Czyli gdyby nie miłość Arweny do Aragorna zwycięstwa nad Złem by nie było. To Arwena powiedziała ojcu (Elrondowi) by przekuł miecz. Bez niego Aragorn nie wyszedłby żywy ze Ścieżki Umarłych, a Martwi nie pospieszyliby z pomocą Minas Tirth.
Czyż nie?
No i oczywiście nie było by rycerstwa by ruszyć na Czarną Bramę by odwrócić uwagę Wielkiego Oka na Frodo niosącego Pierścień. Zostałby zapewne prędzej czy później schwytany przez któregoś z Orków.
Pozdrawiam.
Wersja filmowa różni się trochę od książkowej. W książce Aragorn miał już Andurila przed stworzeniem drużyny.
Ja bym tego tak nie interpretował bo przecież możnaby powiedzieć, że wygrana dobra ze złem to zasługa Merry i Pippina.... oni przecież namówili Entów do walki z Sarumanem... a bez pomocy drzew kiepsko bym to widział :)
Każdy członek Drużyny miał swój wkład w zwycięstwo nad złem. To jest
właśnie piękne w tym filmie: nie ma jednego superhiperbohatera, który
ratuje świat przed zagładą, tylko jest wspólne dążenie do sukcesu (o ile
można tak to określić).
I jak już sarev0k wcześniej powiedział, wątek miecza został w filmie nieco
zmieniony, czego absolutnie nie mam twórcom za złe.