Venom poza przyziemną i banalną rozrywką nie jest w stanie zaoferować nic więcej. Jedynie Hardy pozwala doczekać do końca seansu. Za dużo skrótów fabularnych, przeskoków, tłumaczenia. Akcja mało płynnie przechodzi od grozy do komedii. Olbrzymi potencjał bohatera i znakomity Hardy nie wystarczyły, bo znów Hollywood oddaje nam film pocięty, nieskładny, chaotyczny, którego ostateczny obraz ewidetnie zmieniany był zbyt wiele razy w trakcie realziacji.
Recenzja: http://kulturacja.pl/2018/10/venom-recenzja/
Bardziej zgodzić się nie mogłem, bardzo banalny. Ten film sam nie wie czym chce być, komedią romantyczną, może Marvelowskim odmóżdżaczem a może klimatycznym kinem grozy.
Walki ultra-nieciekawe -> kukiełka CGI Venoma pośród kukiełek GCI policjantów rzuca ich na lewo i prawo...
Finałowa walka za dużo ma z walką o ocalenie świata z Marvelów, Venom to nie ten typ, to anty-bohater.
Happy end na końcu... co do cholery!? Nikt w Sony nie czytał komiksów z Venomem? To postać upadła, dlatego pomimo bycia dobrym w głębi serca Brock tak naprawdę jest zły, coś takiego jak szczęśliwe zakończenie nie powinno mieć tu miejsca. Życiowe porażki Brocka to element który robi z niego tak gorzką postać. Zamiast trafić do celi z Kasadym on jedzie tam by przeprowadzić z nim wywiad... co to ma być!? Zresztą Woody w peruce wyglądał komicznie.
Kolejny minus to antagonista, na początku gdy pokazany był jako ktoś bezprecedensowy po tym jak zniszczył Brocka naprawdę rysował się na ciekawą postać jednak po całych tych gadkach o globalnym ociepleniu stał się nudny, przewidywalny, nie logiczny i w gruncie rzeczy bezużyteczny, bo prawdziwy przeciwnik to Riot który też wypadł miernie. Po co była ta cała sekwencja z uciekaniem z furgonetki i zmianą ciała? Bez sensu, chyba tylko po to by wydłużyć film.
Z plusów podobała mi się sekwencja gdzie Brock świrował, gdzie była pokazana jego przemiana. Jak zaczynał jeść jakieś kości ze śmieci po czym wszystko zwrócił. To fajnie pokazuje jego przemianę, że to nie było takie hop siup, przy okazji Hardy to świetnie zagrał i niektóre gagi przy tym były śmieszne.
Tyle odemnie, nie sądziłem że to powiem ale bardziej polecam iść do kina na nowego Predatora. Lepiej wydane pieniądze.
Dla mnie ta przemiana była najgorsza. Ludzie się śmiali jak właził do akwarium z homarami ja robiłem facepalma. Jedzenie śmieci spoko ale całe te głupkowato śmieszkowate ciotowane zachowanie Brocka w ogóle nie przypadło mi do gustu. Zgadzam się że nie wiadomo co to do końca jest, miało być mrocznie a wyszła taka mroczna komedia z happy endem.
"To postać upadła, dlatego pomimo bycia dobrym w głębi serca Brock tak naprawdę jest zły, coś takiego jak szczęśliwe zakończenie nie powinno mieć tu miejsca"
To co było w komiksach nie ma tutaj znaczenia. To inny Brock i inny Venom. To nie jest adaptacja komiksu i nawet nie próbuje nią być. Nic dziwnego, bo nie dałoby się zrobić Venoma wiernego komiksom z pominięciem Spider Mana, który był z nim związany. Tutaj tego nie ma. Zostało to stworzone od nowa. Nie ma więc sensu narzekanie, że jakaś postać jest inna niż w komiksie, widząc, że film adaptacją komiksu nie jest i nie próbuje nią być. Można by teraz krytykować twórców za to, że zamiast bazować na komiksie to stworzyli postać od nowa, ale to już inny temat.
Zgodzę się natomiast, że antagonista nie został przedstawiony jak należy. Jak sprawa z antagonistą się rozwiązała to zapytałem siebie tylko "Co, to już?". O ile nowy Brock i Venom mi się podobali, o tyle Drake i Riot pozostawili u mnie niedosyt.
Napisałem "adaptacja", miałem na myśli "ekranizacje". Venom jest adaptacją komiksów, nie jest jednak ich ekranizacją.
Najpierw mówią że film będzie bazować na ,,Lethal Protector" a potem że nie wolno oceniać filmu przez pryzmat komiksu bo to inny Brock, inny Venom...
No ale ok, nie wszystko musi być identyczne moim problemem jest raczej to że pozbawili Venoma tego co czyniło go wyjątkowym. Dam ci analogiczny przykład.
Wyobraź sobie film o Spider-Manie gdzie Peter Parker nie ma ciętego żarciku, nie śmieszkuje, nie buja się na sieci przez miasto, nie umarł mu wujek Ben, nie ma cioci May i tak w zasadzie gra go 50 letni Azjata.
Zawsze można powiedzieć że ten film to nie komiks i nie ma sensu narzekać.
Czyli co? To co czyni Spider-mana Spider-manem to tylko kostium?? A cała reszta nie ma znaczenia.
Ja sądzę że nie i podobnie jest z Venomem. Czarny glut i zęby nie czynią Venoma Venomem, to tylko jedna z wielu cech Venoma. Nie mówię tu że film MUSI być idealnie identyczny jak komiks ale fajnie by było gdyby było czuć że to ta postać a nie coś co ubrało się w jej kostum. I szczerze wierzę że da się zrobić Venoma bez Spider-mana.
Dla przykładu Nolanowski Joker całkowicie odbiegał od tego do czego przyzwyczaił nas komiks a jednak czuć było że to Joker. Mimo iż wyglądał odrobinę inaczej, mówił innym głosem i każdemu przedstawiał inną genezę swojego powstania to wciąż czuć w tej postaci cechy wspólne które posiadają komiksy, filmy animowane i inni Jokerzy przedstawieni wcześniej.
Mówiąc wprost Venom nie jest dla mnie dobrym Venomem jeżeli nie jest postacią tragiczną, taką jaką jest w komiksach. Nie dlatego że tak było w komiksach, tylko dlatego że ten element nadaje tej postaci jej unikatowy wydźwięk. Przynajmniej ja tak uważam.
Tymczasem filmowy Brock to tylkowy przykład "Od bohatera do zera a potem znów do bohatera".