Dość długo zwlekałem z obejrzeniem „W Dolinie Elah” Paula Haggisa, pomimo wysokich ocen i dobrej obsady. Chyba najbardziej obawiałem się tego, że film okaże się nachalnie antywojenny, demaskatorski i w swej wymowie publicystyczny. Na szczęście moje obawy zupełnie się nie potwierdziły. „W Dolinie Elah” to jeden z tych nietypowych filmów hollywoodzkich, w których tempo akcji jest niespieszne, granica między dobrem a złem niemal zupełnie zatarta, a ostateczne wnioski dalekie o oczywistości. Tonacja molowa dominuje zarówno w oprawie muzycznej filmu, jak i w sferze wywoływanych emocji. Przy tym biblijny tytuł trafnie sygnalizuje uniwersalność opowiadanej historii, której wymowa z pewnością nie ogranicza się do antywojennej retoryki.
Fabuła jest prosta: ojciec poszukuje syna. Po powrocie z Iraku młody żołnierz nie skontaktował się z rodziną, wojsko twierdzi, że zaginął. Jego ojciec, emerytowany sierżant Hank Deerfield wyrusza na poszukiwania. Pomaga mu pani detektyw z policji stanowej. Przeszkadza – wojskowa administracja, koledzy syna z drużyny, nieudolność policji i własne złe przeczucia. Musi temu wszystkiemu przeciwstawić całą determinację na jaką go stać. Bardzo podobnie jak bohaterka „Do szpiku kości”, filmu – pomimo wszelkich różnić – zbliżonego pod względem głównego motywu, sytuacji głównych bohaterów i klimatu całości.
Tommy Lee Jones nigdy nie należał do moich ulubionych aktorów. Przez wiele lat miałem wrażenie, że bardziej niż poszukiwanie aktorskich wyzwań interesuje go powielanie w różnych wersjach postaci wykreowanej w „Ściganym” Andrew Davisa z 1993 roku. Po obejrzeniu „W Dolinie Elah” muszę skorygować tę opinię. Hank Deerfield rewelacyjnie zagrany przez Jonesa ma w sobie skupienie, godność i charyzmę postaci wykreowanych w ostatnich filmach przez Clinta Eastwooda. Czyżby świadoma inspiracja?. Tak czy inaczej, efekt jest znakomity.
Na wyróżnienie i uznanie zasługuje też Charlize Theron, jako policjantka pomagająca Deerfieldowi. Jej pani detektyw to samotna matka, nieakceptowana w pracy przez kolegów – miernoty. Bynajmniej nie jest naiwną idealistką, ale gdy już decyduje się działać, walczy jak lwica. Uważam, że Theron to w tej chwili nr 1 wśród hollywoodzkich aktorek. Jej wyjątkowość polega m.in. na tym, że grając skupia się na perfekcyjnym odtwarzaniu roli, a nie eksponowaniu własnej urody. Jak bardzo ją to odróżnia od aktorek skoncentrowanych bardziej na swojej fryzurze niż aktorskim rzemiośle można było bez trudu dostrzec w filmie „Granice miłości”, gdzie Theron zagrała wspólnie z Kim Basinger. Tak na marginesie – ile aktorek decyduje się ze względu na rolę „oszpecić”? Czy chociażby pozbawić makijażu? Oprócz głównych postaci należy także docenić Susan Sarandon w roli dotkniętej tragedią matki.
„W Dolinie Elah” to film kompletny, w którym wszystkie elementy znakomicie do siebie pasują i nawzajem się uzupełniają. Linearnie prowadzona fabuła jest kontrapunktowana filmami z telefonu zaginionego żołnierza. Miałem wrażenie, że te chaotyczne, surowe, kiepskiej jakości zdjęcia dużo więcej mówią o istocie wojny niż efektowne panoramy z CNN. Całości dopełnia oprawa muzyczna, nacechowana nieprzeciętną subtelnością i klasą. Powracające elegijne motywy smyczkowe nigdy się nie narzucają, zawsze jednak skutecznie pogłębiają estetyczny i emocjonalny odbiór obrazu.
Zapraszam do odwiedzenia strony: http://www.rekomendacje.npx.pl
BArdzo trafna ocena filmu, w pełni się z Tobą zgadzam, film niespieszny, dający do myślenia. Nie każdy nadaje się do walki na wojnie. Pokazano wstrząsajacy obraz rodziny doswiadczonej tragedią. Film kompletny, warty polecenia 9/10 + dodany do moich ulubionych. Pozdrawiam!
Doskonała recenzja. Tommy Lee Jones bardzo mnie pozytywnie zaskoczył. Klasa aktorska Charlize Theron zaskoczeniem nie była. Od obejrzenia "Monster" uważam ją za aktorkę wybitną. Tak jak katasha20, też odnalazłem w recenzji silentviper swoje własne odczucia. Nie jestem jednak pewien, czy potrafiłbym je tak celnie i sugestywnie opisać. Sam film oceniam na 8+, głównie za doskonały duet aktorski i ostrożne budowanie atmosfery, pozwalające niemal rozpłynąć się w tej historii. O zakonczeniu nic nie napiszę, ale jest mocne.
Ja również podchodziłam do tego filmu sceptycznie. Myślałam sobie: przecież niczym mnie nie zaskoczą. Poza tym nie lubię tematyki "irackiej". Tymczasem film mnie oczarował perfekcją narracji i subtelnością przesłania.