Po obejrzeniu filmu nie potrafiłem zrozumieć skąd ten powszechny zachwyt. Byłem co tu dużo mówić - rozczarowany. Owszem film wizualnie oszałamiający, jak na ekranizację książki bardzo wierny, gra aktorów nienajgorsza, efekty - ujdą w tłoku (momentami widać, że to po prostu robota komputera a nie o to chyba chodzi w efektach). Skąd niedosyt? Nie potrafiłem uwierzyć w historię opowiedzianą przez Jackson'a, utożsamić się z jego bohaterami, zanurzyć się w nurt wydarzeń i zapomnieć o rzeczywistości. Czułem się jak ktoś obcy, stojący obok tego wszystkiego. Ten film mnie nie poruszył, nie przeniósł mnie do magicznego świata a tylko tylko atakował moje oczy migającymi nierzeczywistymi obrazami. Temu filmowi zabrakło duszy. Może dalej będzie lepiej? Oby.
otóż to!
Podpisuję sie pod każdym słowem. Bardzo, ale to bardzo lubię Tolkiena, ale wybaczyłabym twórcom filmu nawet duże odstępstwa od fabuły książki, zmianę charakteru postaci i własną interpretację całej tej historii - ale nie mogę wybaczyć miernoty. Siedziałam w kinie całkowicie obojętna, jakbym oglądała ilustracje do książki. Kompletnie nieprzekonująco opowiedziane. Szkoda. Bo zdjęcia naprawdę piękne, aktorzy w większości całkiem nieźle dobrani - brakuje tylko nastroju. Scena z Galadrielą, pojedynek Gandalfa z Sarumanem, narada u Elronda, ostatni dialog w filmie - typowo amerykańskie w najgorszym tego słowa znaczeniu. Nie jestem pewna, czy dalej może być lepiej - ale z sentymentu dla Tolkiena no i dla pieknych zdjęć mam zamiar obejrzeć wszystkie trzy części. Żal mi tylko, kiedy czytam, że ktoś obejrzał film i na pewno nie przeczyta książki, albo - nie wiem, co gorsze - po obejrzeniu ( z zachwytem) filmu - myśli, że książka to coś w stylu "Wiedźmina" albo filmów o Rambo.
Ludzie, przeczytajcie książkę!
NIEPRAWDA!
Nieprawda! Do mojego szescoksiegu jest juz kolejka:) moi znajomi są w wiekszosci zachwyceni filmem, i chca pozyczyc ode mnie ksiazki:)
wiec nie pisz ze film zniecheca do ksiazki.