PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1065}

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring
2001
8,0 737 tys. ocen
8,0 10 1 737287
8,2 94 krytyków
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
powrót do forum filmu Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

"Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia", w reżyserii Petera Jacksona był długo oczekiwaną przez fanów J.R.R.Tolkiena produkcją. Ekranizacja była przez lata niemożliwa, gdyż Tolkien nie chciał sprzedać praw autorskich. Pragnął, by ekranizacja nie "skrzywiła" wyobraźni osób, które dopiero odkrywają jego mitologię. Tolkien chciał uchronić swoje dzieło przed sztywnymi dwoma wymiarami filmu - obraz miał każdorazowo powstawać w umysłach czytelników na nowo. Zła sytuacja materialna rodziny Tolkienów zmusiła jednak do zmiany decyzji... Film został zrealizowany z ogromnym rozmachem. Istnieje wiele znacznych odstępstw od oryginału, lecz nie zmienia to faktu, że film został dopracowany w najdrobniejszych szczegółach i stanowi, jako całość, dzieło sztuki samo w sobie.

Uderzająca w ekranizacji "Drużyny Pierścienia" jest muzyka, która obiegła i podbiła cały świat. Jest to jedna z najważniejszych ścieżek muzycznych w światowym kinie oraz w dorobku doświadczonego kanadyjskiego kompozytora, Howarda Shore'a. Im dłużej słuchałem tego dzieła, im bardziej poznawałem tę partyturę, tym większe rosło we mnie wrażenie absolutnej genialności tej muzyki. Pojawiło się zatem pytanie - na czym polega jej rewelacja? W czym tkwi tajemnica?

Kompozycja opiera się o język muzyczny zmodyfikowanej, XIX w. symfoniki. Słyszymy wielką orkiestrę poszerzoną o instrumenty folkowe, oraz chóry - mieszany i chłopięcy, wzbogacone dodatkowo stworzonymi przez Tolkiena językamii: Quenejski, Sindariński, Khazdul, Czarna Mowa i inne. Dzięki tak wielkiemu zespołowi Shore uzyskuje efekt ogromnej przestrzeni, którą nacechowana jest ta ścieżka. Film jest monumentalną wyprawą przez Śródziemie stąd kompozytor również przyjął podobną zasadę kształtowania continuum swojej muzyki. Przypisuje różnym krajom, kulturom i postaciom muzyczne tematy, nadaje im muzyczną tożsamość, charakter, barwę oraz opatruje je szczególnie dobraną instrumentacją. Na spójność konstrukcji wpływają zastosowane przez kompozytora elementy cząstkowe (motywy, efekty, większe odcinki), przewijające się w różnych segmentach partytury. Muzyka podąża za narracją obrazu (niektóre tematy są przypisane zarówno postaciom, jak i konkretnym zwrotom akcji) doskonale ilustrując i dopełniając ją. Ściśle łączy się też z warstwą emocjonalną, przez co inteligentnie uzyskany jest efekt spotęgowania wszystkich emocji oddziałujących na odbiorcę. Ścieżka została skomponowana z wielkim rozmachem, niemal namacalna jest inspiracja kosmosem piękna mitologii Tolkiena.

Kompozytor różnicuje kultury Śródziemia m.in. sięgając po instrumenty z różnych stron świata. Wspaniale też operuje pastiszem - m.in. w "Concerning Hobbits", gdzie obok akompaniamentu orkiestry słyszymy folkowe instrumenty: flet prosty, fidel, bodhran, caletycką harfę itd. Nadaje więc muzyczną jakość Hobbitom - prowincjonalnej, nieufnej, z reguły spokojnej rasie. Ciekawą propozycję motywiki i instrumentacji można znaleźć też w "Lothlorien", leśnym królestwie elfów - kompozytor wykorzystuje: monochord, perski flet ney oraz indyjski sarangi. W sposób ostry, mroczny przedstawiane są siły Mordoru, Isengardu ("The Treason of Isengard", "A Knife In The Dark"), gdzie chóry i orkiestra wspomagana jest przez różnego rodzaju instrumenty i efekty. Słyszymy m.in.: rhaitę, kowadło, metalowe płyty, japońskie bębny taiko, fortepian preparowany (struny uderzane łańcuchami). Ciekawym zabiegiem jest też zastosowanie w niektórych segmentach nieparzystego metrum 5/4, bądź ludzkiego krzyku w przedstawieniu krasnoludzkiej Morii ("The Bridge Of Khazad Dum"). Muzyka w "Drużynie Pierścienia" oscyluje pomiędzy liryką (np. "The Council of Elrond" - co ciekawe, odcinek "Aniron" skomponowany i wykonany przez wokalistkę znaną jako Enya), rytmicznymi odcinkami, a ostrymi segmentami z wykorzystaniem efektów np. glissando, klasterów, czy nawet słyszalnych segmentów ad libitum.






Jak już wspomniałem, muzyka ta okazała się jedną z najoryginalniejszych prac Shore'a, jednak w partyturze słychać pomysły zaczerpnięte z wcześniejszych filmów. Geniusz tej muzyki nie powstawał tylko podczas pracy nad "Władcą Pierścieni". Geniusz tej muzyki kreował się przez całe życie H. Shore'a. Wszystkie zawarte w niej pomysły stanowią zwieńczenie pewnego okresu twórczości kompozytora. Odpowiedzią na moje pytanie o rewelację tej partytury są następujące słowa: "Drużyna Pierścienia" jest kompilacją oraz rozwinięciem idei muzycznych z wcześniejszych projektów. Faktem jest, że wiele pomysłów jest świeżych, jednak słychać bezpośrednie cytaty, pomysły instrumentacji, efekty, zwroty harmoniczne, bądź melodykę, które znajdziemy też np. w: "Milczeniu Owiec", "eXistenZ", "Philadelphii", "Se7en", "The Client" i wielu innych. Szczególną uwagę wszystkich odbiorców pragnę zwrócić na muzykę do filmu "Dogma", z której pochodzi większość tematów i pomysłów w "Drużynie Pierścienia" (np. "Many Meetings"). Zabieg wybrania esencji z dotychczasowej twórczości Shore'a sprawił, iż ścieżka ta - w połączeniu z historią Tolkiena oraz obrazem - jest tak rewelacyjna, tak magiczna.

Dźwięk, muzyka jest wibracją, zatem jest energią, a w "Drużynie Pierścienia" ścieżka muzyczna jest niemal namacalną, potężną, uderzającą odbiorcę siłą. Każdy, kto choć raz słyszał tę muzykę, do końca życia ją zapamięta i i gdy znów ją usłyszy, ponownie zostanie uczestnikiem wielkiej wyprawy przez Śródziemie.

Klocuch12

Oraz Complete Recordings:


4 lata – tyle dokładnie trwały cierpienia fanów Władcy Pierścieni: Drużyny Pierścienia, którzy oczarowani dziełem Howarda Shore'a z iście Gollumowym pożądaniem wyczekiwali, aż producenci zlitują się nad nimi i wypuszczą na rynek całą muzykę z tego filmu. W międzyczasie skrzynki pocztowe dzierżących prawa autorskie zalewane były tonami petycji w tej sprawie, a internet pękał w szwach od ripowanych z płyt DVD fragmentów partytury, dumnie podpisywanych jako “unrelased music”. Koniec tym i innym akcjom przyniósł dzień 13 grudnia 2005 roku, gdy wspólnym nakładem Reprise i Warner Music ukazał się bardzo ekskluzywny album The Lord Of The Rings: The Fellowship Of The Ring – The Complete Recordings. Emocje jakie wywołał i ciągle wywołuje są jednomyślne. Ten “box” to prawdziwa żyleta, która z pewnością “potnie” niejednego fana muzyki Shore'a i obrazu filmowego. Nie potnie go bynajmniej cenę jakiej doczyta się na opakowaniu (ta o dziwo jest stosunkowo niska jak na standardy zagraniczne), ale to co otrzyma za te 150zł. Zacznijmy zatem od początku przyglądając się bliżej bonusom, które zgotowali nam wydawcy...

Pierwsze co zauważymy, gdy weźmiemy ów “cacko” do ręki, to niesamowita szata graficzna opakowania, stylizowana na pamiętnym czteropłytowym box'ie DVD z rozszerzoną wersją filmu. Jednak nie sama grafika pudełka będzie nas ekscytować, tylko to co w nim znajdziemy. Oprócz trzech płyt z kompletną muzyką otrzymujemy bonusowe DVD z całą ścieżką dźwiękową zapisaną w systemie Dolby Digital 5.1 Surround Sound. Nie muszę chyba nadmieniać jakich wrażeń dostarczyć może odsłuch potężnych orkiestrowych wariacji na wysokiej klasie sprzęcie z przestrzennymi głośnikami kina domowego. O ile sama płyta melomanom sprawi ogromną frajdę, to sposób jej zapakowania (dysk przyklejony do opakowania) pozostawi wiele do życzenia. Rekompensatą tego drobnego mankamentu będzie na pewno dołączona do pudełka obszerna książeczka: “The Music Of The Lord Of The Rings Films – Part 1: The Fellowship Of The Ring”. Jeżeli kiedykolwiek poszukiwaliście kompendium wiedzy na temat muzyki do pierwszej części Władcy Pierścieni, to miło mi was poinformować, że wasze poszukiwania właśnie dobiegły końca. Tak kompleksowego zestawienia informacji na temat jakiejkolwiek partytury (analizy ścieżek, twórcy, sesje, skład orkiestry itp.) jeszcze nigdy nie doczytałem się w jednym opracowaniu! Lektura ta uświadomi nam jak kolosalnym i niebywale trudnym przedsięwzięciem było tworzenie muzyki do filmu Jacksona. Opoką tych słów będzie materiał muzyczny z którym przyjdzie nam się zmierzyć.


Rozpoczynając inwigilację muzycznej zawartości box'a od razu należy wyjaśnić sobie jedną sprawę. Wbrew mylnie skonstruowanej nazwie, “The Complete Recordings” nie jest zbiorem całości muzyki nagranej do obrazu, tej bowiem Shore przygotował w sumie około czterech godzin. To co będziemy mieli okazję usłyszeć jest tylko i wyłącznie materiałem, który znalazł się w ostatecznej wersji filmu... wersji rozszerzonej! Summa summarum po odpowiedniej edycji i montażu uzbierało się tego ok 180 minut. Trzeba przyznać, że sama świadomość zmierzenia się z tak “rozbudowaną” kompozycją może być zabójcza, szczególnie dla osób nie grzeszących cierpliwością. Owszem, przesłuchanie całości za jednym podejściem, to ekstremalnie trudne zadanie, któremu podołają tylko nieliczni (podołała temu między innymi moja jakże skromna osoba :P). Z drugiej strony nie oznacza to, że pozostali będą spać przy tej ścieżce. O dziwo słuchalność trzypłytowego LOTR'a jest lepsza niż przeciętnego dwupłytowego “complete score”. Czemu? Odpowiadając na to pytanie można posłużyć się wieloma tezami, jednakże każdy słuchacz będzie musiał sam zweryfikować ich wartość w praktyce.

Nadkładając jedną z nich chciałbym od razu obalić pewien dość popularny mit. Według opinii szerokiego grona społeczeństwa (nawet zajmującego się bliżej problematyką muzyki filmowej) oryginalny soundtrack “daje nam wszystko to co powinniśmy usłyszeć z LOTR'a”. Owszem, płyta ta doskonale odzwierciedla charakter partytury, ale z pewnością nie wyczerpuje jej bogactwa. Soundtrack bowiem nie rozwija nam tak dokładnie tematyki, co dobitnie da się zauważyć w przypadku tematu Pierścienia stanowiącego niezaprzeczalny fundament partytury, a zmarginelizowanego w soundtracku, lub melodii obrazującej Minas Tirith mającej swoje źródła już w Drużynie Pierścienia, o czym uświadamia nas utwór The Great Eye. Soundtrack nie serwuje nam również wielu interesujących kawałków (np.: ten ilustrujący wstęp do filmu - Prologue, czy ucieczkę Gandalfa z wieży - Orthanc). Innymi słowy, jest to zbiór suit, które nie mają prawa na dłuższą metę zadowolić bardziej wymagającego miłośnika “muzyki Śródziemia”. “Complete Recordings” skutecznie niweluje te braki, braki które w moim przekonaniu są zgoła niemałe. Przysłuchawszy się takim fragmentom jak: pobyt w Morii (Balin's Tomb, kapitalnie brzmiący w całości utwór Khazad-Dum), Lorien (Caras Galadhon), oraz tym ilustrującym wydarzenia w Parth Galen (Parth Galen) uświadomimy sobie jak wiele nowych i niesamowitych muzycznych wrażeń dostarcza nam “Complete Recordings”. Rozsiane po płytach sympatyczne przyśpiewki w wykonaniu głównych bohaterów (np.: Bag End, końcówka Keep It Secret, Keep It Safe) ugruntują nas tylko w pozytywnej ocenie tego wydania.

Zamykając problematykę zawartości muzycznej “Complete Recordings” należy odnieść się jeszcze do jednej kwestii - underscore. Wbrew powszechnie przyjętej teorii całość partytury do Drużyny Pierścienia nie jest zdominowana przez ciężkostrawny, niezdolny do samodzielnej egzystencji poza obrazem filmowym underscore. Owszem, nie brakuje tu ilustracyjnych, nierzadko nużących utworów jak na przykład: A Conspiracy Unmasked, The Doors Of Durin, czy The Mirror Of Galandriel, ale w praktyce nie wpływają one w większym stopniu na przyswajalność całości materiału.

Na tą wpływa z kolei sposób w jaki zmontowano “Complete Recordings”. W przeciwieństwie bowiem do wszelkiego rodzaju innych wydań spod znaku “complete”, gdzie zalewani jesteśmy dziesiątkami, nierzadko króciutkich tracków, “miniutwory” te łączone są tutaj w pewną logiczną całość. W efekcie unikamy rozdrobnienia partytury, a co za tym idzie odbierany jest nam kolejny powód do drzemki podczas słuchania :).

Powyższe przykłady mówią same za siebie – jest to niezwykła partytura wydana w niezwykły sposób. Po raz pierwszy rad jestem z tego, że chęć łatwego zysku doszczętnie nie przysłoniła oczu wydawcom i potrafili oni przyłożyć się do pracy nad tym box'em. Niezależnie jednak, jak bardzo uczynili to wydanie atrakcyjnym, nie zmieni to faktu, że “Complete Recordings” to pozycja kierowana do konkretnego grona ludzi, do grona fanów filmu, lub twórczości Howarda Shore'a. Głównie oni docenią istotę tego wydania i to właśnie oni ekscytować się będą jak dzieci podczas odsłuchiwania pominiętych na oryginalnym albumie utworów. Dla ludzi nie kwalifikujących się do jednej z tych dwóch grup, ten 180 minutowy kolos muzyczny może stać się zbyt dużym brzemieniem do udźwignięcia...

ocenił(a) film na 9
Klocuch12

Dziecko,wiesz że to jest plagiat.Chyba nie przypuszczałeś że ktoś uwierzy że jesteś zdolny do napisania czegokolwiek sensownego na temat muzyki?Wróc do szafy i pielęgnuj dalej swoją głupotę.

Recenzja jest z portalu MuzykaFilmowa

Zgłoszony do bana/.

ellleone

Kłamca. Gdzie masz dowody? Ja napisałem tam tą recenzję i teraz się nią dzielę na filmwebie.