PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1065}

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring
2001
8,0 737 tys. ocen
8,0 10 1 737239
8,2 94 krytyków
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
powrót do forum filmu Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

Na razie nie ustaliłam czy zakupię przekład Frąców czy Skibniewskiej, jednakże chciałam zapytać się które wydanie Amberu jest lepsze to z 2010 czy 2011 ? i które wydanie Muzy ? Osobiście strasznie do gustu przypadły mi okładki wydawnictwa Amber z 2010, lecz słyszałam, że to właśnie przekład Skibniewskiej jest najlepszy.

ocenił(a) film na 10
Cassamdea

Tylko i wyłącznie Skibniewskiej. Najlepsze, bez żadnych wątpliwości. Okładka to nie wszystko. Skibniewska uzgadniała co poniektóre elementy tłumaczenia z samym Tolkienem, a to już o czymś świadczy. Mój mąż zaczął czytać "Władcę", lecz niestety w przekładzie Frąców. Zraził się przez to na całe życie.

margaret_mitchell

Nie znam przekładu Frąców. Co jest z nim nie w porządku?

Czy Twój mąż na pewno czytał przekład Frąców, czy może pierwsze wydanie przekładu Łozińskiego?
U Łozińskiego w zasadzie wszystkie angielskie nazwy są przetłumaczone na polski, łącznie z nazwiskami hobbitów, i to najbardziej zazwyczaj przeszkadza ludziom. Ale tak jest raczej tylko w pierwszym wydaniu chyba z 1995 roku, bo widziałam też późniejszą wersję, gdzie Łoziński przywrócił hobbitom ich angielskie nazwiska i ten przekład jest ok, tylko trzeba zawsze sprawdzić w księgarni albo w bibliotece - jeśli Bilbo nazywa się Baggins, a Merry - Brandybuck, to wszystko w porządku :)

Ale jeśli rzeczywiście piszesz o Frącach, to ciekawa jestem, co tam jest nie tak - czy mogłabyś napisać, co zraziło Twojego męża?

ocenił(a) film na 10
Nerwen_AG

Potwierdzam, czytałam Łozińskiego w gimnazjum jako lekturę szkolną (musieliśmy obowiązkowo w jego tłumaczeniu, czego nie rozumiem), i chociaż wcześniej czytałam Hobbita i go pokochałam (w przekładzie Skibniewskiej), jak Władcę w przekładzie Łozińskiego przeczytałam... Cóż, dopiero teraz, po prawie 7 latach, zakupiłam sobie wydanie jednotomowe z Muzy z 2013, w przekładzie Skibniewskiej i ponownie się do niego zabieram.

ocenił(a) film na 10
Arancia

A poza tym, to jednotomowe Muzy jest cudne, jedna z ładniejszych książek jakie mam na półce, i nawet tanie, na ich stronie dałam 53 z groszami, i naprawdę, za takie pieniądze, kawał świetnego wydania :)

Arancia

Prawda, piękne jest to jednotomowe wydanie z Muzy, a zarazem bardzo proste i eleganckie :)

Musieliście w gimnazjum czytać WP koniecznie w przekładzie Łozińskiego? Dziwne bardzo...
Może takich była większość w szkolnej bibliotece i była łatwiej dostępna, a nauczyciel/ka chciał/a ujednolicić, żeby wszyscy podawali te same nazwy. Albo znał/a tylko taką wersję???

W każdym razie to może zniechęcić do książki, jeśli jeszcze ktoś w dodatku nieszczególnie lubi fantasy, albo uważa, że w gimnazjum już dawno wyrósł z "bajek", to tym bardziej - może się nawet obrazić ;)

ocenił(a) film na 10
Nerwen_AG

Tak, koniecznie. Nie wiem dlaczego, ale być może wynikało to jak mówisz z faktu, że właśnie w tym przekładzie książki szkolna biblioteka zakupiła :)

Obraziłam się. Jak na dzień dzisiejszy jestem po 3 rozdziałach w tłumaczeniu Skibniewskiej i podoba mi się. A pamiętam, że wtedy już po pierwszym rozdziale miałam dość :D

Cassamdea

Przekład Skibniewskiej jest klasyczny i uważany za najlepszy, ale też trzeba patrzeć, które wydanie, bo w najstarszych nie ma wszystkich dodatków na końcu Powrotu Króla (powinny być od A do F), a niektóre nazwy też w nowszych wydaniach zostały poprawione.
W wydaniu z 2011 czy 2012 roku to już powinno być uaktualnione, ale zawsze dobrze sprawdzić, bo mogli przedrukować starszą wersję :)

Mam jednotomowe wydanie Muzy z 2012 roku (Skibniewska) i jest w porządku, innych wydań Muzy nie znam, a wersji Frąców nie czytałam więc się nie wypowiem.

ocenił(a) film na 8
Cassamdea

Wyłącznie Marii Skibniewskiej.

ocenił(a) film na 9
Cassamdea

Wiem, że to niepopularne stanowisko, ale uwielbiam przekład Łozińskiego, natomiast szczerze nie znoszę Skibniewskiej.

ocenił(a) film na 9
TangoAndWaltz

Przekład Skibniewskiej kaleczy dla mnie język polski niemiłosiernie przez te półpotworki nazw tłumaczonych w 50%. To, co w angielskim tekście jest naturalne, polskiemu czytelnikowi bez dobrej znajomości angielszczyzny nie powie nic. I nie obchodzi mnie, że tak zażyczył sobie sam J.R.R. W tym przypadku uważam to za brak wyczucia specyfiki słowiańskich języków.
Nie odejmuję mu zasług w badaniu języków germańskich. Ale słowiańskie reguły słowotwórstwa odbiegają znacznie od germańskich.