Chyba nic mnie bardziej nie zirytowalo. Pal sześć żenujące dialogi, czerstwy humor czy koszmarny montaż. Obrzydliwie prezentuje narzeczenstwo. Coś tak nie trwałego, tak tymczasowego, że po prostu nie warto budować relacji, taki wniosek. Co zrobił Eddie w filmie? Wykorzystał narzeczoną przez co ta straciła pracę. Ich relacja trochę już trwa i nagle ona mu oddake pierścionek a on: "whoaat" i później pół roku mija a ona ma faceta. Ja nie wiem czy to świat tak się stoczył czy scenarzyści wyszukali taki przypadek by w jednym momencie, w dwie (a może trzy?) minuty zerwać zaręczyny i jak widać bohater był z tym spoko przez pół roku, późnej mu się wzięło i stesknilo. Co to za wzorzec dla nastolatków do których jest ten film adresowany ?! :/
Tez mnie to zszokowalo. Ze tak po prostu przestal dla niej istnieć jakby to byla świeża znajomość a nie związek z perspwktywa na ślub.
Jestem Ci te ocenę umotywowac i to nie tylko tak jak wyżej ale skoro ludziom podoba się film bk jedną z kategorii jest "MARVEL" albo "BO TU GRA TOM HARDY" to ja pytań nie mam
TAAAKI FILM! Przecież to "Lawrence z Arabii"! Jak masz lat dziesięć mentalnie to ja się nie dziwię, że ten film to dla Ciebie niemalże arcydzielo. Dzbanuszku.
Po pierwsze: ten film opowiada o obcym, którym pożera ludziom głowy, a ty doszukujesz się w tym wzorców?
Po drugie: wyraźnie jest powiedziane, że to nie był pierwszy taki wybryk Brocka i że po prostu przegiął pałę. Z drugiej strony - polecam dorosnąć, może wtedy nie będziesz bagatelizował problemu jakim jest niszczenie kariery drugiej, szczególnie bliskiej osobie.
Po trzecie: a dlaczego niby znalezienie sobie kogoś w pół roku jest nie tak? Laska miała iść do zakonu czy co, żebyś był zadowolony? Co jest nienormalnego w tym, że ludzi szukają związków, żeby zapewnić sobie stabilizację i poczucie bezpieczeństwa? Dorośli szybciej nawiązują relacje, bo są bardziej poukładani i bardziej odporni na złamane serduszka, to nie nastolatkowie, którzy docierają się przez pięć lat.
"Polecam dorosnąć" diagnoza psychologiczna na portalu filmowym, lubię taką prywate 10/10. Z Twojej wypowieddi wynika, że już takie historie przerabiales i jesteś ekspertem.
I zerwanie zaręczyn na ulicy uznasz za dobre miejsce pewnie jak każde inne i pewniepewnie powiesz, że mam dorosnąć, bo tak przecież robią dorośli. Nikt przecież czasu sobie nie będzie marnowal, krótko i zwięźle a nie pitu pitu
Wyraźnie zaznaczyłem dlaczego uważam, że powinieneś dorosnąć. Może jak już dorośniesz i znajdziesz sobie pracę to zaczniesz doceniać proste rzeczy jak na przykład to, że bliska ci osoba nie rzuca ci kłód pod nogi... A przepraszam, do tego jeszcze powinieneś znaleźć sobie dziewczynę.
A potem w drugą stronę. Kompletnie bez powodu wraca do Eddiego, chociaż jest w związku z innym mężczyzną. Ale kto wie, może ich miłość przywróciło wspólne zjadanie głów? To ma sens.
Chciałbym zwrócić uwagę wszystkim mówiącym że film był dobry, na 1 scenę gdyż nie ma sensu się rozpisywać nad takim chłamem. Przypomnę tylko o sytuacji, w której venom mówi Eddiemu że siedzi w jego głowie i wie o nim wszystko, po czym w następnym ujęciu dopytuje się kim jest Anne. Scenariusz był pisany przez przedszkolaków. Jedyną dobrą stroną były efekty specjalne, uważam że venom pod względem wizualnym wyglądał na prawdę dobrze. Pominę już wszystkie inne wątki, które tak bardzo chcieli zakończyć i przyspieszyc że nie zdążyłem poczuć więzi z żadną postacią. Nawet venom był miernie napisany. O wiele za szybko stał się dobry i nawet nie wiemy z jakiego powodu, bo że przekonały go uczucia jakiejś pomniejszej formy życia, którą się dosłownie żywił wydaje się mało prawdopodobne.
No tak, Twoja argumentacja jest nie do obalenia...a może symbiont powiedział mu tak, żeby nosiciel uznał że jest na przegranej pozycji i nie ma sensu z nim walczyć. Mógł po prostu kłamać. Idąc Twoim tokiem rozumowania, mógłbym nazwać chłamem 90% filmów. Według mnie ekranizacja dobra. Komiksowy Eddie był przedstawiony jako straszny egoista i egocentryk, nowego chłopaka tej laski by zabił, wmawiając sobie że robi to w szczytnym celu.
No i jeszcze kwestia wystawiania jedynki bo w złym świetle pokazano związek i narzeczeństwo, litości. Venom to nie Superman i pastelowy świat.
Wystawilem 1 nie z powodu tego wątku a chaosu i podejścia do widza jak do idioty, któremu da się byle jak zrobiony film i ten będzie kontent, bo zobaczy Venoma albo zobaczy Toma Hardyego. Realizacyjnie to koszmar. Skoki z jednego tonu w drugi, montaż podobnie, praca kamery i te latanie po ekranie aby dodać dynamizmu a schować biedę budżetową. Do tego scenariusz zakładający, że nie ma co bawić się w niuanse, nie ma co angażować się w historię. Narzeczenstwo Eddiego jest tak koszmarnie napisany i nie dlatego, że tak się kończy, tylko przez to jak jest pokazany, w stylu komediii romantycznych z TVNu i podobnie praca. To są ważne elementy w jego świecie, fundamenty jego egzystencji miłość oraz praca reporterska. Tymczasem scenarzyści dali na ten segment może 10 minut i jak ja mam z tym bohaterem złapać porozumienie jak ja nie wiem kim on jtak naprawdę jest. Wiem tyle co powiedzą o nik inni, bo mówi się o bohaterze dużo, zamiast pokazać go jak sam to robi. Inna sprawa, że on niby był taki okropny ale zachowywał się tak, że nie dało się go nie lubiec. Sympatyczny, życzliwy i pomocny. Legenda dzielnicy niczym Rocky Balboa. Niby traci pracę, narzeczoną, nigdzie nie chcą go zatrudnić ale po polpolma roku ma jednak tyle pieniądze by chadzac do baru, na to by rzucic dwadzieścia dolarów kobiecie za gazetę. Heheszki zabiły ten film. Podobnie jak "Predator" zamiast grozy wybrano slapstick jak z Vegi. I nie chodzi o to, że uwazam Venoma za postać poważna, w Venomie bylo od zawsze dużo humoru. Tu chodzi o jakość. Za mało grozy, za dużo zabawy rodem z przedszkola. Venom jest taki fajny, szkoda że już go nie ma. Taki tekst gdzieś w filmie pada i o ile mnie pamięć nie myli Venom był pokazany na początku jako zagrożenie ale w związku z tym, że pokonał innego symbiota już jest na tyle okej, by zrobić z niego protagoniste. Szybko!
Zero konsekwencji. Tytuł zarzuconego tematu - wątek narzeczeństwa. Mówi Pan o tym, że choć montaż kiepski, to nie jest on główny problem. Jest nim właśnie podejście do narzeczeństwa. Ileż niuansów w filmie o superbohaterze potrzeba? Tego typu kino nastawione jest na akcje. Jestem fanem Venoma (mój ulubiony bohater komiksowy), dlatego też moja ocena może być zawyżona, przyznaje. Wprowadzenie treściwe, film rozkręca się stosunkowo długo ale osoby nieznające universum nie pogubią się. Jako że jestem fanem kina klasy B, mógłbym polemizować w kwestiach montażu i podrzucić parę tytułów, mających poważny z nim problem. Ja w każdym razie nie czułem się zagubiony w tym co widzę na ekranie i nie dostrzegłem jakiegoś strasznego chaosu. Dwie rzeczy wiem na pewno:
- film z całą pewnością nie zasługuje na ocenę 1
- nie wdaję się w polemikę z ludźmi agresywnymi, zarzucającymi innym analfabetyzm, tylko dlatego że mają inną opinię czy poczucie humoru (jak w przypadku Pani Zofii poniżej).
Zgadzam się że film nie był aż tak zły na 1, ciągle jednak miał wielki potencjał i po prostu go nie wykorzystał. Zrobili film żeby dzieciaczki też mogły obejrzeć. Moim zdaniem gdyby był to R rated film to wyglądałby o wiele lepiej. Wątek romantyczny w ogóle mam gdzieś, bo po prostu był za krótki, zbyt dziwny i jak już powiedziałem, nie miałem okazji poczuć więzi z żadną postacią, tj. nie wczułem się w ich związek. Walka riota z venom była po prostu dziwna, zbyt szybka i w 50% nie widoczna, przez kamerę. Mimo wielu minusów tego filmu, według mnie, największym był po prostu pośpiech, gdyby nie zaczynali tak wielu wątków tylko skupili się na paru, np. mrocznej stronie venoma, na początku lub gdybym dostalł więcej informacji o riotcie, to ostatnia walka nie była by taka czerstwa i nie interesująca. Skoro jesteś takim fanem venoma może wiedziałeś od razu więcej i nie potrzebne ci było backstory, ale z perspektywy gościa, który po prostu lubi to co robi Marvel i czytał w życiu tylko parę komisów, film po prostu ssie.
Tak, walka na końcu rzeczywiście mogła być zrealizowana lepiej. Liczyłem że twórcy wzorując się na Deadpoolu, zrobią film dla dorosłych. Moje nadzieje ostatecznie rozwiały się w dniu premiery, gdy kupując bilety, zobaczyłem że jest wersja z dubbingiem. Po seansie byłem jednak zadowolony bo trochę tej przemocy tam było a i Venom nie został pokazany jako szlachetny rycerz na białym koniu.
Venom był pokazany wpierw jako złoczyńca ale w trzevikm akcie został ustawiony ostatecznie jako protagonista pomimo tego, że był wpierw lansowanylansowanyzagrożeniem na ekranie jako zagrożenie i zło wcielone. W relacji Venom - Brock jest Deadpoolowy ton opowieści i te żarciki takie heheszki.
Czytając czasem niektóre wypowiedzi innych to aż sie w kieszeni nóz otwiera, ten film nie jest o parze kochających sie ludzi, tylko o obcym z innej planety, i jeśli chodzi o mnie to film rewelacja, humor czerstwy hmm...będąc w kinie co najmniej przy 5 scenach cała sala śmiech, więc nie rozumiem chyba ty masz jakieś ciężkie poczucie humoru.A do tego smaczek pod koniec o Cletusie Kasady i zapowiadającym sie prawdopodobnie carnage albo venom 2.Czekanko mocno, film bomba polecam mocno :).
Ludzie to jednak jak widzę mają mózgi zaamerykanizowanie tak bardzo, że aż trudno im.jak widzę podjąć się analizy filmu pod kątem realuzacyjnym chociażby. Analfabetyzm filmowy, zgroza
Nie no ta, twoja jest racja i koniec, reszta sie nie liczy.Czyli film do bani i lecimy dalej.
Sa ludzie którzy próbują się doszukać wszystkiego w różnych gatunkach filmow, nie mają poczucia humoru i kij w dupie. Nie ma co z takimi dyskutować :)
Wątek miłosny to już pół biedy. Miałem okazję obejrzeć ten film wczoraj i po prostu żałuję tego. Nie wiem czy to wgl da się nazwać filmem.Miał być horror a wyszła z tego jakaś komedia.Siedząc na sali ludzie śmiali się z tej produkcji co pięć minut
UWAGA SPOILERY!!!!
Dobra zacznijmy od tego,że owy film jest strasznie pogmatwany oraz ma za szybką fabułę. Brock jest dziennikarzem,ma dziewczynę,odnosi jakieś sukcesy. Nagle zostaje wykopany,ponieważ nie spełnił pewnych wymóg,zaczął wtrącać się w nie swoje. Oczywiście potem dostaje wsparcie. Włamuje się do miejsca,które jest jednym z najbardziej strzeżonych obiektów. No właśnie widać xD Tak strzeżone że byle dziecko by temu podołało. Nie wiem jak inni,ale ta scena mnie meega rozwaliła. Przejdźmy teraz do tego gdy nosiciel spotkał swojego żywiciela. O ile się nie mylę Eddie w komiksach był zły to szpiku kości,to cwaniak,taki pewniaczek,którym kierowała zemsta na postaci,której oczywiście w filmie nie mogło być.Tutaj to taka łamaga bojąca się wszystkiego. Ma niesamowitą moc,może wiele,a on nie chce tego wykorzystywać(scena z dachu). Do tego zjada ludzi? Tego nigdy nie robił!! Był kiedyś taki wątek,ale nie ma co na niego zwracać uwagi(jest nieistotny,na potrzeby czegoś). Sam plan symbionta jest równie głupi,niedorzeczny i pozbawiony jakiegokolwiek sensu. On powinien namawiać Eddiego do różnych wybryków,a nie być potulnym barankiem. Ostatnia część filmu,która również nie ma ładu i składu kiedy to Eddie znowu otrzymuje symbionta. Jakim cudem jej nic się nie stało?Przecież symbiont jest niestabilny,było wszystko na początku wyjaśnione oraz ten moment kiedy w końcu widzimy naszego antagonistę jak to w głupi sposób otrzymał tego gluta xD Mógłbym tak bez końca,ale nie ma co. Lubię samą postać oraz uniwersum Marvela,ale ten film jest kiepski i to bardzo. Jak wam się podoba to dobrze. Film ma być rozrywką.Jako odmóżdżacz pewnie spoko się sprawdza,ale nie da się tego nazwać jakimś wybitnym dziełem. Do obejrzenia na raz i tyle w sumie. Aktorstwo moim zdaniem spisuje się dobrze,ale to za mało by podciągnąć tą produkcję.Scena po napisach jest dość ciekawa,ale trochę mnie przeraża sama myśl po niej.