Na pewno podczas oglądania trylogii WP pojawiły się sceny, które poruszył Wasze serca. Podzielcie się swoimi przemyśleniami i opowiedzcie które dokładnie :) Mnie przykładowo strasznie podoba się scena przybycia Rohirrimów pod Minas Tirith oraz legendarna przemowa Theodena... Nie używał on jakichś wymyślnych tekstów, po prostu ta chwila, moment w którym to mówił, jego ton głosu i ludzie słuchający go bez wytchnienia... Aż serce rośnie :) Tą scene zaliczyłbym do najlepszej. Ponad to bardzo mi się jeszcze podobały liczne ujęcia Fangornu. Oczywiście wiem, że piękno tych scen było potęgowane poprzez świetną muzyke oraz oczekiwania widza. Jestem ciekaw Waszych opinii - weźmy "pod lupe" całą trylogie, żebym nie musiał zakładać tematu przy każdej części:P.
Zgadzam się z Tobą :-) Przybycie Rohirrimów a potem szarża konnicy... coś pięknego! :-) Trzymając w dłoni miecz Herugrim samemu chciałoby się ruszyć do szarży! A co :-)
Ponad to co napisałem chciałbym dodać, że sceny w których pokazany jest Shire również zasługują na szczególną uwagę :) kraina spokoju i obfitości... Jest niczym symbol czegoś co w dzisiejszych czasach jest tylko utraconym mitem, a nie zawsze tak było... Dzisiaj ludzie utracili zdolność dostrzegania tych wszystkich "małych rzeczy", które są bardzo ważne :) Taka refleksja mnie naszła jak sobie obejrzałem ujęcia Shire'u.
Heh... widze ze nie tylko ja tak wlasnie odbieram Shire - jako oaze spokoju i harmonii...
Moje ulubione sceny z trylogii:
DP - sekwencja gdy Gandlaf wjezdza do Shire'u; druga scena gdy Gandalf wedrujac z Druzyna po Morii "zapala swiatlo" aby ukazac piekno Khazad-Dum i widzimy stolice krasnoudow w calej okazalosci; trzecia scena gdy Druzyna plynie Anduina i doplywaja do Argonath... pamietam ze ta scena mnie oczarowala...
DW - intro gdy Gandlaf walczy z Balrogiem; druga scena powrot Gandalfa i spotkanie z Aragornem, Legolasem i Gimlim; trzecia scena gdy Gandalf zdejmuje czar z Theodena; czwarta scena gdy Fangorn pod dowodztwem Drzewca atakuje Isengard; 5 scena to szarza Eomera i Gandalfa pod Helmowym Jarem
PK - sekwencja gdy Gandlaf wraz z Pippinem wjezdzaja do Minas Tirith i widac piekno miasta,; druga scena gdy Mordor pod dowodztwem Krola Upiorow rusza do boju; trzecia scena to samobojczy akt odwagi Faramira; czwarta scena to szarza Rohanu na Polach Pelennoru; piata scena gdy Sam bierze Froda na ramie i pomaga mu wejsc do Gory Przeznaczenia; szosta scena gdy Druzyna znowu spotyka sie w komnacie gdzie Frodo dochodzi do siebie a pozniej moment koronacji.
To tyle z mojej strony ;)
Pozdrawiam
Odnośnie samobójczego aktu odwagi Faramira... Ta scena nie była by tak piękna, gdyby nie śpiew Pippin'a w tle :) a co do zakończenia, to ta muzyka ("grey heaven" - tytuł) po prostu wylewa łzy z człowieka oraz to pożegnanie... Wtedy każdy widz podsumowuje wszystko co ta drużyna razem przeżyła i z ogromnym bólem czyta zdanie: "drużyna połączona na zawsze więziami miłości i przyjaźni w końcu się rozpadła". Na prawdę przykro mi, że Tolkien już nie tworzy... Kocham tamten świat, zawsze czułem większą przynależność do Śródziemia niż do tego, co mnie otacza :).
Nie tylko Ciebie refleksja naszła :-))) Zawsze mnie pochłaniają sceny z 1 części Władcy.... Shire, jego zieleń, obfitość, spokój i prostota... czy coś więcej potrzeba? :-)
Ciekaw jestem jakie refleksje Cię nachodzą jak pokazywany jest Fangorn... Ten ogromny tajemniczy kompleks leśny, ogromne korzenie i gałęzie, szeptające drzewa i to gęste powietrze :) Ta nutka tajemniczości w tym lesie sprawia, że można by poczuć się nieswojo :)
Przede wszystkim widać tam cud tworzenia, historii, czegoś potężnego i pozornie trwałego a zagrożonego całkowitym zniszczeniem. Tutaj nasuwa się wiele myśli. Patrząc konkretnie na historię Śródziemia, zależności w swoim czasie Isengardu i graniczącego z nim Fangornu... Świetnie to zostało wszystko ukazane w filmie, choć w wielkim skrócie, no ale film to nie esej filozoficzny.
Z jednej strony mamy Isengard, symbol nowej ery, szybkiej industrializacji, postępu, technologii.... z drugiej zaś Las Fangorn nie pamiętający wręcz swego początku, nieustannie tam trwający, żywy... tradycja, historia i wiedza... To wszystko schodzi na drugi plan, jest zagrożone w erze ciągłego postępu. I ta zależność robi na mnie ogromne wrażenie, skłania do myślenia patrząc na las Fangorn i coraz bardziej padający na niego cień.
Widzę prawdziwą wrażliwość u kolegi. Rzadko spotykana cecha.
Pozdrawiam ciepło!
Jak tu nie być wrażliwym? Może troszkę przesadzam, ale nie mam nic w życiu piękniejszego niż to co dał mi Tolkien :) pokochałem tamten świat, tamto pojęcie przyjaźni, miłości i lojalności... Bardzo chciałbym czegoś takiego doświadczyć, a niestety w dzisiejszym świecie tego nie znajdę... Dlatego dobrze mieć swoje ukochane miejsce gdzieś tam :)
To piękne co piszesz! Muszę przyznać, że odbieramy to dzieło niemalże w ten sam sposób.
Przeczytałem prawie wszystkie książki Tolkiena włącznie z początkiem - "Silmarillion" - i powiem, że czytałem tą książkę bez wytchnienia ale tylko raz przeczytana... Resztę po kilka razy, a najbardziej spodobała mi się chyba historia Berena oraz Luthien, oddali się sobie nawzajem z pełnym zaufaniem, ich miłość była taka piękna i nieskończona... Powiem tak, w świecie Tolkiena każdy znajdzie coś dla siebie :) Jest tam wszystko czego dusza zapragnie, jest tam miejsce dla każdego lecz nikomu by nie udało się zniszczyć piękna tej krainy. Przy okazji powiem, że nie mogę się doczekać ekranizacji "Hobbita" :).