W tym filmie świat wygląda następująco: jedni są wyzyskiwani, a inni wyzyskują. Do tej drugiej należy tytułowy Włóczykij – chłop, który zakuł swoją żonę w dyby i karze jej się prostytuować („zmusza do sutenerstwa”). Gdy dziewczyna rani się w nogę, nie wychodzi na ulicę – wtedy Włóczykij grozi jej, że jak nie wyjdzie, to straci i drugą nogę. W pewnym momencie źródełko się wyczerpało i główny bohater już nie ma kasy... W tym świecie posiadanie kasy jest fajne, zapracowanie na nią już jest hańbą. Chwalone jest wegetowanie, życie jest wyśmiewane.
Włóczykij w pewnym momencie stara się to zmienić, ale długo nie wytrzymuje. Zakończenie tego wszystkiego jest oczywiste – w końcu celem jego egzystencji nie było życie. Pokraczne są za to wnioski, jakie wypływają z tego filmu. Są wygodne, nie zaprzeczę, ale to i tak stek bzdur. To świat kształtuje tego, kim jesteś. Żeby przetrwać, trzeba się stosować do jego zasad, nie posiadając własnych. Nie ponosisz odpowiedzialności za swoje decyzje – w końcu nie miałeś wyboru, prawda?
Jedno z czym się zgodzę, to fakt, że po pewnym momencie już nie ma odwrotu. Już się nie chce.
5/10