Wiem, że to dziwne, ale "Volver" to pierwszy film Pedro A., który obejrzalem od początku do końca, z bardzo prostego zresztą powodu: obejrzałem go w kinie. Z początku trudno mi było skupić się na przebiegu akcji: z ekranu uderzył we mnie potok słów, dialogi były bardzo szybkie a rozmowy były właściwie o niczym. Film skupia się na kobietach co jeszcze bardziej spotęgowało moje znudzenie(!). Gdyby nie fakt, że Penolepoe Cruz tak często pokazywała swój obfity biust miałbym trudności z utrzymaniem swojej koncentracji na przebiegu akcji. Potem następuje moment kulminacyjny, każdy kto oglądał to wie o co chodzi,i jest już ciekawie do samego końca. Dziwny jest ten świat przedstawiony przez reżyera: z jednej strony wrażliwe, uczuciowe, na swój sposób twarde kobiety, z drugiej strony chaotyczny, niebezpieczny świat mężczyzn, za cholerę nie mogących zrozumieć świata kobiet. Faceci są tu przedstawieni jako pragnące jedynie fizycznych rozkoszy samce, raniące uczucia kobiet (scena z masturbacją ). To oni są sprawcami nieszczęść, upadków, tragedii kobiet. Trochę to smutne, ale jakoś nie przeszkadzało mi to w oglądaniu filmu. Nie wiem co jest przeslaniem tego filmu, jeśli wogóle ma jakieś przesłanie. "Volver" podnosi na duchu, choć pokrzepiające momenty przeplatają się z bardzo gorzkimi. Aktorstwo jest wyborne, widać było, że odtwórczynie głównych ról to artystki najwyższego formatu. Obraz świata z filmu jest taki trochę oderwany od rzeczywistości, co nie jest zarzutem. Jeden motyw skojarzył mi się z Lynchem: kiedy czerwony samochód przejeżdża przez pole wiatraków wiemy, że główne bohaterki przekraczają bramy innego świata - hiszpańskiej wsi, "puebla". Trudno mi oceniać ten film, gdyż nie znam reszty filmów reżysera, ale bez cienia fałszu mogę napisać, że bardzo mi się spodobał. Polecam film, bo według mnie aktualnie film wyróżnia się na tle innych kinowych propozycji.