Na razie nie ustaliłam czy zakupię przekład Frąców czy Skibniewskiej, jednakże chciałam zapytać się które wydanie Amberu jest lepsze to z 2010 czy 2011 ? i które wydanie Muzy ? Osobiście strasznie do gustu przypadły mi okładki wydawnictwa Amber z 2010, lecz słyszałam, że to właśnie przekład Skibniewskiej jest najlepszy.
Tylko i wyłącznie Skibniewskiej. Najlepsze, bez żadnych wątpliwości. Okładka to nie wszystko. Skibniewska uzgadniała co poniektóre elementy tłumaczenia z samym Tolkienem, a to już o czymś świadczy. Mój mąż zaczął czytać "Władcę", lecz niestety w przekładzie Frąców. Zraził się przez to na całe życie.
Nie znam przekładu Frąców. Co jest z nim nie w porządku?
Czy Twój mąż na pewno czytał przekład Frąców, czy może pierwsze wydanie przekładu Łozińskiego?
U Łozińskiego w zasadzie wszystkie angielskie nazwy są przetłumaczone na polski, łącznie z nazwiskami hobbitów, i to najbardziej zazwyczaj przeszkadza ludziom. Ale tak jest raczej tylko w pierwszym wydaniu chyba z 1995 roku, bo widziałam też późniejszą wersję, gdzie Łoziński przywrócił hobbitom ich angielskie nazwiska i ten przekład jest ok, tylko trzeba zawsze sprawdzić w księgarni albo w bibliotece - jeśli Bilbo nazywa się Baggins, a Merry - Brandybuck, to wszystko w porządku :)
Ale jeśli rzeczywiście piszesz o Frącach, to ciekawa jestem, co tam jest nie tak - czy mogłabyś napisać, co zraziło Twojego męża?
Potwierdzam, czytałam Łozińskiego w gimnazjum jako lekturę szkolną (musieliśmy obowiązkowo w jego tłumaczeniu, czego nie rozumiem), i chociaż wcześniej czytałam Hobbita i go pokochałam (w przekładzie Skibniewskiej), jak Władcę w przekładzie Łozińskiego przeczytałam... Cóż, dopiero teraz, po prawie 7 latach, zakupiłam sobie wydanie jednotomowe z Muzy z 2013, w przekładzie Skibniewskiej i ponownie się do niego zabieram.
A poza tym, to jednotomowe Muzy jest cudne, jedna z ładniejszych książek jakie mam na półce, i nawet tanie, na ich stronie dałam 53 z groszami, i naprawdę, za takie pieniądze, kawał świetnego wydania :)
Prawda, piękne jest to jednotomowe wydanie z Muzy, a zarazem bardzo proste i eleganckie :)
Musieliście w gimnazjum czytać WP koniecznie w przekładzie Łozińskiego? Dziwne bardzo...
Może takich była większość w szkolnej bibliotece i była łatwiej dostępna, a nauczyciel/ka chciał/a ujednolicić, żeby wszyscy podawali te same nazwy. Albo znał/a tylko taką wersję???
W każdym razie to może zniechęcić do książki, jeśli jeszcze ktoś w dodatku nieszczególnie lubi fantasy, albo uważa, że w gimnazjum już dawno wyrósł z "bajek", to tym bardziej - może się nawet obrazić ;)
Tak, koniecznie. Nie wiem dlaczego, ale być może wynikało to jak mówisz z faktu, że właśnie w tym przekładzie książki szkolna biblioteka zakupiła :)
Obraziłam się. Jak na dzień dzisiejszy jestem po 3 rozdziałach w tłumaczeniu Skibniewskiej i podoba mi się. A pamiętam, że wtedy już po pierwszym rozdziale miałam dość :D
Przekład Skibniewskiej jest klasyczny i uważany za najlepszy, ale też trzeba patrzeć, które wydanie, bo w najstarszych nie ma wszystkich dodatków na końcu Powrotu Króla (powinny być od A do F), a niektóre nazwy też w nowszych wydaniach zostały poprawione.
W wydaniu z 2011 czy 2012 roku to już powinno być uaktualnione, ale zawsze dobrze sprawdzić, bo mogli przedrukować starszą wersję :)
Mam jednotomowe wydanie Muzy z 2012 roku (Skibniewska) i jest w porządku, innych wydań Muzy nie znam, a wersji Frąców nie czytałam więc się nie wypowiem.
Wiem, że to niepopularne stanowisko, ale uwielbiam przekład Łozińskiego, natomiast szczerze nie znoszę Skibniewskiej.
Przekład Skibniewskiej kaleczy dla mnie język polski niemiłosiernie przez te półpotworki nazw tłumaczonych w 50%. To, co w angielskim tekście jest naturalne, polskiemu czytelnikowi bez dobrej znajomości angielszczyzny nie powie nic. I nie obchodzi mnie, że tak zażyczył sobie sam J.R.R. W tym przypadku uważam to za brak wyczucia specyfiki słowiańskich języków.
Nie odejmuję mu zasług w badaniu języków germańskich. Ale słowiańskie reguły słowotwórstwa odbiegają znacznie od germańskich.