PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=559315}

Wątpliwości

To the Wonder
4,9 4 183
oceny
4,9 10 1 4183
4,7 13
ocen krytyków
Wątpliwości
powrót do forum filmu Wątpliwości

Terrence Malick kręci już swój szósty film, ale ciągle wygląda to jakby robił jeden. Ten sam styl, całkiem identyczny w absolutnie każdym filmie jaki stworzył, staje się nieznośnie nachalny, choć może w tym szaleństwie jest metoda. Rzekłbym, że osłabia w ten sposób wymowę swoich ostatnich filmów, choć może zagranie jest celowe i zgoła odmienne - rozmyć film maksymalnie, skoro nie ma się wiele do powiedzenia.

Malickowi brakuje pazura. To nie jest przypadek, że jego najlepsze filmy, to te, które rozgrywają się w czasach historycznych. W "Niebiańskich Dniach" można było unaocznić trudy życia na początku XX wieku, w "Cienkiej czerwonej linii" rozliczyć się z bezsensem wojny, a w "Podróży do Nowej Ziemi" nakreślić trudy miłości w obliczu zderzenia dwóch cywilizacji i przedstawić stosunek białych do Indian. Jednak gdy trzeba opowiedzieć o współczesności, zaczynają się schody. Energia twórcy nie kieruje się w stronę odtworzenia realiów historycznych czy rozliczenia z przeszłością. Trzeba widza zaciekawić albo aktualnym problemem, albo na tyle bliskim aby mógł się z nim utożsamić, albo czymś uniwersalnym.

W "To the Wonder" są prezentowane dzieje (?) związku podwójnej imigrantki z Amerykaninem, choć pytanie do czego ta historia zmierza wciąż jest otwarte. Miłosna sielanka jest od czasu do czasu burzona kłótniami znikąd, co nie pozwala na bliższe przyjrzenie się małżeńskiemu kryzysowi ani jakąkolwiek refleksję związaną z problemami, z jakimi borykają się ludzie decydujący o wspólnym życiu. Jednak film zmusza do zadawania pytania, z których najważniejsze brzmi: "dlaczego Malick tak strasznie spłyca i infantylizuje uczucia i relacje między rzekomo kochającymi się ludźmi?". To już któryś z rzędu film tego reżysera, w którym kobieta i mężczyzna skaczą, biegają, przewracają się, tarzają po ziemi, przytulają, łapią za ręce i mamroczą coś pod nosem, co rejestruje bujająca się kamera, rzecz jasna z ręki, za pomocą góra kilkusekundowych ujęć. Olga Kurylenko w jednej scenie skacze po łóżku, w następnej przytula kurę (!) ze snującym się Affleckiem w tle, by znienacka relacja się popsuła i doszło do kłótni (o co?).

Jest też miejsce na standardowy chwyt Malicka, który pojawia się obowiązkowo w każdym filmie - pokazanie pary zakochanych, leżących obok siebie na trawie/podłodze/zbożu (niepotrzebne skreślić), przewracających się z boku na bok. Po 40 latach pracy twórczej (nie takiej znów bogatej) naprawdę można wymyślić coś bardziej oryginalnego. Oczywiście streszczenie filmu byłoby niepełne, gdyby nie wspomniano o dwóch innych ważnych (?) postaciach czyli hiszpańskiego księdza Javiera Bardema i pojawiającej się tyleż szybko co znikającej Rachel McAdams. Ksiądz się waha, podobno przeżywa kryzys wiary, pyta (poprzez szept z offu) czy Bóg istnieje i gdzie jest, po czym udziela sobie odpowiedzi że jednak istnieje i jest w nas. Rachel McAdams robi to samo co Olga Kurylenko, tylko że przez znacznie krótszy czas, ale skakanie w zbożu i przytulanie z Affleckiem jest zaliczone, więc śmiało można jej nazwisko władować do plakatów i trailerów.

Nie zamierzam wieszać psów na reżyserze. Twórczość Malicka nieraz była bardzo ciekawa i to w większości przypadków - od wprawek w postaci "Badlands" na "Podróży do Nowej Ziemi" (być może mój ulubiony jego film) skończywszy. Jednak o ile dawniej ten styl był czymś nowym i oryginalnym, a sam reżyser miał więcej do powiedzenia, niż banały którymi decyduje się nas ostatnio raczyć ("Życie jest jak sen, w śnie nie można popełniać błędów"), tak teraz zwyczajnie się on przejadł, a kwestie filozoficzno-moralne zamiast dodawać powagi filmowi, niezamierzenie obniżają jego rangę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones