Witam, jakie Waszym zdaniem są najlepiej oddane w filmie fragmenty książki? Ja np. zawsze byłem pod wrażeniem w jaki sposób Jackson oddał scenę rozmowy Sama z Frodo, już po zniszczeniu Pierścienia.
Zmiany w relacji Sam - Frodo, to jedna z największych, jeżeli nie największa zbrodnia, jakiej dopuścił się w swojej ekranizacji PJ.
Pozwól, że najpierw dam szansę Joecrou udowodnić, że nie jest trollem. Jeżeli przejrzał mnie, chętnie zapytam go, dlaczego uważa, że jest to zmiana na lepsze. Jeżeli posunął zaś się do zwykłego trollingu, opowiem Ci o co dokładnie mi chodzi. Niech będzie, że poczekam do jutra.
Pewnie chodzi Ci o to że w filmie Sam jest bardziej dojrzały. Oraz że w książce to Frodo był jednak chyba mądrzejszy i był autorytetem dla Sama. No i pewnie nie podoba Ci się scena w której Frodo wygania Sama w Porocie Króla.
Brawo! Chodzi mi dokładnie o tą scenę. LotR jest historią o przyjaźni, która przetrwa wszystko. Tolkien był weteranem wojennym i wiele swoich doświadczeń przelał na karty książki. Nie ważne jak bardzo było pod górkę, nie ważne jak było ciężko, Sam i Frodo do końca pozostali razem. To jest jeden z NAJWAŻNIEJSZYM motywów w książce, wręcz jej motyw przewodni. Zmiana w tym miejscu pokazuje, że PJ zwyczajnie nie zrozumiał książki. Reszta rzeczy o których wspomniałeś zupełnie mi nie przeszkadza. A teraz powiedz proszę, dlaczego uważasz, że to jest świetna zmiana?
Miałem na myśli to że w filmie Sam jest lepiej przectawiony. Tak Peter nie zrozumiał książki, bo jest idiotą. Ty za to jako wybitny znawca Tolkiena zrozumiałeś wszystko najlepiej.
Wg Ciebie fakt, że Frodo przegania Sama sprawia, że Sam jest lepiej przedstawiony i to usprawiedliwia zniszczenie MOTYWU PRZEWODNIEGO tak obszernej powieści? Hm... Czyli wg Ciebie, np Astronom krytykujący reżysera za nieumiejętne przedstawienie jakiegoś aspektu kosmosu gucio wie, bo przecież Sławny Reżyser nie może się mylić, co tam wie jakiś Astronom? Peter Jackson wielkim reżyserem jest! Parafrazując klasyka :p
Ehh. Nie. Uważam że Sam jest lepiej przedstawiony całościowo. A ta scena jest mi w sumie obojętna. Jest fajna bo potrafi wzruszyć, i pokazuje Froda, jak zmienia się pod wpływem pierścienia i Golluma. Ale równie dobrze mogłoby jej nie być.
Ano widzisz, ta scena ma ogromne znaczenie, bo w całej historii właśnie o to chodziło, że po mimo pierścienia, po mimo Golluma, po mimo cierpień i trudów, przyjaźń Sama i Froda przetrwała. W filmie dzieje się odwrotnie. Pokazane jest, że nie ważne jak bardzo kochasz, jak bardzo Ci zależy, zło i tak zwycięży. To jest ogromna bzdura i totalne nie zrozumienie książki.
Tu chodziło raczej o pokazanie złej mocy pierścienia oraz chytrości i przebiegłości Golluma. Ich przyjaźń została poddana ciężkiej próbie, nadszarpnięta, ale koniec końców przeterwała. IMO bardzo dobra scena.
Nie. Bardziej tak: każdy z na popełnia błędy. Dopiero póżniej uświadamiamy sobie co tak naprawdę jest ważne.
"mimo pierścienia, po mimo Golluma, po mimo cierpień i trudów, przyjaźń Sama i Froda przetrwała. W filmie dzieje się odwrotnie" ... Nie bredz że w filmie dzieje się odwrotnie. Pomimu przeszkód, przyjaźń i dobro wygrały.
Nie prawda. Frodo ulega złu i przegania Sama. Ślepy los i głupi przypadek sprawia, że Sam zawraca i ostatecznie ratuje Froda, motywując się przy tym bardziej nienawiścią do Gulluma, niż miłością do swojego przyjaciela.
Nie. Nienawiść do Golluma jest jednym z czynnikow. Frodo przegania Sama, ale już w jaskini Szeloby wie że popełnił błąd.
Po kolei:
1. Gollum zastawia na Sama pułapkę, kłamie oczerniając przyjaciela Froda.
2. Frodo daje wiarę oszczerstwom Golluma, odsyła Sama.
3. Zrozpaczony Sam odchodzi. Po drodze przez PRZYPADEK natrafia na lembasy, wścieka się na Golluma i postanawia powrócić by się zemścić.
4. Sam i Frodo ponownie zostają przyjaciółmi.
Wniosek? Ich przyjaźń nie przetrwała próby, gdy było naprawdę ciężko jeden i drugi poddali się, później przypadki losu ponownie ich połączyły. I to jest złe.
No właśnie. Przypadki zdarzają się codziennie. Przez przypadek Bilbo znalazł pierscień itp.
Sam wróciłby tak czy inaczej, lembasy jedynie wzmogły w nim wściekłość.
Nie wiesz czy by wrócił. Reżyser pokazal Ci, ze miłość i przyjaźń przegrywa z nienawiścią i zdradą, więc nie ma podstaw by sądzić, że wróciłby. Zmienił decyzję z nienawiści. Jeszcze gorzej. Zadziwia mnie, jak zaślepionych fan bojów ma PJ. Ja nie twierdzę, że LotR to zło. To piękny film, jeden z moich ulubionych, ba, Drużyna jest chyba moim najbardziej ulubionym filmem. Potrafię jednak dostrzec popełnione przez PJ błędy, a niektóre są naprawdę drastyczne, jak ten powyżej.
Nie nazywaj mnie fanbojem, bo nim nie jestem. Są pewne rzeczy które mi się nie podobają w trylogii (stracie Gandalfa Białego z Witch-kingiem) ale uważam że te filmy są piękne i są jednymi z moich ulubionych. Duży udział w tym napewno ma też sentyment do tych produkcji.
Zważywszy na zajadłość z jaką bronisz oczywistych pomyłek PJ, wychodzisz na fan boja. Takie są fakty.
Nie. Jak chce mieć dokładnie to co w książce to wiesz co robię? Sięgam po powieść. Napisałem że nie podoba mi się kilkao rzeczy w ekranizacji. Ale ty wolisz dalej nazywać mnie fanbojem, i uważasz się za nieomylnego, który ma zawsze racje, więc żegnam, bo nie mam ochoty dłużej z Tobą gadać. Pozdrawiam.
Zgadzam się z tym. Filmy Jacksona są świetne, naprawdę bardzo dobrze oddają ducha książki, nawet jeśli pojawiają się w nich pewne zmiany, ale mnie również nie podobało się to, że filmowy Frodo kazał Samowi wracać do domu. Cóż, w tak długiej trylogii coś musiało zazgrzytać. :) Słabo przedstawiona jest też moim zdaniem scena, w której Eowina walczy z Czarnoksiężnikiem.
Scena z odesłaniem Sama ma jednak sens, przynajmniej w procesie opowiadania w filmie. Wątek Froda i Sama w książce jest bardzo linearny i w sumie niewiele się w nim dzieje, podczas gdy w wątkach reszty drużyny dzieje się całkiem sporo. I tak jak w książce to nie przeszkadza, bo śledzimy te wątki oddzielnie, tak w filmie już by to nie wyszło. Widz ziewałby z nudów i tylko wkurzałby go ten wątek. Sad, but true. Dlatego scenarzyści musieli nieco ubarwić przygody hobbitów i Golluma. Dodatkowo, jako że część ich wyprawy z "Dwóch wież" została podzielona na dwa filmy trzeba było pokazać ewolucję tych postaci. Frodo coraz bardziej ulegający sile Pierścienia i podszeptom Golluma i Sam, który coraz pewniej staje na własne nogi.
Mimo wszystko, nie rozumiem jednak dlaczego scenarzyści kazali Samowi rzeczywiście odejść. Bo to rzeczywiście bardzo odstaje od postaci, jaką jest Sam w książce, ale też przez cały dotychczasowy czas filmowy. Normalnie zaczekałby trochę i śledziłby ich z oddali. To, że dopiero po znalezieniu lembasów postanawia wrócić jest zupełnie bez sensu. Bo niby co innego się mogło z nimi stać? Czyżby Sam jednak miał coś na sumieniu? :P Mało tego, zamiast je pozbierać, skoro nie mieli nic do jedzenia, to ten je jeszcze pokruszył.
Tak jak większość wprowadzonych zmian rozumiem, tak tej za nic nie potrafię. Tak samo jak zrobienie z Denethora aż takiego wariata.
No niekoniecznie. Może klimat owszem, ale oni szli bodajże wąwozem długi czas dopiero potem weszli do jaskini. Poza tym nie sami, ale z całą kompanią.
Coś mi się musiało popieprzyć. Teraz trochę w necie poszukałem i chyba mam odpowiednią nazwę - Dunharrow. W każdym razie chodziło mi o to miasto nieumarłych.
Dunharrow również nie było miastem nieumarłych, lecz ostatnią warownią za Edoras - stolicą Rohanu. To w Dunharrow Theoden zbierał armie na odsiecz Minas Tirith. W Dunharrow również Aragorn dostał od Elronda ponownie przekuty miecz - Narsil.
To miasto chyba nie miało nazwy.
Ciekawa dyskusja, chociaż długo wam się zeszło z rozpatrywaniem wątku Sama i Froda:) Przyłączę się i powiem, że chociaż zmiana jest usprawiedliwiona w świetle ekranizacji, to jednak burzy książkowy wizerunek przyjaźni hobbitów, która bez zachwiania przetrwała do końca.
Wyprawa na ścieżkę umarłych też jest przeniesiona do filmu dość swobodnie. Ale to co w książce narrator może opisać w kilku zdaniach, w filmie mogłoby się nie zmieścić. Trzeba pamiętać, że Aragorn zdobył statki floty korsarzy w Lebenninie i odesłał stamtąd umarłych, po czym popłynął na pola Pelennoru. W filmie trzeba byłoby zamieścić dodatkowy, osobny wątek.
karolthas - uściślając trochę Twój post trzeba by napisać, że Aragorn nie dostał Narsila w Dunharrow, ale wziął go ze sobą już z Rivendell (chodzi mi o książkę, a nie film). W Dunharrow Theoden gromadził wojska i tam też znajdowało się wejście na Ścieżkę Umarłych. Dobrze jednak kojarzysz Erlonda z tego momentu powieści, bo właśnie wtedy synowie Erlonda przekazali Aragornowi, że ich ojciec przepowiedział, że "czas już się dopełnił", co skłoniło Aragorna do otwartego wystąpienia przeciwko Sauronowi.
Natomiast to "miasto", w którym byli umarli nie ma nazwy, bo nie było to miasto, a tylko sieć jaskiń, w których ostatecznie pomarli ludzie z zapomnianego plemienia, które chowało się w strachu po tym, jak dopuściło się zdrady Isildura, króla Gondoru w zamierzchłych czasach.
Dodam jeszcze, że w filmie przedstawiono Merrego i Pippina jako dwóch półgłówków, drużynowych błaznów. W książce byli oni co prawda lekkomyślnymi hobbitami, ale w wielu sytuacjach wykazywali zaradność i odwagę. Ogólne odczucie tych dwóch postaci było chyba w książce nieco korzystniejsze.
Tak, wiem o tym, po prostu nie chciało mi się o tym zbytnio rozpisywać.
A swoją drogą to, moim zdaniem zrobienie z Pipina i Merrego może nie tyle co błaznów ale takich humorystycznych postaci wpłynęło bardzo korzystnie na film, trochę humoru nigdy nie zaszkodzi. A tak w ogóle to ich rola nie była wcale mniejsza niż w książce.
Zgadzam się, że jako postacie humorystyczne są bardzo dobrym rozwiązaniem, tak też było w książce. Nie twierdze też, że ich rola w filmie jest zbyt mała - są tu ważnymi postaciami. Jedyne co mi nie pasuje to tak jak już pisałem ogólny sposób ich przedstawienia w filmie. Postać humorystyczna to jeszcze nie błazen. W filmie po prostu lekkie przerysowanie. Ale i w tym miejscu nie należy się czepiać za wiele:)
A w ogóle jeśli już rozmowa jest na temat najlepiej oddanych scen, to trzeba napisać, że Jackson i reszta ekipy pod względem wizualnym postaci przeszli samych siebie. 99% bohaterów trudno wyobrazić sobie trafniej niż to ma miejsce w filmie.
wątek ARAGORNA i ARWENY bo w książce to marginesik jedynie a twórcy dali z siebie pod tym względem wszystko i to jest w tym filmie chyba jedną z ważniejszych jego cech - pokazano to co miało byc nie pokazane a tak dzięki zaangażowaniu i pasji mamy piekny wątek miłości Elfa i człowieka z najlepszą ze scen EVENSTAR;
no i bardzo podobają mi się sceny z Galadrielą oraz w Szarej Przystani.....