PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1065}

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring
2001
8,0 737 tys. ocen
8,0 10 1 737239
8,2 94 krytyków
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
powrót do forum filmu Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

Nie zawiódł

ocenił(a) film na 10

"Władca Pierścieni" to tytuł na który czekałem z niecierpliwością przez ostatnie półrocze. W ubiegłym roku przeczytałem pierwszy raz dzieło Tolkiena i od razu urzekła mnie ta wspaniała historia mająca miejsce w Śródziemiu. Oczekiwałem, że film pobije wszystko, zarówno pod względem niesamowicie wciągającej fabuły, wspaniałych ról aktorskich i niesamowitych efektów specjalnych. I muszę przyznać, że się nie zawiodłem, bo naprawdę nie wiem co można by było zrobić lepiej (jedyne co przychodzi mi w tym miejscu do głowy, to chyba jednak nie najlepszy troll). Wszyscy aktorzy zostali dobrani idealnie, każdy pasuje do swej roli, a pierwsze skrzypce gra według mnie Ian McKellen, który równie dobrze mógłby zmienić imię i nazwisko na Gandalfa Szarego. Jeśli ktoś nie chcę dowiedzieć się zbyt wiele na temat treści tego filmu to radzę zakończyć czytanie tego komentarza (recenzji, opinii) w tym miejscu. A więc po kolei przechodząc przez film - zaczyna się wspaniałą retrospekcją dotyczącą losów pierścienia. Największe wrażenie w tym momencie zrobiła na mnie króciutka scena batalistyczna - te masy ludzi i orków, świst strzał, uderzenia miecza i on, Sauron, zły i przerażający, który eliminuje z dziecinną łatwością przeciwników. Po tym fragmencie już zaostrzył się apetyt na "Dwie wieże", gdzie scen masowych walk będzie pod dostatkiem. Następnie przenosimy się do Shire, a ten idealnie spełnia warunki książkowej sielanki. Według mnie Hobbiton został oddany na obrazie w sposób perfekcyjny, wręcz idealnie. Przyjęcie u Bilba, sztuczne ognie, wszystko efektowne i wiernie oddane. I praktycznie mógłbym tak pisać o każdej lokacji, bo naprawdę ciężko mi znaleźć jakikolwiek poważny błąd.

Wiadomo, że P. Jackson w niektórych miejscach pozmieniał fabułę, jednak myślę że zmiany te były w zdecydowanej większości konieczne. Bowiem jeśli Jackson wiernie oddałby całą powieść, to film trwałby co najmniej 5 albo 6 godzin. I te zmiany wyszły filmowi raczej na korzyść - nie pominięto żadnych bardzo istotnych szczegółów, no może oprócz wątku Toma Bombadila i wydarzeń w kurhanie. Zwiększenie roli Arweny również nie burzy całej fabuły filmu, a ona sama na pewno nie obniża poziomu filmu (chociaż miałem wrażenie, że jej głos jest taki... dziwny), a wręcz dodaje do niego kobiecego piękna (a jak wiadomo Tolkien nie rozpieszczał czytelników zbytnio rozbudowanymi rolami kobiecymi). Pierwsze starcie z Czarnymi Jeźdźcami jest wspaniałe, w momencie gdy Frodo zakłada pierścień obraz staje się bardzo specyficzny, rozmazany, jest to bardzo ciekawy efekt. Moment konnej ucieczki Arweny z Frodem przed Nazgulami również jest niczego sobie, a efekt wzburzenia wód rzeki robi wrażenie - wygląda to bardzo podobnie do wizji grafików książek Tolkiena. Narada u Elronda wywołała u mnie wrażenie zbyt mało ważnej, uczestniczyła w niej mała liczba osób, tymczasem w książce zależało od niej bardzo wiele (widać tu różnicę pomiędzy wyobraźnią, a wizją P. Jacksona). Przejście przez Kandahar jest oddane dobrze, chociaż bez większych rewelacji. Te natomiast zaczynają się wrót Morii. Atak potwora, następnie niezapomniane jaskinie, ciemne, przerażające, doskonale oddające ducha Tolkiena, w pewnym momencie ukazuje nam się ogromna komnata. I tu, jak już zapewne większość osób czytających te słowa wie, dochodzi do bardzo efektownego starcia. Nadbiegające gobliny, uderzenia we wrota, które stopniowo nie wytrzymują naporu, drużyna przygotowana do walki - ten moment pozostaje w pamięci. No i zaczyna się piekło - Legolas niesamowicie strzela z łuku (co w jeszcze lepszej wersji będzie można zobaczyć pod koniec filmu), Aragorn tnie mieczem, Gimli toporem, dookoła coraz więcej goblinów oraz troll (do którego mam w sumie najwięcej pretensji, jeśli chodzi o cały film - jest zbyt plastykowy, sztuczny, komputerowy, można było go zrobić ciut lepiej). Troll ten nie miał najmniejszego zamiaru zginąć zbyt szybko w walce, także nasza dzielna drużyna musiała się z nim dość namęczyć. Potem ucieczka przed Blarogiem, który jest przerażający, olbrzymi, taki jaki powinien być, praktycznie idealny. Bitwa Gandalfa z nim nie była może najdłuższa, ale stosunkowo efektowna. Drużynie udaję się wyjść z Morii, ale tylko w ośmiu. Smutek aż bije z ekranu, kiedy hobbici (i nie tylko) opłakują swojego towarzysza. Przechodzą do Lothlorien, w której według książki spędzili ładny kawałek czasu. W filmie praktycznie wydaję się, że tylko tam przenocowali - i to jest jednym z nielicznych minusików filmu. Mianowicie brakuje w nim narratora, ewentualnie informacji o mijającym czasie. Komuś może wydawać się, że od momentu opuszczenia Shire przez Bilba do początku wyprawy Froda minął niedługi okres czasu, tymczasem minęło parę ładnych lat. To samo jeśli chodzi o całą wędrówkę, jak i pobyt w Lothlorien. Zorientowani co prawda i tak wiedzą o długości mijającego czasu, jednak Ci co nie czytali Tolkiena, mogą się pogubić. Ta lokacja (Lothlorien) również jest oddana wiernie, zgodnie z książkowym wyobrażeniem. Pozytywne wrażenie pozostawiła po sobie C. Blanchett, bowiem jej Galadriela dość ciekawie oddaje pokusę, jaką przechodziła (oczywiście efekt wzmocniono za pomocą komputerów). Brakuje nieco sceny rozdawania prezentów, jak się nie mylę dowiadujemy się tylko o "świetle", które dostał Frodo. No i końcówka - jedna z najlepszych części filmu. Najpierw zaślepiony żądzą pierścienia Boromir, potem wspaniałe sceny walk z Uruk-Hai. Nikt nie miał wątpliwości po obejrzeniu "Drużyny Pierścienia", że Boromir zrehabilitował się za ulegnięcie słabości (w końcu pierścień miał olbrzymią moc). Walczył on bowiem niczym lew, a nie ustępowali mu Aragorn, Gimli, Legolas (ten łuk!!). Kiedy ginie, wszyscy na sali zapewne żałują, że nie będzie kontynuował tej przygody, a co poniektórym łzy mogą najść do oczu. Naprawdę, są to piękne sceny. I to już praktycznie koniec pierwszej części Władcy Pierścieni.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia i wymagania w stosunku do "Dwóch wież" i "Powrotu króla" jeszcze wzrosły. Tylko, że te czekanie (cały rok) może doprowadzić wręcz do furii. Nie wspomniałem jeszcze o Sarumanie i Isengardzie - i tutaj znowu nic tylko ogromne słowa uznania. Aktor spisał się niesamowicie (w filmie najlepiej spisała się właśnie stara gwardia aktorów), a wieża (jak się nie mylę jest to Ortank) wypadła wspaniale. Wygląda bardzo realistycznie, naprawdę robi wrażenie. To samo można powiedzieć o posągach króli wzdłuż rzeki - jeśli nie wiedziałbym, że przy tym filmie pracowała masa ludzi od efektów specjalnych, byłbym skłonny uwierzyć, że gdzieś te posągi naprawdę stoją. Dobrym posunięciem było dodanie paru scen humorystycznych (np. Gandalf uderzający się o żyrandol) oraz stworzenie z Merry i Pippina duetu komicznego - momentami rozluźnia to dość poważną i napiętą atmosferę. Gollum natomiast jest w filmie praktycznie niezauważalny, jednak w fragmentach których był widoczny sprawiał wrażenie zbyt komputerowego (na szczęście mimo to wygląda nie najgorzej). Jeśli chodzi o zdjęcia są one pierwszej jakości, a rajdy kamerą (zwłaszcza jeśli chodzi o okolice Ortanku, gdzie szykowała się armia Sarumana) pozostają na długo w pamięci. Co do efektów - mistrzostwo świata, oprócz piętnowanego przeze mnie trolla. Pozostała jeszcze muzyka i kontrowersje wokół niej. Ja oceniam ją pozytywnie, jednak nie udało się H. Shore stworzyć wielkiego dzieła. A więc muzyka jest po prostu dobra, nie przeszkadza, ale nie jest najlepsza (niestety).

Podsumowując ten gigantycznych rozmiarów komentarz (albo nieco nietypową recenzję, jak kto woli) - "Władca Pierścieni" nie zawiódł, jednak nie jestem w stanie powiedzieć czy jest to najlepszy film jaki widziałem. Możliwe, że były ciut lepsze, na pewno książka Tolkiena jest jedyna w swoim rodzaju i film ten nie jest w stanie jej przebić, ale mimo to jest to naprawdę wielki film. I chwała, że P. Jackson i cała ekipa pracująca przy tym filmie nie zrobili z niego pośmiewiska, lecz stworzyli godną ekranizację "Władcy Pierścieni". Gorąco polecam każdemu powyżej 12 lat i który potrafi zaakceptować nieco inny świat niż ten, w którym żyjemy. To wielkie dzieło, które oceniam na 10/10.