PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=521206}

W ciemność. Star Trek

Star Trek Into Darkness
2013
7,1 86 tys. ocen
7,1 10 1 85567
6,4 30 krytyków
W ciemność. Star Trek
powrót do forum filmu W ciemność. Star Trek

logika

ocenił(a) film na 7

-Kapitan bierze na pokład przypadkową ochotniczkę, która dostaje miejsce na statku tylko dlatego, ze jest atrakcyjną blondynką (tak, to matka jego syna).
-Kryzysowa narada wojenna odbywa się w siedzibie floty... w wieżowcu w centrum miasta.
-Po jej zgładzeniu naczelny wódz odbywa naradę z nową radą starszych wiekiem oficerów, ale tym razem na parterze.
-Khan teleportuje się na inną planetę, skoro mają taką technologię to po co statki kosmiczne.
-Kapitan zwalnia ze służby szefa mechaniki, a następnie na jego miejsce powołuje swojego znajomego członka załogi.
-Kapitan powiadamia całą załogę o celu ich super tajnej misji, warto pamiętać, że na pokładzie jest blondynka, której nie ma w rejestrze załogi.
-Po co im 72 torpedy do zabicie 1 człowieka.
-Klingonowie desantują kolejnych żołnierzy zamiast ostrzelać ich ze swoich dział.
-Po zniszczeniu oddziału Klingownów i trzech ich jednostek nikt na ziemi nie przejmuje się, czy są w stanie wojny... na koniec okazuje się, że nie.
-nieautoryzowany prom i człowiek dostaje się na pokład tajnego okrętu wojennego floty, flota ma możliwość weryfikacji głosu lub tęczówek ludzi.
-Kirk tłumaczy się ze złamaniem niepisanego rozkazu zabicia zbiega, że musiał improwizować po awarii rdzenia, chociaż poinformował załogę o wysłaniu oddziału do jego pojmania zanim doszło do awarii.
-Kirk tłumaczy admirałowi, ze zgodnie z prawem floty doprowadzi więźnia na ziemię, chociaż wtedy musiałby się tłumaczyć z naruszenia granicy i ryzyka wypowiedzenia wojny, przez co musiałby znowu stracić swój statek.
-Po wypadnięciu z Warpu statek jest 237 tys. km od ziemi, chociaż wyraźnie jest nad księżycem - odległość do księżyca to 380 tys. km
-Ziemia nie jest zaskoczona bitwą na orbicie dwóch jej okrętów, nikt nie broni ziemi, gdyby zostali zaatakowani przez klingownów...
-Grupa desantowa bije się z nieliczną załogą chociaż mają broń.
-Kiedy załoga odzyskała kontrolę nikt nie pamięta o wrogim okręcie na orbicie ziemi.
-Pierwszy oficer Spock opuszcza mostek nie przekazując dowodzenia, łamie w ten sposób regulamin floty.
-Bones wskrzesił martwego człowieka przy pomocy transfuzji... dlaczego więc zamrozili człowieka, który dał im dwa największe wynalazki: teleportacja międzyplanetarna i krew przywracająca do życia (wynalazek sprzed 300 lat...)

mates_z

1. Ogólnie prawie wszystkie decyzje Kirka z tej części są zupełnie nielogiczne i dyktowane jakimś szczeniackim odruchem. Wiadomo, że Kirk taki właśnie jest, działa impulsywnie i intuicyjnie, ale czasami jest to moim zdaniem trochę nadużywane. (zwłaszcza, że dziewczyna robi na Kirku wrażenie, bierze ją na pokład, a później, kiedy Spock przypomina o jej obecności Kirk zupełnie jej nie pamięta - trochę kiepska pamięć jak na kapitana Enterprise)

2. Tutaj nie widzę niczego szczególnie nielogicznego, ogólnie siedziba floty, co widać w całym filmie i wcześniejszej części, znajduje się w centrum miasta, niczym jakiś uniwersytet.

4. Z tego co wiem technologia, której użył Khan nie była znana we Flocie, jego urządzenie znalezione w zniszczonym statku zrobiło na Scottiem, Spocku i Kirku spore wrażenie. Poza tym nie sądzę, zeby technologia ta nadawała sie do przeteleportowania całej załogi statku razem z 72-ma pociskami-kapsułami.

5. Dokładnie, to kolejna dziwna decyzja Kirka, który wydaje się podejmowac takie działania bez większego zastanowienia. Można to śmiało tłumaczyć jego naturą, ale moim zdaniem, po tym co powiedział mu Pike na początku filmu (o tym, ze jeszcze nie dojrzał do bycia kapitanem etc) i po jego tragicznej śmierci, w Kirku powinna zajść jednak jakaś zmiana (to tylko moje zdanie, wiadomo, ze takie decyzje Kirka da się na siłe obronić)

7. Myślę, że dowództwo floty mogło zdawać sobie sprawę z siły Khana. Mnie bardziej zastanawia skąd Khan wiedzial, ze Marcus użyje tych właśnie 72 rakiet (tak, że mógł wcześniej umieścić tam kapsuły z ludźmi). Dodatkowo skoro jakieś 80% wielkości rakiety zajmowało ciało to czy (biorąc pod uwagę, ze cały mechanizm rakiet mógł zmieścić sie w 20% wielkości rakiety) załogi Enterprise nie powinny zdziwić stosunkowo duże rozmiary rakiet? (Chyba, ze Khan znów zastosował jakąś swoją tajemną technologię).

9. To prawda, jakoś ta zapowiadana przez Marcusa wojna stosunkowo łatwo i bez wyjaśnień nie dochodzi do skutku, Klingonowie nie sprawiają wrażenia takich, którzy odpuściliby coś takiego.

10. Dokładnie, łatwość z jaką Scotty dostaje się do (podejrzewam, ze tajnej) bazy na Jupiterze jest zabawna.

11. Myślę, że to raczej były po prostu kłamstwa, które Kirk chciał sprzedać Marcusowi, skoro wiedział już, że jego działania mogą być wrogie - chciał zyskać na czasie, żeby przekonać sie, czy Marcus faktycznie ma złe intencje (chociaż na tym etapie filmu wydaje się to już oczywiste).


Co do dwóch ostatnich punktów, to Spock na końcu filmu przechodzi swego rodzaju przemianę, w pewien sposób uczy się od Kirka i załogi (te "lekcje" są pokazane właściwie od początku filmu: scena, w której Kirk wypomina Spockowi doniesienie na niego Pike'owi, Scena w statku u Klingonów z Uhurą etc). Wszystko to prowadzi do tego, że Spock robi się co raz bardziej ludzki, a przez to też skory do działania wbrew zasadom (połączenie się ze starym Spockiem i proszenie go o radę co grozi zmianą rzeczywistości) więc zejście z mostku bez przekazania dowódctwa jakoś się tutaj broni i dodatkowo podkreśla zmianę, która zaszła w Spocku. No i kwestia zamrożenia Khana: chyba właśnie dlatego go zamrażaja, żeby w przyszłości można było wykorzystać jego zdolności (istnieje przeciez możliwość odhibernowania takiej zamrożonej postaci (patrz: zamrożenie i odmrożenie Kirka w końcówce filmu).

Mnie dodatkowo dość bawiły pewne inne, zupełnie mniej znaczące nieścisłości/dziwne sceny:

- Kiedy Scotty i Kirk biegną przez Enterprise na którym zawodzą systemy grawitacyjne najpierw chwytają się barierek i wiszą dobrą minutę, a później, kiedy znów muszą trzymać się mostku Scotty nie wytrzymuje nawet kilku sekund i właściwie bez uprzedzenia się puszcza. Na co zjawia się malutki Chekov, który bez problemu utrzymuje dwóch dorosłych mężczyzn, po to aby za chwilę z wielkim trudem otwierać ciężką pokrywę, żeby dostać się do przycisku.

- Wszyscy członkowie załogi dzielnie znoszą uderzenia, rany i kopniaki, podczas gdy Carol Marcus wydaje się być ciężko ranna po tym jak Khan nadeptuje jej na stopę (?? tego nie widac, ale tak wygląda?)

- Scena, w której Kirk naprawia rdzeń statku jest bardzo zabawna, naprawianie tak bardzo zaawansowanego technologicznie statku przypomina odpalanie starego malucha, albo źle odbierającego telewizora. Jakoś te kopniaki mnie nie przekonują.

- Sam tytuł tej części jest dla mnie jakos dziwnie nietrafiony.. "W ciemność" sugeruje mi, że film będzie kierował się w ciemniejszą, mroczną stronę i będzie to swego rodzaju proces, który może rozwiąże się w kolejnej części, to samo wydaje się sugerować oficjalny plakat. A w filmie mamy tak naprawdę fabułę skonstruowaną podobnie jak w pierwszej części, jest czarny charakter, jakieś zagrożenie, ale wszystko kończy się happy endem i końcówka jest bardzo pozytywna, a więc nie ma tej tytułowej ciemności zbyt wiele (może tylko ostatnia scena, w której statek wchodzi w warp i faktycznie ucieka w ciemnosć (kosmos) ale to wydaje się troche za mało).


Dodam, że nie widziałam przedAbramsowych Star Treków, więc pewne rzeczy mogą mi umykać :)

ocenił(a) film na 7
birdiebrain

Zazwyczaj jest tak, że druga część z trzy częściowej historii powinna być mroczna. W pierwszej poznajemy bohaterów i świat, w drugiej bohaterowie muszą zmierzyć się z bardzo wymagającą sytuacją, która zdaje się ich przerastać, a w trzeciej uda im się przezwyciężyć wszystkie trudności. Tak działa to np. w oryginalnych Gwiezdnych Wonach, nowym Batmanie, czy Matrixie. Nie wiemy jednak ile ma powstać części, więc film wyszedł jak odcinek serialu w którym następny odcinek to nowa przygoda. Moim zdaniem pierwszy film był zbyt jasny, tak że aż oczy bolały, a tym razem zastosowany jakby zielony filt i wszystko wydaje się lazurowe.

W latach 90. widziałem kilka starszych Star Treków, nie będę się czepiać, że Flota nie przypomina marynarki wojennej (USS Enterprise to lotniskowiec z II WŚ), bo zawsze panowały tam luźne reguły. Teraz jednak znacznie odmłodzili aktorów, przez co zrobili z tego film młodzieżowy w której dużo się strzela, bije, biega po statku... sama koncepcja, że żółtodziób po akademii błyskawicznie awansuje na kapitana okrętu jest zrobiona na potrzeby pogodzenia jurnej załogi i oryginalnej fabuły... bo takie są wymogi, że bez "Mega Fox i bratta Pitta" film się nie sprzeda. Nie da się porównać akcji i rozmachu z filmem The wrath of Khan, ale moim zdaniem w starym filmie fabuła była bardziej przekonująca, a Khan działał bardziej racjonalnie pomimo, że został odnaleziony przez przypadek, a nie tak jak tutaj - misternie planował kolejne zamachy. I na dodatek przez cały film Kirk i Khan nie spotkali się, a jedynie rozmawiali ze sobą przez radio lub wizjer, takie starcie jest bardziej fascynujące niż te bitki na pięści.