I w końcu obiektywna ocena:
1 część - bardzo fajna, przygodowa, wprowadzająca w klimat, trochę sielankowa, trochę trzymająca w napięciu, niekiedy zabawna, niekiedy niepokojąca, słowem wszystko czego dobra baśń potrzebuje. daje 8/10 bo nie do końca moje klimaty, ale potrafię zrozumieć jak ktoś uzna ten kawałek filmu za arcydzieło w swoim gatunku i da te 10/10
2 część - o zgrozo 90% napierdalania, aż mi się przypomniała podstawówka i łojenie w quaka, no fanom filmów Mela Gibsona pewnie się podobało, ja po godzinie byłem tak zmęczony i zanurzony że daje 5/10, bo ładnie te pokraki zrobiono, no i za pozostałe 10% filmu z golumem i jego rozdwojeniem osobowości
3 część - tutaj napierdalania juz "tylko" 70 procent, golum znowu zabrał jakieś 10 procent a 20 to żmudne wchodzenie na te górkę, przy końcu usnąłem na jakieś 10 minut bo już miałem dosyć po 11 godzinach tej tułaczki pod góre, no i to zakończenie tez przy nudnawe, aczkolwiek po 11 godzinach filmu jakoś wypadało by to zakończenie rozbudować wiec niech będzie te 6/10.
Podsumowując:
No niewątpliwie jest to najlepsza ekranizacja świata fantasy, jakkolwiek bardzo okrojonego w porównaniu do wersji czytanej.
Do doskonałości jednak wiele brakuje, choć sceny walki robią wrażenie, jest ich moim zdaniem zdecydowanie za dużo. Zauważam w kinie taką manierę "Apocalipto" od pewnego czasu, która w ekranizacjach typu Troja czy 300 akurat miała swoje uzasadnienie, tak w świecie władcy pierścieni można było skupić uwagę na innych wątkach bardziej przygodowych (automatycznie przypomina mi się Willow czy chociażby Nigdy nie kończąca się opowieść, które oczywiście były kierowane do młodszej liczby odbiorców.) Gdy mam ochotę na rzeź, mogę wybrać Gangi Nowego Jorku albo ostatniego Dredda.
I nurtują mnie 2 rzeczy w całej tej pięknej baśni:
1. to stając u czarnych bram wybrali drogę na około by uniknąć bliskiego kontaktu z czyhającą armią, a idąc na około i tak musieli się przedzierać między nimi...
2. Pierścień Władzy wykuty w ogniu Orodruiny w Mordorze, musiał w tym samym ogniu zostać unicestwiony aby zakończyć cała historie. Ale czyż nie należało raczej zniszczyć góry aby nie można było znów takiego pierścienia wykuć?
Ogólnie, pozycja z tych co to warto w życiu obejrzeć przynajmniej 2 razy ;)
Niezły elaborat ;)
Dla mnie z całej Trylogii, zarówno literackiej, jak i zekranizowanej, zdecydowanie najlepszą częścią jest "Drużyna Pierścienia" - bo to taka niesamowicie bajkowa, klimatyczna i cudowna opowieść. Oceniłam na 10, bo raz, że mam do niej ogromny sentyment, a dwa, że w swoim gatunku, moim skromnym zdaniem, deklasuje większość filmów ;) No a w dodatku, z wszystkich trzech części, najlepiej chyba oddaje nastrój i treść książki.
Co nie zmienia faktu, że wszystkie części są zrobione z niezwykłym rozmachem i ogląda się je wspaniale. A walka, wojna itd. to jeden z najistotniejszych wątków powieści, więc mnie tam akurat nie raziło to, że było jej tak dużo..
A co do nurtujących Cię rzeczy, to...:
1) wybrali drogę naokoło, bowiem na Czarnej Bramie skupiona była wola, wzrok i uwaga Saurona. Znalezienie się w tak newralgicznym punkcie, w czasie, gdy z Bramy wylewały się tysięczne zastępy armii Mordoru, gdy Sauron dokładnie kontrolował to miejsce, a jednocześnie wciąż skupiał się na poszukiwaniu Pierścienia, byłoby dla hobbitów niemal równoznaczne z dobrowolnym oddaniem się w ręce wroga i poniesieniem klęski.
2)Hmmm, to nie mam pewności, bo właściwie nigdy się nad tą kwestią nie zastanawiałam, lecz myślę, że może rzecz w tym, że zniszczenie Pierścienia spowodowało też unicestwienie Saurona, który był zdolny do czegoś takiego. Poza nim pewnie jedynym magiem, który, BYĆ MOŻE!, potrafiłby wykuć takie cacko, był Gandalf (bo Saruman stracił znaczną część swej mocy), a jeo przecież o popełnienie takiego czynu nie podejrzewamy ;) Poza tym nie pamiętam już dokładnie jak to tam było, ale coś mi świta, że w tworzeniu pierścieni udział swój mieli też elfowie , a oni przecież wynieśli się ze Śródziemia no i chyba nie chcieli już mieć nic do czynienia z ludźmi... (no ale to już w sumie moje spekulacje:D)