PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=521206}

W ciemność. Star Trek

Star Trek Into Darkness
2013
7,1 86 tys. ocen
7,1 10 1 85568
6,4 30 krytyków
W ciemność. Star Trek
powrót do forum filmu W ciemność. Star Trek

8/10

ocenił(a) film na 8

Zauważyłem, że oceny odnośnie tego filmu nierozerwalnie łączą się z gwiezdnymi wojnami, albo z serią serialową. Nie ma obiektywności w takim interpretowaniu rzeczy. Wiadomo, że pewne klimaty, które wiążą się z pewnymi wspomnieniami, miło się wspomina, z sentymentem - subiektywnie. Szczególnie jeśli są to klimaty z dzieciństwa, lub "starych dobrych lat". Dlatego wydaje mi się, że oczekiwania fanów gwiezdnych wojen czy serialu Star Trek nie zostaną spełnione, bo fenomen tych produkcji wiąże się z ich prywatnymi wspomnieniami, tak więc ocena w wykonaniu tych osób co do filmu "W ciemność" będzie mocno zależna od subiektywizmu.
Chciałbym zamieścić tutaj ocenę, także subiektywną, bo każda taka jest, ale przynajmniej dla odmiany wolną od porównywania tego filmu z serialem Star Trek, lub z Gwiezdnymi Wojnami.
Nie oglądałem serialu, Gwiezdne Wojny jarały mnie w dzieciństwie, ale nie mam od tego poparzeń. Dla wyrobienia sobie zdania na mój komentarz, myślę że ułatwi to, jeśli napiszę, że moje najbardziej ulubione produkcje filmowe to m.in. Matrix, Władca Pierścieni, K-Pax, mam 24 lata i jestem studentem Politechniki. Nie lubię głupich rozwalanek, naiwnych scenariuszy z nadymanymi ego głupimi i nieautentycznymi bohaterami, oraz spapranych efektów, które mocno przeczą zasadom fizyki. Tak więc mogę przejść do oceny. Film moim zdaniem jest bardzo dobry, nie epicki, ale bardzo dobry. Główni aktorzy są autentyczni, nie znalazłem gaf przeczących zasadom fizyki, bardzo fajne efekty związane z przyszłą zaawansowaną technologią, które cieszą oko przyszłego inżyniera. Zaangażowanie emocjonalne aktorów grających Kirka i Spoka są miłą odskocznią od niehumanistycznych szpanerskich pseudoemocji wielu innych ról w innych produkcjach. Film daje naukowo-techniczną zajawkę, pozwalając nacieszyć się widokiem technologii przyszłości, efekty są miłe dla oka, ale nie dominują filmu, ustępując trochę miejsca na fabułę, na zaangażowanie widza w problemy Spoka, na zastanowienie się nad ludzką naturą, jej zaletami i wadami, na nutę pięknych emocji związanych z wyeksponowanym człowieczeństwem i tym, co się z tym wiąże, czyli bohaterstwem, przyjaźnią, miłością, poświęceniem. Moim zdaniem film przyjemny i warto go obejrzeć. Chyba, że ktoś nie lubi sci-fi, wtedy głębia zawartego przesłania może przejść niezauważona przy negatywnym nastawieniu do filmu, spowodowanym niechęcią do futurystycznego świata i tym, co zawiera.

ocenił(a) film na 4
kamagne

Na początek koniecznie obejrzyj serial chociaż parę odcinków
http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=255&pid=30801

Abrams sprowadził Star Treka do poziomu filmu akcji z Arnoldem Schwarzeneggerem, jak będę chciał obejrzeć film z Arnoldem S. to na niego pójdę natomiast po marce ST oczekuję że film nie będzie głupi jak nieszczęście.
Abrams niczym płatny zabójca zamordował pewną markę za jeszcze większą kwotę zamorduje kolejną.
Clint Eastwood powiedział ze dzień w którym jako reżyser "pójdziesz na kompromis" z wytwórnią jest ostatnim dniem Twojej "artystycznej wolności" i pierwszym dniem w którym z "artysty" zamieniasz się w wyrobnika w kopalni.
Tylko Benedict Cumberbatch jest w miarę intrygujący reszta bohaterów jest papierowa i płaska jak naleśnik.
Humor? powiedzmy mogę się zgodzić ale to za mało żeby dać temu potworkowi ocenę wyższą niż 4/10 lub 5/10.

Kostium SF robi tu tylko za scenografię, zresztą nawet zajawki reklamujące ten film określają go jako thriller akcji.
W kinie SF to właśnie fabuła jest najważniejsza bo efekty szybko przestają robić wrażenie przykład ? zachwyt nad Avatarem a później rozczarowanie.
Razi mnie idiotyczne zakończenie, sceny które na kilometr rażą swoją głupotą itd. itp.

Problem w tym że o ile dzisiejsze kino SF jest doskonałe pod względem technicznym tak pod względem treści jest infantylne i dziecinne ale czemuż się tu dziwić skoro targetem produkcji made in Hollywood jest nastoletni analfabeta z getta etnicznego.
Stado proszę o wybaczenie filmwebowiczów ale inaczej tego nazwać nie mogę baranów która idzie na kolejne potworki typu:
Van Helsing (2004), The Island Of Doctor Moreau (1996), Rollerball (2002), Planet Of The Apes (2001), Battleship: Bitwa o Ziemię (2012), Green Lantern (2011), Sucker Punch (2011), 10.000 BC (2008) itd. itp.
To teraz porównajmy kino SF z lat 80.
Łowca Androidów, Odmienne stany świadomości, Ucieczka z Nowego Jorku, Mad Max II, Tron, Martwa strefa, Diuna, 1984, Starman, Obcy, Terminator itd. itp.
W latach 80. można było kręcić filmy które nie były na poziomie przedszkola tak jak współczesny ST:ID.
Tamte filmy miały coś czego najnowsza odsłona ST nie posiada pomysł na film który został przekuty w dobry scenariusz, fabułę która ma sens, aktorów którzy (o.k. z wyjątkiem Arniego S.) potrafią grać czego o aktorach w ST powiedzieć nie można.
Od najnowszego filmu z serii ST oczekiwałem że widz nie będzie traktowany jak przedszkolak któremu będzie można sprzedać każdą bzdurę, ciekawej i intrygującej fabuły, postaci które nie byłyby papierowe.

SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER,

Dostałem za to żenująco głupią fabułę pojawia się nawet wróżka w postaci Spocka,
-Witam Panie Spock
- Witam Panie Spock
- Czy mógłby pan pomóc ? mamy problem z Khanem
- W zasadzie nie powinien pomagać
- Czy udało się Panu pokonać Khana ?
- Z wielkim wysiłkiem ale tak
Po cholerę się męczyć na rozwiązywaniem problemów zadzwońmy do wróżki Spocka on powie nam co robić.
Dalej prawa fizyki są inne dla załogi Enterprise-a a inne dla statku na którym przebywa Khan mimo że tu i tu nastąpiły poważne uszkodzenia statków to w stosunku do statku Khana prawa fizyki są już zupełnie inne.
Wskrzeszamy Kirka niczym naukowiec-filozof Wiktor Frankenstein swoje monstrum, aha i promieniowanie się kapitana Kirka nie ima taki to już świetny kapitan niczym Stirliz albo Hans Kloss.
Itd. itp.
i wiele innych kretynizmów których nie chce mi się nawet wymieniać.

SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER, SPOILER,

To że amerykanie są w stanie łyknąć każdą głupotę to rozumiem ale uważałem Polaków za mądrzejszych ale oceny filmu pokroju 9/10, 10/10 dla tego filmu to żenada.


kerkas

"Dalej prawa fizyki są inne dla załogi Enterprise-a a inne dla statku na którym przebywa Khan mimo że tu i tu nastąpiły poważne uszkodzenia statków to w stosunku do statku Khana prawa fizyki są już zupełnie inne." nadinterpretowales

ocenił(a) film na 4
Syrinx

72 torpedy wybuchają na pokładzie statku Khana i mimo to statkiem nadal świetnie się steruje ba robi to jedna osoba czyli Khan tymczasem na pokładzie Enterprise-a prawdziwe pandemonium.

ocenił(a) film na 8
kerkas

SPOILER!!!!

72 torpedy wybuchają w jednym miejscu uszkadzając część statku i statkiem się nie steruje, bo statek spada, Khan jedynie nadaje mu ostateczny kurs na centrum dowodzenia floty. A czyni to sam, bo jak wcześniej było powiedziane, ten statek jest mocno zautomatyzowany, także potrzebuje minimalnej załogi do sterowania. Zaś Enterprise oberwał tylko trochę. Co prawda naiwne było, że Kirk masą swojego ciała naprostował solidny mocno umocowany rdzeń, co więcej jak się napromieniował, to transfuzja krwi by mu nie pomogła, bo nadal by świecił w ciemności, chyba, że ta krew non stop go leczyła, ale wtedy i tak musiałby chodzić w kombinezonie, żeby nie napromieniować innych. Jednak biorąc pod uwagę konwencję filmu, można to wybaczyć. Gdyby film był bardziej poważny, wtedy takie rzeczy by mu mocno zaszkodziły.

ocenił(a) film na 4
kamagne

Sam przyznajesz że głupota niektórych rozwiązań fabularnych bije po oczach, oczywiście zakładając że Abrams robi film w konwencji Nagiej Broni z Lesilie Nielsen to wszytko jest o.k. ale już sam tytuł sugeruje że z komedią nie mamy do czynienia.
De facto powstał więc film dla nikogo.
Trzeba się na coś zdecydować albo się robi film w konwencji serio albo w konwencji Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki bo obu konwencji w jednym filmie połączyć nie sposób.

ocenił(a) film na 8
kerkas

Pandemonium na pokładzie Enterprise to wynik wielu czynników. Jeszcze podczas pierwszego spotkania z Vengeance Chekov mówi, że lot w warp to ryzyko uszkodzenia rdzenia. Kirk mimo to wydaje rozkaz i lecą z maksymalną warp. Vengenace ich dogania i ostrzeliwuje wytrącając z ich pola warp. Potem Vengeance znów do nich strzela. I ostatecznie gigantyczny wybuch na pokładzie Vengeance w bliskiej odległości od Enterprise. Biedny rdzeń po prostu już nie dał rady - ciąg przyczynowo-skutkowy i nagromadzenie uszkodzeń.

ocenił(a) film na 4
SzalonyChemik

Źle zrozumiałeś nie czepiam się "rozgardiaszu" na Enterprise tylko tego iż mimo wybuchów na Vengeance Khan sam jeden steruje statkiem bez żadnych problemów.
Wracając do Enterpise-a to sposób w jaki kapitan naprawia rdzeń to kretynizm czystej wody.

ocenił(a) film na 8
kerkas

Dlaczego? Przecież rozchodziło się tylko o to, żeby te dwie "elektrody" ustawić równolegle, a że to ciężkie cholerstwo było, to dlaczego nie kopem? Przecież rdzeń nie odpalił dlatego, że Kirk go kopnął, tak jak silniki malucha odpalały po uderzeniu młotkiem w rozrusznik, odpalił dlatego, że Kirk wyrównał "elektrody".
Poza tym trudno mi się zgodzić, że Khan tak do końca "sterował" Vengeance; Vengeance spadał tak samo jak Enterprise, Khan po prostu próbował nadać mu ostateczny kurs, co i tak średnio wyszło, biorąc pod uwagę że spadł na Zatokę, a nie tak jak chciał prosto na Kwaterę Floty. Poza tym statek był większy (2 razy jak to powiedział Khan) i zbudowany do walki, więc można uznać, że lepiej zniósł tę eksplozję i udało mu się zachować resztki sterowności.

ocenił(a) film na 4
SzalonyChemik

Najpierw zabiłoby go promieniowanie ale Kapitan Kirk niczym Stirlitz lub Hans Kloss jest ponad takie drobiazgi gdyby to była Naga broń z Leslie Nielsenem to o.k. ale nie jest.
Można uznać że na łebku od szpiki zmieści się 100 diabłów, wybacz ale na siłę usiłujesz usprawiedliwić dziury i bzdury w scenariuszu.
Na Vengeance eksplodowały 72 torpedy i nic klika strzałów w Enterprise i "pożar na pokładzie" poza tym to że Khan sam pilotuje Vengeance jak gdyby nigdy nic w porównaniu z tym co się dzieje na Enterprise to już kretynizm czystej wody.
Kretynizmy filmu masz zresztą wymienione cztery moje posty wcześniej oraz
http://ja.gram.pl/blog_wpis.asp?id=275802&n=280

ocenił(a) film na 8
kerkas

Każda z rzeczy które wytykasz jest w scenariuszu wytłumaczona. Najwyraźniej więc wytykasz po prostu rzeczy, które Tobie się nie spodobały, więc dalsza dyskusja nie ma najmniejszego sensu, gdyż, jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje. Let's agree to disagree and part ways. Pozdrawiam ;).

ocenił(a) film na 4
SzalonyChemik

Jeżeli uważasz że człowiek jest w stanie przeżyć promieniowanie jak wytwarza rdzeń reaktora to uwierzysz w każdą bzdurę jaką zaserwuje Ci reżyser.
Zanim kapitan Kirk dotarł by do rdzenia reaktora zabiłoby go promieniowanie.
Zresztą poczytaj posty kamange też wytka ST bzdury.
Scenariusz po prostu zakłada że widz nie zwróci uwagi na tą oczywistą bzdurę i setki innych bzdur.
Obejrzyj http://www.filmweb.pl/film/Star+Trek+II%3A+Gniew+Khana-1982-9753 i może wtedy wrócimy do dyskusji.

ocenił(a) film na 8
kerkas

Jeśli sądzisz, że Gniewu Khana nie znam to się grubo mylisz, znam i widziałem wszystkie filmy w serii. Gniew Khana oglądałem nawet niecały tydzień temu, by mieć porównanie z Into Darkness. Dalej jest równie dobry, dalej jest najlepszy w serii, co jednak nie przeszkodziło mi w zaakceptowaniu i polubieniu Into Darkness (oceniam podobnie jak SF debris, w kontekście danej serii, przy czym filmy Abramsa traktuję jako osobną serię niż pierwsze 10)..
Wracając do tematu to oczywiście federacyjne statki istnieją naprawdę i Ty akurat prowadziłeś dokładne pomiary radioaktywności w ich rdzeniach i na tej podstawie możesz dokładnie określić jak długo dany człowiek może tam przeżyć. A może opierasz się na danych dotyczących reaktorów atomowych? Skoro znasz Gniew Khana to powinieneś wiedzieć, że nie na to latają federacyjne statki. Nawet jeśli chcesz to odnieść do Gniewu Khana, to Cię zaskoczę, bo pokusiłem się dokładnie sprawdzić jak długo w rdzeniu przebywał Spock, a jak długo Kirk - otóż Spock był tam dłużej - 7 minut od wejścia do śmierci, przy 6 minutach w wypadku Kirka. Fakt, że Kirk był ponadto w stanie wspiąć się do uszkodzonego komponentu można położyć na karb tego, że w Into Darkness bohaterowie są znacząco młodsi niż w Gniewie Khana (26 lat Kirka, 55 Spocka). Także, przykro mi ale ten Twój argument raczej jest chybiony.
Aha jeszcze jedno - Gniew Khana również nie jest wolny od nielogiczności. Wytłumacz mi, w jaki sposób Chekov przeżył infekcję Cetiańskiej larwy, skoro film wyraźnie zaznacza, że powoduje ona szaleństwo i śmierć? Dlaczego więc larwa postanowiła nagle sobie zamiast zabić Chekova, po prostu opuścić jego organizm? I potem - Chekov wchodzi na mostek i pyta Kirka, czy ma dla niego jakieś zajęcie, a Kirk bez jakiejkolwiek konsultacji z McCoyem czy innym lekarzem pozwala wyraźnie nie będącemu w najlepszej formie Chekovowi, który nadto jeszcze niedawno groził mu bronią, zająć konsolę uzbrojenia.
Tego typu błędy można znaleźć w każdym filmie i usilne ich wyszukiwanie najczęściej wynika z negatywnego nastawienia do danego filmu.

ocenił(a) film na 4
SzalonyChemik

Widziałeś o.k. super wracamy do dyskusji.
Oparłem się na danych dotyczących reaktorów atomowych.
Skoro znasz Gniew Khana to wiesz że w filmie pada kwestia iż gdyby Kirk wszedł do Spocka to wskutek promieniowania rozpłynąłby się po podłodze.
Wiek nie ma tu nic do rzeczy czas mógłby mieć znaczenie ale nie przy takim poziomie radioaktywności.
Spock jest Wolkanem z racji odmiennej budowy genetycznej można by się pokusić o stwierdzenie iż ma większą odporność na promieniowanie.
Widzisz tylko że w oryginalnym Gniewie Khana fuszerka fuszerki nie pogania.

ocenił(a) film na 8
kerkas

Przepraszam Cię bardzo, ale proszę poćwicz angielski. McCoy mówi dosłownie:
"No! You'll flood the whole compartment!" - to znaczy "Nie! Skazisz (dosłownie zalejesz) całe pomieszczenie!", a nie "Rozpłyniesz się po podłodze". Również później żaden dialog o rozpływaniu się po podłodze nie pada, gdyż potem Kirk mówi "He'll die!" i odpowiada mu Scotty "Sir! He's dead already", po czym następuje dialog Kirk-Spock. Nota bene w nowym filmie stwierdzenie analogiczne do stwierdzenia McCoya z Gniewu pada z ust Scotty'ego.
Spock jest pół Wolkanem, to prawda, ale wszystko co wiemy o fizjologii Wolkan to to, że są fizycznie silniejsi od ludzi i żyją od nich znacznie dłużej (do tego mają zieloną krew). Nigdzie, w żadnym serialu czy filmie nie natknąłem się na stwierdzenie, że Wolkanie mają większą odporność na promieniowanie. Jeśli Ty się na coś takiego natknąłeś proszę bardzo - podeślij mi źródło, wtedy bardzo chętnie przyznam Ci rację. I nie wyskakuj proszę ze stwierdzeniem że ma to związek z ich siłą fizyczną, bo to bzdura - tu chodzi o odporność, do której siła fizyczna nie ma nic do rzeczy.
Po raz kolejny pytam, skąd wiesz jakie były tam poziomy radioaktywności (i jakie dokładnie było to promieniowanie)? Przecież to nie jest reaktor atomowy, a reaktor materia/antymateria. Coś takiego w czasach obecnych nie istnieje, więc możemy tylko spekulować o poziomach i rodzajach radioaktywności przezeń produkowanych.
Jak dla mnie w Into Darkness również fuszerka fuszerki nie pogania, ale jeśli ktoś jest negatywnie od filmu nastawiony i szuka sobie dziury w całym, to co ja mogę poradzić?...

ocenił(a) film na 4
SzalonyChemik

Ujmę to tak gdyby to był inny film SF to o.k. ale od marki Star Trek oczekuję więcej, moim skromnym zdaniem reżyser poszedł po linii najmniejszego oporu.
Podchodzisz do ST:ID zupełnie bezkrytycznie a ja nie.
Oglądałem Star Treka w wersji z lektorem.
Przecież to z odpornością Spocka to moja hipoteza, skoro potrafi przetrwać tak silne promieniowanie przez tak długi czas to założyłem że ma to związek z fizjologią ale to tylko moja hipoteza.
Reaktor atomowy jest w stanie zasilić w energię małe miasto, okręt który rozwija tak olbrzymie prędkości musi mieć kilkadziesiąt razy mocniejszy reaktor.

ocenił(a) film na 8
kerkas

Silniki spalinowe są znacząco mocniejsze niż elektryczne, a nie wytwarzają tak silnego pola magnetycznego. To nie zawsze jest tak, że silniejszy reaktor -> mocniejsze promieniowanie.
I nie oceniam Into Darkness bezkrytycznie. Jak (chyba) pisałem wcześniej oceniam filmy Abramsa jako osobną całość, niejako nową serię, więc oceny te nie mają odniesienia do starej serii filmowej. Pierwszy film Abramsa podobał mi się i dobrze się na nim bawiłem, Into Darkness zaś podszedł mi jeszcze bardziej, dlatego ocena o oczko wyższa. Nie ulega jednak wątpliwości, że są to filmy zupełnie inne niż pierwsze 10 w serii, mniej poważne, ale za to bardziej rozrywkowe. Dlatego też, z powodu tej zdecydowanej zmiany formuły nie próbuję ich nawet porównywać z "oryginalnymi" filmami.

ocenił(a) film na 8
kerkas

Tak jak mówiłem, wiele wypowiedzi odnosi się do sentymentu poprzednich serii i Twoja także. Nie ma w tym nic złego, bo jako fan serialu ST zapewne pragniesz, aby marka zachowała swój klimat. Jednak pomijając odniesienie do serialu, film oglądało się całkiem fajnie. Aluzja co do "Miodowych Lat" wydaje mi się nieco niedojrzała, nie każda scena miłości musi wyglądać jak dziki seks. Co prawda dzisiaj jest taka konwencja, gdzie efekty przeważają nad głębią fabuły, nad czym i ja ubolewam, jednak w porównaniu do wielu gorszych pod tym względem produkcji (jak np. Green Lantern <rzygi>), ta ma się świetnie. Byłoby jednak świetniej, gdyby dzisiejsze możliwości techniczne, czyli efekty graficzne i muzyczne, połączyć z myślą starszych lat, co mam nadzieję stanie się niebawem, gdy dominujące dziś ubogie w treść (rzekłbym nawet bezdomne) produkcje zwyczajnie się przejedzą. Przykładem takiej pozytywnej na dobry początek zmiany myślę, że może być "Niepamięć", choć zostawia co nieco do życzenia, w dodatku jest pomieszaniem Matrixa, The Moon i motywu z gry Mass Effect, to jednak gra Andrei Riseborough, pozornie monotonna akcja, dzięki czemu widz może się zanurzyć w klimacie tamtego świata, wg. mnie czynią ten film prekursorem nowego renesansu. Jednak wróćmy do filmu "W ciemnosć". Tytuł jest naprawdę nietrafiony, ale to dygresja. Tego filmu nie nazwałbym już prekursorem nowego renesansu, jednakże nie można porównywać dwóch produkcji różnego gatunku wg. tych samych kryteriów. To jak decydować który kolor jest lepszy, to zależy od gustu. I jedne i drugie rodzaje filmów są potrzebne, o ile nie przekraczają pewnych granic przesady. I tak, jak już wyraziłem wcześniej moje zdanie, taką przesadą braku intelektu jest np. "Green Lantern", jednak nowy Star Trek wisi gdzieś pomiędzy, co czyni go znośnym, a patrząc z pewnych kryteriów nawet bardzo fajnym. Jednak mimo tego spragniony jestem filmów z większym przesłaniem, dopracowanym przesłaniem, a nie jak w Prometeuszu, filmów z większą dawką inteligencji, jak np. K-Pax, filmów z bardziej oryginalną fabułą, jak np. Matrix, filmów z niezwykłym klimatem, jak np. Władca Pierścieni, itp. itd. Miejmy nadzieję, że to nastanie. A co do nowego filmu Star Treka, myślę że fani serialu chyba mogą sobie odpuścić film, co by się nie rozczarować, jak ich ukochany serial zostaje zmieniony nie do poznania, zaś ludzie nie znający serialu, jeśli mają ochotę na fajny, nie wymagający koncentracji i namysłu, film na sobotni wieczór, ten jest jak najbardziej w porządku. Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 8
kamagne

Akurat " Oblivion " to jeden z najsłabszych filmów, jaki ostatnio oglądałem, film, który podobnie jak " Prometeusz " nie zachęca do ponownego seansu
zaletą " Star Treków " Abramsa jest przyswajalność i oderwanie od seriali i poprzednich filmów kinowych / poza samczkami / co sprawia, że filmy te są łatwe w odbiorze dla większej rzeszy widzów - i o to chyba chodziło i to się udałio.

ocenił(a) film na 4
kamagne

Chodziło mi o to że dialogi i sceny dotyczące miłości w filmie są na poziomie oper mydlanych para bohaterów przypomina nastolatków i takie są też dialogi między nimi.
Stoi to nieco w opozycji do zachowania Kirka który jak powtórzę zachowuje się jak pies na baby i nawet nie potrafi spokojnie przejść obok kobiety.
Blockbustery się nie przejedzą, to my sami napędzamy tę koniunkturę chodząc na koszmarki i jednocześnie wystawiając im laurki na portalach filmowych http://www.imdb.com/title/tt1408101/
"Niepamięć" prekursorem nowego renesansu ?
Jesteś Idealistą, zaledwie klika filmów SF które powstają jest warte obejrzenia przykład
rok 2012
http://www.imdb.com/search/title?at=0&genres=sci_fi&sort=year,asc&start=4951&tit le_type=feature
filmów SF od metra ale ile z nich jest warte ceny biletu kinowego ? niewiele.
Na siłę szukasz argumentów za tym żeby nazwać film dobrym a film jest zły tak zły że nie warty jest ceny biletu kinowego.
Z jakiegokolwiek punktu widzenia nie spojrzeć na nowego ST nawet z punktu widzenia kinomana który nigdy z uniwersum ST się nie spotkał to szkoda na niego czasu i pieniędzy.
Naprawdę jest tyle lepszych filmów w kinie.

Star Trek Into Darkness jest na poziomie Szybkich i Wściekłych 6, tzn. dużo wybuchów, fajerwerków, walki, ładnych dziewczyn itd. itp.
Skoro więc pragniesz lepszych filmów SF to nie nazywaj badziewia dobrym filmem.

ocenił(a) film na 9
kamagne

Powiedział bym że prawdziwym początkiem Renesansu w kinie jest raczej Atlas Chmur film ze świetną realizacją i efektami ale również bardzo głęboką fabułą, tyle wątków historii to wszystko spięte w specyficzny sposób, a jeszcze z fajniejszych produkcji Sci-Fi mogę wymienić Tron'a: Legacy z być może dość prostą fabułą za to tak genialnym klimatem oprawą wizualną ale co najważniejsze z mego punktu widzenia epicką wręcz muzyką która jest idealnie dopasowana do każdej sceny i nadaje jej zupełnie nowy wymiar. Co do nowego ST to nie widziałem wcześniejszych seriali, a na sam film szedłem oczekując dobrego nie zbyt wymagającego filmu z dobrymi efektami i pojazdami kosmicznymi, przy którym mógł bym się zrelaksować i odpocząć.

ocenił(a) film na 8
MatPL1122

Dokładnie tak samo. Może nadużyłem tytułu "prekursora nowego renesansu" dla filmu "Niepamięć", w tym filmie zaintrygowała mnie fajna gra Andrea Riseborough i fajny helikopterek, co przeważyło moją ocenę :P. Zarówno "Niepamięć", jak i "ST: W ciemność" obejrzałem jednego wieczora w kinie chcąc się zrelaksować i odpocząć, widać nastawienie z jakim się idzie na film do kina mocno wpływa na jego ocenę. Oba filmy ucieszyły oczy technologicznymi efektami, co normalnie byłoby stanowczo zbyt mało, jednak w wyjątkowych sytuacjach, czasem właśnie o to chodzi. Jeśli jednak tylko takie filmy mają dziś być produkowane, to wygłaszam stanowczy sprzeciw, bowiem mimo, że czasem mam ochotę wieczorem usiąść przed nie wymagającym zbytniej koncentracji filmem, to czasem jednak ma się ochotę na coś ambitnego, o co dzisiaj niestety bardzo trudno. Efekty w filmach są ważne, ale nie najważniejsze. Poza tym sam fakt występowania w filmie efekciorów nie wystarcza, muszą to być efekciory z duszą, bowiem obraz obrazowi nierówny... Pozdrawiam.