Ostatnio po raz drugi obejrzałem Powrót króla. Pierwszy raz widziałem film dziesięć lat temu w kinie. Zadziwiające jak po takim czasie zmienia się odbiór filmu. Zauważa się i zwraca uwagę na zupełnie inne rzeczy.
Ale co ważniejsze, za drugim razem oglądałem wersję rozszerzoną która mnie zmiotła z nóg. Rozwój postaci był przeprowadzony w takim tempie i w takim zakresie w jakim był potrzebny. W wersji kinowej (w przypadku wszystkich części) przeszkadzało mi to że fabuła szła bardzo mechanicznie, jak w streszczeniu treści w szkolnym opowiadaniu np. 1) rozmowa w sali 2) walka 3) wzruszająca scena #1, 4) wzruszająca scena #2. W wersji rozszerzonej, sceny bardziej płynnie przechodzą jedna w drugą i widzimy jak bohaterowie reagują na to co stało się przed chwilą. W kinowej miałem wrażenie że film ściga się sam ze sobą żeby nie przekroczyć pewnej długości.
Z drugiej stromy w.r. trwa 4 (słownie: cztery) godziny. Przez cztery godziny można napisać maturę, upić się i trochę wytrzeźwieć, upiec 2/3 ciasta albo pomalować kuchnie. Dla większości widzów taka długość to zabójstwo więc nie dziwie się że kinową starali się skracać jak mogli. Jeśli chodzi o mnie nie odjął bym ani minuty z tych czterech godzin. No, może skasowałbym jedno z pięciu zakończeń.
Jeżeli Cię to interesuje to polecam znajdujące się na YouTube filmiki z ostatnich dni produkcji całej trylogii, oraz inne, które dotyczą ciekawych sytuacji na planie. Szukaj odpowiednio pod hasłami " Lotr last days" i "lotr outtakes" . Świetna sprawa, sporo posunięć odnośnie wycinek scen wyjaśniają. Traktują także o scenach które nie znalazł się nawet w edycji rozszerzonej. Są wyjątkowo ciekawe, pozycja obowiązkowa dla każdego fana.