Fabuła ciekawa. Sam na początku bym nie podejrzewał Khana że to on jest tym złym. Uważałem tego ojca tej blondynki (która swoją drogą też wydawała mi się podejrzana) za głównego antagonistę filmu (dziwne "torpedy", "przypadkowe" uszkodzenie Enterprise na granicy z wrogo nastawionymi rasami itp.) do czasu aż Khan nie pokazał prawdziwej twarzy...
Owszem zdarzyły się w filmie fragmenty z niedociągnięciami, ale na szczęście nie przesłoniły samej fabuły.
Ciekawi mnie tylko fragment gdy młody Spock rozmawia ze sobą z przyszłości - przecież nie wolno mu było poznać faktu że na jednej z planet żyje "on sam z przyszłości" - nie powiedział mu tego przecież Kirk w pierwszej części więc skąd on się o tym dowiedział ?
Trochę zawiodłem się zakończeniem - sądziłem że twórcy filmu zafundują Kirk'owi bohaterską śmierć (bądź co bądź uratował załogę sam prawie umierając z powodu napromieniowania a przeżył dzięki krwi Khan'a) a w kolejnej części zamiast niego pojawi się Picard, lecz jednak dobrze że przeżył bo jeszcze nie czas na wprowadzenie nowej generacji ;)