za każdym razem, gdy na ekranie pojawiał się Eddie, a szczególnie ta jego wersja prowadząca specyficzne rozmowy z symbiotem - i tu ciekawe - posiadającym świadomość, cel istnienia, podpiętym pod Układ Nerwowy Brocka.
"Venom" to wyjątkowy film, do którego mój wyrażany do niego szacunek nigdy nie wygaśnie; tak robi się Kinowe Adaptacje komiksowych Uniwersów: bez motywu superbohatera, antybohatera i drużyn nie wiadomo jak dzielnych herosów. Zostaje tylko mroczna, zjadliwa, o odrażającym charakerze i wyglądzie postać, która z Uniwersum Marvela można rzec po prostu się wywodzi. Mówiąc krótko, produkcja ta, to obraz kinowy o losach ,,jednej z wielu indywidualności" z Komiksowego Świata, który w 90% kojarzony jest z superbohaterami.
Wizualizacja abominacyjnego cielska "Venoma" to niesamowite potrafiące zatrzymać oddech w płucach ujmujące doznanie. To graficznie rzecz biorąc: spektakularna, niecodziena robota; zawziętość tej bestii wyrażała się w każdym jej ruchu, a falujące mackowate wrzeciona obłej masy pierwotnego Symbiotu, który był żywym, klasyfikowanym w innej skali egzystencji, organizmem, potrafiła zgorszyć, sparaliżować i wprawić w obłędny nastrój. Dialogi, ba, solidna więź, która wytworzyła się między Eddiem a Venomem,[spoiler] to coś czego się nie spodziewałem, coś, co cały czas próbuję jeszcze zrozumieć i zanalizować; to było nieziemsko ekscytujące! Ich relacja poszła w tak specyficznym kierunku, że koniec końców ,,pasożyt" zdecydował się oszczędzić Ziemię, zostać w ciele Eddiego, któremu da określoną swobodę działania, a samemu póki nie zagrażają mu inne Symbioty, korzystać z iluzorycznej wolności.
Dziwnie niecodzienne w "Venomie" wydaje się być słabe zaangażowanie Carltona Drake'a aka "Riot", jako niby solidnego przeciwnika dla Symbiota Eddiego. Jako Riot widzieliśmy my go przez krótki moment, przy czym jego walki z Venomem były fenomenalnie wykreowane. Niestety na ambicjach zrobienia z Ziemi domu dla milionów jemu podobnych form życia się skończyło. No cóż, zginąć w tak głupi z lekka infantylny sposób: spłonięcie w wyziewach ognia eksplodującej rakiety nośnej "Life Foundation", to urąganie potędze "Riota". Niezrozumiałe dla mnie jest to, że Venom przetrwał kontakt z ogniem, i Eddie, a na to wygląda, zachował go dla siebie, jak na symbiotycznego kumpla przystało.
Woody Harrelson w roli Carnage'a w scence po napisach, ależ to było intrygujące i obłędnie psychologicznie mroczne. Panie i Panowie szykuje się sequel.
Przy tym zdjęciu można było poczuć nagły odpływ tlenu z organizmu oraz nabawić się histerii godnej jumpscare'owych horrorów. Niesamowite!
http://www.joblo.com/assets/images/oldsite/images_arrownews/656hardyve.jpg
Venom - drapieżnik doskonały. Moja ocena niniejszego filmu: "9/10"
Nie zgadzam się z tą opinią. Scenariusz do "Venoma" cofa wiarygodność adaptacji komiksowych jako czegoś ambitniejszego, niech tu wyznacznikiem jakości będzie trylogia Nolana i to jak on potraktował materiał źródłowy. "Venom" przede wszystkim pozbawiony jest jakiejkolwiek psychologii czy logiki i konsekewncji. Brak umiejętnego zbalansowania tonów w jakich historia ma się poruszać, zbędne wątki jak np. ten narzeczenstwa czy laboratorium. Twórcy piszą "od szablonu", jednak i w tym są niekonsekwentni. Budowane jest napiecue pod przemianę głównego bohatera, która nie nastepuje. Komiksowy Eddie był jednak przegrywem a filmowy Eddie startuje z pozycji, że ma absolutnie wszystko. [Spoiler] Nawet wówczas gdy świat mu się kończy to nie jest to początek do przemiany[/Spoiler] On przez całą historię nie ewoluował. Dlaczego więc Venom tak dobrze się czuł w jego organizmie? Tego scenarzysci nie pociagneli. Interesujące bylo dla nich to, że ma być dużo wybuchów, ma być nawalanka. Taja adaptacja to argument dla tych ci komiksowe adaptacje nazywają dziecinnymi. Venom jako adaptacja komiksiwa jest szkodliwa.
Gusta pozostaną gustami, i żaden człowiek tego nie zmieni. "Venom", już nawet jako projekt był skazany na kontrowersję i niespójność w ocenie i odbiorze przez fanów. Racja, jest to szkodliwa forma kina adaptującego komiksowe historie, gdyż jest ona inna niż wszystko, co do tej pory z takimi adaptacjami się wiązało. Fani mogą tego nie zrozumieć, nie zaakceptować takiego przekazu filmu. Możliwe, że tego symbiotowego, mrocznego obrazu, z dziwnym przekazem psychologicznym przyciskającym narrację, nie dało się inaczej przedstawić, niżeli to, co mamy przyjemność oglądać obecnie w kinach; taka jest natura Venoma. Ewentualnie podniesienie progu wiekowego dla oglądającyh ten film, czyli zrobienie go bardziej drastycznym, wulgarnym - takim jaki powinien być scalony z ciałem Brocka filmowy symbiot, mogłoby zmienić wydźwięk filmu, ba, raczej zrobiłoby to napewno.
Nie akceptuję też twierdzenia, że to przez kategorię wiekową jest gorszy. Polecam popatrzeć na filmy choćby z lat osiemdziesiątych z kategorią mniejszą niż R a legendarne, napiszę tu tylko kilka z brzegu: "Poszukiwacze zaginionej Arki" , "The Monster Squad" , "Gremliny" , "Pogromcy Duchów"
"Venom" jednym będzie się podobał, a drugim nie. Mówiąc łopatologicznie: życie... Zamiast złączyć fanów film ich podzielił. Zresztą, jest to takie dzieło, które nadaje się na dłuższą dyskusję i analizę. :D
Pozdrawiam!
P.S. Filmy, które wymieniłeś to świetna rzecz, eksperymentalna, ale jednak będąca częścią klasyki. Któż nie kocha małych, psotliwych Gremlinów...