Adaptacja niezwykłych wprost fantazji Juliusza Verne'a o lataniu. Jako że jego wymysły się lekko zdezaktualizowały w dniu premiery filmu, otrzymujemy bardziej wyjątkowo udany pokaz efektów specjalnych, niż wciągającą historię.
To w zasadzie taka bajka o złym marzycielu który chce zniszczyć świat w imię pokoju. Niedorzeczne? Może, ale o dziwo to właśnie jemu kibicowałem podczas seansu, mimo że był czarnym charakterem. Za to pozytywne postaci reprezentujące honor, odwagę i takie tam wydały mi się raz że nijakie, a dwa że trudno wierzyć w słuszność ich idei gdy każdą potyczkę słowną z Kapitanem Roburem przegrywały.
Niemniej ten film to dobra zabawa, jeżeli przymknąć oko na prawie wszystkie jego cechy. Gra aktorska? Prócz Price'a i Bronsona którzy zagrali postaci charakterystyczne dla swojej kariery (więc trudno sknocić rolę odgrywaną od zawsze) reszta jest beznadziejna. Zaskoczenia? Wszystko rozgrywa się wobec odwiecznego schematu którym rządzi się kino przygodowe.
Wrażenie robi jednak techniczne wykonanie tego filmu, pełne świetnych efektów i pomysłowych tricków. Jak wspomniałem zabawę miałem w sumie niezłą, pomimo sporych pokładów kiczu, ten film ogląda się przyjemnie. Seans na własne ryzyko.