Arcydzieło bez wątpienia. Choć zdemoralizowany jest świat u Passoliniego, to poza tą całą otoczką kryje się coś jeszcze. Nie ma tu zbędnego umoralniania, a postawy trudne (lub niemożliwe) do zmiany. To otoczenie tak naprawdę kreuje to kim jesteśmy. Jest to wizja dość pesymistyczna, ale i nastawiona na krytykę. Czy nie mamy żadnego wpływu na własny los? Bardzo wygodna jest to teza dla takich ludzi jak Accattone. I choć starał on się zmienić, to jednak chyba bardzo mu na tym nie zależało.
Jedynie nie za bardzo podobała mi się u niego pogoń za forsą. To, a także jego wrodzone "łajdactwo" burzy "idealny" obraz Włóczykija - włóczęgi, który ma w dupie świat i świat ma gdzieś jego.
Właśnie przedstawienie tego zdemoralizowanego świata, którego Pasolini nie usprawiedliwiał ani nie tłumaczył, podobało mi się tu najbardziej. Świat jest taki jaki jest i nikt z tym nic nie zrobi. Przypomina mi to trochę bunuelowski "Los Olvidados". Sama postać włóczykija powinna budzić odrazę. Sutener, kombinator przekonany o wypełnianiu własnego losu. Tylko, gdy w kieszeni miał kilka tysięcy lirów i kilka złotych drobiazgów mógł czuć się człowiekiem. Nie tylko w swoich oczach, ale przede wszystkim w oczach innych. Smutne, ale jakże prawdziwe...
"Sama postać włóczykija powinna budzić odrazę" - z jednej strony tak, ale jak dla mnie nie jest to do końca oczywiste. Accatone może ostatecznie mało miał z prawdziwego Włóczykija z Muminków, ale mimo wszystko ta jego niechęć do świata, do pracy i do przestrzegania reguł jest bliska wielu ludziom, choć nie każdy się do tego przyzna. Co nie zmienia faktu, że koleś był pijawką wykorzystującą innych, złodziejem, cwaniakiem, itd.
Sam Pasolini te jego wady tłumaczył jako wybaczalne i ludzkie, wynikające z otoczenia, w którym się znalazł. Ale jest coś, co każe nam Włóczykija lubić - jest on bohaterem romantycznym, szukającym w życiu czegoś więcej. Swoją postawą tworzy opozycyjny świat do rzeczywistości burżuazyjnej - także zepsutej, dającej o sobie znać w tym filmie tylko poprzez wysyłanie dosyć agresywnych policjantów.
W swoim eseju o "Włóczykiju" Pasolini podkreśla to, o czym wspomniałeś, czyli całkowite odejście od osądzania, a przy okazji zachwyca się nad autonomicznością i niepowtarzalnością kultury lumpenproletariatu, która już w latach 70' zniknęła (proces ten Pasolini nazwał ludobójstwem). I właśnie Włóczykij jest wspaniałym przedstawicielem tej kultury, widzimy ją dzięki niemu w całej rozciągłości - z jej wątpliwym moralnie wymiarem i pewną witalnością w tworzeniu własnego świata. Film ma przecież z jednej strony cechy kina neorealistycznego, bo pokazuje pewien wycinek rzeczywistości w całej jej złożoności, a z drugiej strony Pasolini warstwą wizualną podkreśla sentyment do bohatera - w eseju pisze dokładnie o swoim "posępnym estetyzmie".
Odkopałeś mój temat po 4 latach. Tym razem (co rzadko ma miejsce po takim czasie) mogę się podpisać pod tym co napisałem. Nostalgia, tęsknota za tym co już minęło, to uczucie wspaniałe, nawet niezbędne jak tlen, a jednak nie do końca przyjemne. Chyba sobie odświeżę niedługo Włóczykija.
Nawet nie tylko warstwa wizalna, ale i muzyczna. Co do tej opozycyjnej postawy... Jesli swiat lumpenproletariatu jest zepsuty i niegodziwy, a burzuazyjny tez (przekonania Pasoliniego), to jest raczej - morlanie - znak rownosci miedzy nimi.
Zastanawiam sie, czy on jest bohaterem romantycznym? Mysle, ze szuka zwyczanie takiego sposobu na zycie, by nie pracowac i sie nie przemeczyc. W tym sensie szuka wolosci, by robic, co sam chce, czyli nie robic nic :-) Nie jest buntownikiem, kontestatorem, przeciwko niczemu nie walczy. Akceptuje swiat, w jakim zyje chyba... Czuje sie w nim dobrze. Ja tak to odebralam.
Ale zgadzam sie, ze kreacja bohatera, strasznego cwaniaka, lenia, niegodziwego ojca, kochanka, jest wybitna, bo nie mozna zupelnie og odrzucic i nie lubic. Jego wartosci, czy raczej ich brak, wydaja sie byc zrozumiale na tle reszty spolecznosci. No i te wady, jak mowil Pasolini, sa ludzkie, a Accatone szczery do bolu w tym, co robi.
A gdzie mozna znalezc ten esej Luudi?
W zbiorze tekstów Pasoliniego pod tytułem "Po ludobójstwie" znalazłem ten esej i musze przyznać, że idealnie dopełnił mi ten film oraz cały świat lumpenproletariatu. Wydawnictwo to chyba Kronos, ale głowy nie dam - książkę oczywiście pożyczyłem :D
Jego śmierć nosi już przecież znamiona śmierci romantycznej, umiera bezsensownie, jak niejeden niepoprawny romantyk. On nie ma świadomości bycia kontestatorem, ale w ujęciu Pasoliniego nim jest - reżyser prozę jego życia przekuwa w paszkwil na burżuazyjny świat.