Rozśmieszyła mnie twoja dziecinna (w treści i w formie) wypowiedź. Porównujesz "Władcę pierścieni" do "Willowa"? Na jakiej podstawie? Może sądzisz, że "Willow" miał lepsze efekty, bo nie powstały one z komputera? Tak się składa, że "Władca" to jeden z najlepszych pod względem wizualnym filmów ostatnich lat - ba! dekad nawet - czy tego chcesz czy nie. Efekty są naprawdę wspaniałe, i wcale nie jest ich tak dużo, jak np. w nowych "Gwiezdnych wojnach", gdzie więksozść oglądanych krajobrazów i postaci to wytwór komputerowy. A nawet jeśli jest ich dużo, to są one w większości niezauważalne, gdyż służą opowiadaniu pewnej historii (jeśli zauważyłeś) i nie są celem samym w sobie (jak u Dżordża L.). Jeśli zaś nie lubisz takich filmów, to ich nie oglądaj, a jak masz zamiar je krytykować, to wpierw popracuj nad ortografią i składnią oraz przemyśl z 5 razy to, co chcesz napisać.
Dobry to za mało powiedziane. Moim zdaniem film jest dla kinematografii tym, czym właśnie "Władca" książkowy dla literatury. To wyjątkowe dzieło, ponadczasowe i piękne. Ekranizacje Jacksona mają swoje wady, ale jest w nich to, co być powinno - klimat i przesłanie powieści. A tego zabrakło we wcześniejszej, animowanej wersji. Warto też przejrzeć filmy, które reprezentują gatunek fantasy - nie dość, że jest ich mało, to jeszcze większość jest w ogóle nie warta uwagi. Jedynym dotąd naprawdę dobrym filmem z tego gatunku był "Excalibur", ale on powstał aż ćwierć wieku temu! Nienajgorszy jest także "Willow", w którym widać inspirację twórczością Profesora. I to by było właściwie na tyle z ciekawszych filmów fantasy - reszta to telewizyjne produkcje albo kurioza w rodzaju "Conana" czy "Czerwonej Sonii". Co do "Gwiezdnych wojen", to są to dobre filmy (sam Jackson mówił, że ich znajomość pomogła mu przy realizacji trylogii), jednak znowu czerpiące garściami z tego, co stworzył Tolkien - ba! - z różnych źródeł, pośród których można znaleźć filmy Kurosawy czy encyklopedie mitów oraz komiksy. Lucas zrobił po prostu film, który idealnie wpasował się w swoje czasy - w latach 70. Hollywood nie robiło filmów sci-fi i unikało kosztownych produkcji, co było błędem - widownia zawsze oczekuje od kina rozrywki takiej jak "Wojny" i Lucas zwyczajnie dał jej to, czego chciała. Stare "Gwiezdne wojny" były fenomenem w kinie niespotykanym, ale już prequele z nieszczęsnym "Mrocznym widmem" to tylko komputerowe obrazki pozbawione duszy i wyrazu. Kto się ze mną nie zgadza, niech wali prosto z mostu, byle z szacunkiem i z argumentami, bo to podstawa w dyskusjach kulturalnych ludzi.