Pierwsze zetknięcie z filmem i z Tolkienem w ogóle w moim przypadku miało przed seansem "Quo Vadis". Pomyślałem sobie
"niezłe efekty, super baśni od czasu >>>>Niekończącej się Opowieści<<<< nie przypominam sobie, ludzie reagują bardzo entuzjastycznie na tą zapowiedź ....... muszę to zobaczyć". To było gdziś w październiku A.D.2001. Po wyjściu z kina wszystkie myśli były sqpione na recenzji , która była do napisania na polski.
Na "Władcę ..." poszedłem za namową qmpla, ktory chciał strasznie zobaczyć ten film.... zwołaliśmy jeszcze kilka osób no al eo filmie nikt właściwie nic nie mówił. W momencie kiedy usłyszałem głos Galadrielii - mój świat się zmienił.Od tego momentu moi znajomi uważają że zwariowałem...nawet ten który mnie na to namówił - żałuje. Nigdy wcześniej nie byłem w kinie na jednym filmie więcej niż raz . Drużynę Piescienia widziałem do tej pory 6 (sześć!!!) razy w kinie a poza tym 15 razy na małym ekranie. Nie potrafię (nawet po takiej liczbie seansów) powiedzieć jednym zdaniem co mnie zachwyciło... chyba wszystko.
Nie dość, że znam film niemalże na pamięć, książkę (a raczej jej pierwszą częśc - zeby nie zepsuc sobie ogladania kolejnych czesci fimu) przeczytaem tez juz kilkukrotniee wyłapując każdą róznice która moim zdaniem czyni z ksiązki i filmu nie konkurencję ale jedną uzupełniająca się całość. Mój pokój stał się prawie "świątynią" Tolkiena-Jego Książki oraz Jacksona (i całej ekipy) - filmu LOTR-FOTR. Nie jestem już wstanie policzyć złotówek , których się pozbyłem w ramach wchodzenia w TEN FANTASTYCZNY ŚWIAT. Myślę że jednak było warto - i jest warto. Jedyna rzecz która mnie w tym wszystkim boli to fakt że na premierę "Dwóch Wież" każą nam czekać prawie 2 miesiące dłużej niż "reszcie świata".... nieszkodzi......poczekam........
Wszystkim którzy tego filmu jeszcze nie widzieli - NA CO CZEKACIE?????