PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31451}

Władca Pierścieni: Dwie wieże

The Lord of the Rings: The Two Towers
2002
8,3 519 tys. ocen
8,3 10 1 519070
7,9 89 krytyków
Władca Pierścieni: Dwie wieże
powrót do forum filmu Władca Pierścieni: Dwie wieże

Druga część Władcy Pierścieni niestety bardzo mnie rozczarowała. Według licznych recenzji jest ona lepsza od części pierwszej - moim zdaniem jest od niej gorsza. Zabrakło Jacksonowi konsekwencji w przeniesieniu dzieła Tolkiena na ekran. Ja rozumiem, że wersja kinowa musi się różnić od wersji książkowej, ale dlaczego w taki, niezrozumiale głupi dla mnie, sposób. Podobno powieść należało uwspółcześnić, uczynić zrozumiałą dla współczesnego widza. Dlatego więc Jackson zmienił charakter Faramira, czyniąc go żywą kopią swojego brata - bez sensu. Pragnął w ten sposób zapewne wprowadzić więcej "dramatyzmu" do historii - oto bowiem Faramir "nawraca się" w ostatniej chwili (jakie to amerykańskie, prymitywne i nudne zarazem). Siedząc w kinie i oglądając scenę, w której mówi on (po chwili milczenia - napięcia?), że zabiera Froda i Sama ze sobą, poczułem się tak jakby ktoś wymierzył mi policzek! Oddział elfów w Helmowym Jarze - miało to zapewne służyć powieleniu dość często pojawiającego się w amerykańskiej kinematografii motywowi zjednoczenia sił przez strony niezbyt za sobą przepadające, wobec wspólnego wroga (jaki to wzruszające - dlaczego Tolkien na to nie wpadł). Nic to jednak przy innej innowacji reżysera "Przerażaczy", która skutecznie odciągała mnie od całkowitego zasmakowania w klimacie opowieści. Oto bowiem zapragnął on uczynić Gimliego postacią komiczną tak, aby lud przybyły na sale kinowe zabawiać. Nie powiem - momentami jest to nawet śmieszne, ale do klimatu tolkienowskiego ni w ząb nie pasuje. "Komiczne scenki" występują bowiem często w momentach, kiedy pojawiać im się nie wypada (w tego rodzaju filmie), głównie w czasie bitew. Strasznie niszczy to klimat (tak pięknie zbudowany w pierwszej części), powodując, że dzięki 'wybrykom" małego krasnoluda całe to "przedsięwzięcie" powstrzymania Złego wydaje się rzeczą błahą i nieszczególnie trudną. Scena, w której Aragorn rzuca Gimliego... bez komentarza. Zabrakło trochę realizmu (rzecz jasna świata tolkienowskiego). Albo fakt opuszczenia przez elfów Śródziemia. W filmie wygląda to tak, jakby uciekali oni nie wierząc w optymistyczne zakończenie wojny o Pierścień. Stchórzyli - toż to nie godne elfów. U mistrza było chyba nieco inaczej. Nie mogę tego przeboleć i jestem mocno rozczarowany, że jest to film tylko dobry. Aktorsko Gollum i Drzewiec przyćmili resztę. Szczególnie blado na ich tle wypada Viggo Mortensen (Aragorn). Jest w tym filmie też wiele pięknych scen (i mam tu na myśli nie tylko piękno wizualne), ale za mało w nich głębi. Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie początek pierwszej części (wprowadzenie Galadriel i walka z Sauronem) - w tym filmie tego uczucia zabrakło. Mam nadzieję, że za trzecim razem będzie lepiej...