wyszłam z kina i pomyślałam: za duże, za głośne, za szybkie. najpierw porażało, potem męczyło, nawet nudziło miejscami. ładne postacie, ale takie jakieś nie dokończone (niby miły ten Legolas, a przecież jakby go nie było, to by nikt nie zauważył). klęska to to nie jest ale...superprodukcja. i myślałam, że więcej nie pomyślę. a tu tydzień mija a ja mam oczy Froda przed swoimi i tą zieleń Zielonej Wyspy...prawie głosy słyszę(!). i tłumaczę sobie: zwykła superprodukcja, nie wygłupiaj się! i nic nie pomaga. coś tam jest w tym filmie ale za cholerę nie wiem co...