To jest najlepsze, że ludzie się zasłaniają katolicyzmem, a chodzą do kościoła dwa razy do roku, we święta, nie spowiadają się i grzeszą na prawo i na lewo (np. cudzołożą)! I oni śmią narzekać na film o księdzu geju, bo to nieantykatolickie i to grzech. Haha. Ludzka hipokryzja nie zna granic. Oczywiście nie wrzucam wszystkich do jednego worka, ale ludzi, którzy są rzeczywistymi, praktykującymi katolikami, jest jak na lekarstwo... i wątpię, żeby byli to ci, którzy na filmwebie tak nachalnie krytykują ten film. Prawdziwy katolik zachowałby się pokorniej.
Nie zapominaj o masowym zjawisku ślubów kościelnych u osób, które z kościołem mają tyle wspólnego, co ja z fizyką kwantową (z wykształcenia kulturoznawca). No, ale szoł musi być, bo przecież Jadźka spod 3 też miała białą suknię i organista tak pięęęknie przygrywał, więc i ja muszę.
Hipokryzji nienawidzę.
Na film idę jutro. Jestem pewna, że nie wyjdę zniesmaczona czy zbulwersowana.
Jestem pewien, że większość ludzi krytykująca ten film to osoby, które go nie widziały. "Piszczą" dla zasady, ale według mnie z tchórzostwa bo nie potrafią skonfrontować się z tematem. W ich iluzorycznym świecie, żeby nie powiedzieć katolickim, nie ma miejsca na prawdziwe życie, dlatego tak histerycznie reagują na wszystko co nie mieści się w ich wąskim pojmowaniu rzeczywistości.
Spróbuj taki film, ale o rabinach, wyprodukować w Izraelu, albo o muzułmanach w Iranie. Film powstał, bo temat jest nośny i łatwo zdobywa dotacje na produkcje. Innego powodu nie widzę.
Słyszałam, że film jest kiepski, macha jedynie kontrowersyjnym tematem, dlatego wyczuwam coś na kształt moich wrażeń po "Katyniu" i nie mam ochoty oglądać. Nie omdlewam z zaskoczenia na widok gejów, irytuje mnie tylko nachalność, nieważne, czy homo, czy hetero, czy bi, czy trans. Parę razy wybrałam się na taki kontrowersyjny pop-film (ostatnio "Sala samobójców") i byłam boleśnie rozczarowana okropnie niskim poziomem tego "dzieła". Czy w takim razie warto mi obejrzeć ten film?
BTW jestem katoliczką, otwartą na dyskusje, szukającą odpowiedzi.
Pani Agato-zacznijmy od tego,ze jestem praktykującym katolikiem (co znaczy między innymi uczestnictwo w każdej niedzielnej mszy, częste modlitwy, zainteresowanie tematami wiary itp.).
Niestety jednak wrzuca pani wszystkich do jednego worka i posługuje się ogólnikami. Bo co to znaczy "ludzi, którzy są rzeczywistymi katolikami jest jak na lekarstwo"?Ma pani jakieś statystyki tego, potrafi precyzyjnie powiedzieć kto jest, a kto nie jest rzekomym "prawdziwym katolikiem"?I czy po jakimś wpisie na forum można to ocenić?
Zacznijmy może jednak od tego,ze pokora nie oznacza zgody na zakłamanie i obrazę naszej wiary. Irytujące jest, gdy ktoś w momencie sprzeciwu katolika wobec czegokolwiek wyskakuje od razu z hasłami o pokorze czy tez drugim policzku, nie rozumiejąc w ogóle kontekstu sprawy. Katolicyzm nie polega na tym,że człowiek ma pozwalać na traktowanie go jak szmaty. To raczej bliższe jest postawie korposzczurów. Pisze to ogólnie, nie w kontekscie akurat tego filmu, bo on mojej wiary nie obraża. On obraża mój gust filmowy raczej.
Osobiście nie mam nic przeciwko filmom o księżach homo, a co zabawne, ten temat jest jakby już nieco zwietrzały, bo podobna dyskusję to mieliśmy 20 lat temu. Młodszym fanom filmu przypomnę o co chodziło:
http://www.filmweb.pl/film/Ksi%C4%85dz-1994-30817
Wtedy mieliśmy do czynienia z prawdziwymi protestami, okupacją kin i masową histerią, która przysporzyła tylko temu średniej jakości filmowi masę widowni. Byłem wtedy na tamtym filmie w kinie i chociaz jako dzieło filmowe był taki sobie, to spokojnie dało się go obejrzec i był całkiem ciekawy. Nie oburzył mnie a ksiądz przedstawiony w filmie był bardzo wiarygodny.
Nie mam problemów z oglądaniem filmu o księdzu homo, z tej prostej przyczyny, ze każdy wie, iż tacy księża "występują w przyrodzie". Żadne to odkrycie. Więc skoro żadne to odkrycie to oczekiwałbym po filmie, który zdobył tyle nagród i tak jest opiewany przez różnych "krytyków", czegoś nowego i na poziomie. Tymczasem ten film jest po prostu nieudolnie zrobiony, z rwącym się scenariuszem, kiepskimi dialogami i tysiącem innych minusów, które powodują,że nie chce sie tego w ogóle oglądać i można uznać czas poświęcony na jego obejrzenie za stracony.
Doskonale mierność tego filmidła została opisana w dzisiejszej Wyborczej (naprawde polecam ten tekst, miażdżący film).
Więc podsumowując;niech sobie ludzie chodzą na ten film i go oglądają, mi to w ogóle nie przeszkadza, tak jak nie przeszkadza mi oglądanie przez ludzi produkcji w stylu "Zmierzch" czy innego syfu. Mam jednak prawo wypowiedzieć się negatywnie o filmie, bo na tym polega to forum i wiara czy nie wiara mają się zupejnie nijak do tego własnie prawa.
I ciebie szanuję za tą wypowiedź, mój post nie uderza do osób takich jak ty, tylko do tych, którzy krytykują ten film, bo rzekomo jest nieantykatolicki i o zboczeniu i to jest ich jedyny argument, kiedy nawet nie raczyli tego filmu obejrzeć. Skreślili go na starcie, bo nie mają w sobie krztyny tolerancji. Ja jeszcze filmu nie widziałam i nie jestem w stanie go ocenić. Czy jest dobry czy nie, dopiero się przekonam. Ten post to nie jest obrona filmu, tylko ocena co poniektórych osobników na tym forum.
Agatko. Masz sporo racji
Ivan. Masz sporo racji :)
Wydaje mi się jednak, że na film musimy patrzeć jako przedstawienie dramatu człowieka, a czy on jest księdzem, czy kominiarzem to jest drugoplanowe - ksiądz czy kominiarz to zawód wykonywany, opłacany, ect. Film opowiada o człowieku, nie o wierze katolickiej. Gdyby był film o orgiach wśród 12-stu apostołów, tudzież w raju - wówczas problem religijny gotowy. I wówczas słuszne byłyby pretensje ze strony katolików. Ale niech wszyscy wezmą poprawkę na jeden fakt - reżyser nie reklamuje tego filmu jako film DOKUMENTALNY!!!
A film ten wywołuje dyskusje i budzi frustracje wielu osób z uwagi na kwestie jedynie związane z kościołem - zupełnie niepotrzebnie. Pewnie jest tak, gdyż problem homoseksualizmy księży jest zdecydowanie bardziej istotny niż nam się wydaje. Otóż homoseksualny elektryk nikomu nic nie obiecuje na co dzień, nie poucza i grozi, nie przysięga żyć zgodnie z biblią i obyczajami. A ksiądz....hmmm....jakbym ja miał w swoim zawodzie (jestem analitykiem) wybierać sobie te obowiązki, które mi pasują, a te które nie pasują "olewać", to długo bym nie popracował. Dodatkowego smaczku dodaje ostatnio nagłośniony fakt działalności naszych (w sensie pochodzących z Polski) duchownych na Dominikanie. Długi temat i nieco odbiegający od problemu homoseksualności, ale... frustracja wobec duchownych (liczę, że nie religii) rośnie. Jeśli zaczniemy traktować duchownych jak normalnych obywateli również w świetle prawa (bez cackania) to frustracja z pewnością nieco spadnie.
Film w mojej opinii dosyć dobry.
Pan wybaczy, ale motywem przewodnim filmu "Ksiądz" nie jest homoseksualizm...
Proszę oglądać do skutku, aż pan dostrzeże, co reżyser chciał ukazać tym filmem. A ukazał bardzo jasno i wręcz dosłownie katolicką społeczność... taką jaką widzę na co dzień.
Smutne to, ale niestety jakże prawdziwe...
Wiem,że nie jest to temat jedyny i główny. Ale to nie jest temat o przesłaniu filmu Ksiądz, ale o odnoszeniu się przez katolików do kwestii homoseksualizmu, dlatego ten temat poruszyłem. Owszem film Ksiądz miał szersze przesłanie, ale nie da isę zaprzeczyć,że motyw homoseksualizmu był tym, który wtedy powodował największe wzburzenie.
Zgadzam się z Tobą koleżanko w całej rozciągłości tematu
Jest taki dowcip
Żona do mężą:
-Stary widziałeś dziś w kościele jaka ta Helka siwiutka jak gołąbek normalnie
-Nie
-A ten Czesiek Nowak jaki się ostatnio gruby zrobił widziałeś
-Nie
-A tą Mariolkę widziałeś jak długo u spowiedzi była
-Nie
-To po co ty do kościoła chodzisz
Po pierwsze, wiara CHRZEŚCIJAŃSKA, polega w istocie na miłosierdziu Boga, odkupieniu własnych grzechów, ciągłej możliwości zmiany swojego życia na lepsze, co jest uniwersalną cechą wielu wierzeń, kodeksów etycznych na całym świecie.
Tak czy nie inaczej, rozumie krytykę tego filmu, niestety często powierzchowną, dygresyjną, nie dotykającą sedna problemu(tak jak z drugiej strony ta krytyka z Twojej strony).
Obraz p. Szumskiej jest do bólu tendencyjny, idący z myślą establishmentu, paralelnie z hiperbolizowany.
Sprawia wrażenie, jakby chciał przedstawić poprzez artystyczną wizję oddalonej rzeczywistości, życie typowego polskiego księdza.
Stara się być przez to, z góry na siłę kontrowersyjny, co ma pomóc mu, nie tylko przyciągać przed ekran wielu widzów, co więcej stworzyć pewien model jedynego słusznego spojrzenia na popularny temat.
To taka doc soap Polsatu, TVNu czy TVP w ładnym opakowaniu, aspirujący do parenetycznej poprawności.
Gdzie tam widz szybko dostrzega absurdalną fikcję, tutaj jego zmysł ma zostać oszukany, gdzie już niedaleko do historycznej propagandy na głębszą skalę.
Niestety, już starożytni wiedzieli, że coś fałszywego, nie może być prawdziwe, nie może być całościowym opisem świata, jedynie jego relatywnym refleksem.
Film ten bezbłędnie wpisuję się w ten nurt, dziś niezwykle popularny, bo prosty nie wymagający szerszego zrozumienia.