" Martin Freeman w roli Bilbo drastycznie znokautował Elijah Wood’a (hobbit przeżywający rozterki
egzystencjalne? To ma prawo irytować!). Jednak to pojedynek między filmami, a nie postaciami więc
zacznijmy od początku…
Legendarna już „Drużyna Pierścienia” otwarła szeroko wrota wyobraźni, ożywiła gatunek fantasy i
postawiła wysoką poprzeczkę dla każdej kolejnej produkcji o Śródziemiu. Dekadę później na
ekranach kin ponownie odmalowano mityczną krainę. Początek trylogii jawił się niczym sielankowa
baśń o smoku dlatego niektórzy stwierdzili, że „Hobbit – Niezwykła Podróż” to ,,dopełnienie” „Władcy
Pierścieni”. Niesłusznie gdyż na trasie „Podróży” dzieje się sporo… kolacja z trollami, odpoczynek w
jaskini okazującej się być siedzibą goblinów, walka z hordą Wargów.
Akcja w pierwszej części „Władcy Pierścieni” była jednak gęstsza i mroczniejsza. Walka z
najokrutniejszymi sługami Saurona – Czarnymi Jeźdźcami, którzy wbijają w Frodo zatruty sztylet,
podróż przez kopalnie Morii i emocjonująca scena z Balrogiem…. Można by tak wymieniać i
wymieniać, bo zwrotów akcji w Drużynie Pierścienia było sporo.
W pierwszej części trylogii „Hobbita” twórcy czerpali pełnymi garściami z książki i notatek Tolkiena,
ale umówmy się… walka o pierścień a baśń o smoku to historie innego kalibru. A może to
uprzedzenia i nostalgia za tym co stare i znane?"