Za dużo tandety chyba ostatnio oglądam. Tyle gniotów przetoczyło się przez ekran mojego telewizora że zaczęły mi się o dziwo podobać :O Dobra, nie tyle podobać, co zacząłem znajdować w tym kiczu pozytywy i spore pokłady rozrywkowe. Tym bardziej gdy oglądam je ze znajomymi. Tak więc ani Kac Wawa, ani tym bardziej opowieść o wężach na pokładzie samolotu nie dostaną ode mnie 1, ale chyba powinienem wrócić do ambitnej kinematografii, bo tak trzeźwym okiem patrząc to kilka razy te filmy pokazują że może być mniej nić zero, a na dnie można jeszcze wykopać rów.
Węże w samolocie to naciągana do granic możliwości, oprawiona tandetnymi efektami specjalnymi oraz szeregiem kretyńskich postaci wariacja na temat "Turbulencji". Korzysta ona jednak z tradycji kina "animal attack". Wszystko jest tu tak debilne że aż głowa boli, a moje pytanie w tym przypadku jest jak zwykle to samo- w jakim stopniu twórcy robią sobie z nas jaja, a w jakim na serio chcą nam to wcisnąć. Mrugnięć oczkiem do widza jest niewiele, więc jestem w stanie przyjąć tą drugą opcję.
Niemniej, seansowi towarzyszyły gromkie wybuchy śmiechu, dlatego nie potrafię dać najniższej oceny. Co więcej, obejrzałem ten film na raz i kilka scen będę pamiętał na długo. Nie wiem czy twórcy popełnili je niechcący, czy też nie, ale mocne 3 moim zdaniem się należy. Zastanawiałem się nad 4, ale to chyba zabawa przy oglądaniu była jak zwykle raczej efektem towarzystwa, a nie faktycznej jakości filmu.