Czytając wcześniejsze wypowiedzi i z własnych obsekwacji doszłam do pewnego wniosku i muszę się nim podzielić :P. Zazwyczaj jak przeczytam jakąś książkę i później oglądam jaj ekranizację, to filmowa wersja wypada bardzo cienko (najpierw przeczytałam np. "Milczenie owiec" i "Hannibala" dlatego filmy wydawały mi się badziewne, aktorzy nie pasowali takie tam). Natomiast zazwyczj jak najpierw obejrzę film a potem czytam książkę, to nie jestem przekonana o wyższości książki (no nie licząc "Władcy Pierścieni") tutaj mogę wymienić "Wywiad z wampirem" i "Dracule" Coppoli, bo film w tych przypadkach bardziej mi się podobał niż książka. I proszę mnie nie informować że jestem jakaś zapóźniona, że dopiero teraz to odkryłam :PPPP