Ostatnia scena z chlopakiem ksiedza w seminarium byla niepotrzebna. Zrobiona jedynie by zaszokowac a tak naprawde mozna by zakonczyc film na ich wspolnych przytulankach. Wydaje mi sie, ze lekko opozniony czlowiek nie moglby zostac ksiedzem wiec to troche tez nierealistyczne.
mnie również ta scena zupełnie nie pasowała, abstrahując już od faktu czy Dynia była lekko opóźniony w rozwoju, czy nie (mało mówił, bo z nim nikt w domu nie rozmawiał - pamiętacie scenę przy obiedzie?), to mamy w filmie jasny przekaz, że był to człowiek z kryminalną przeszłością (podpalenia)....
Bardziej to wygląda na autyzm niż na opóźnienie.Według mnie zakończenie świetne-seminarium to najlepsze miejsce dla gejów.
Zgadzam się z Tobą. Przed obejrzeniu filmu widziałam wywiad z Chyrą, który mówił, że specjalnie dokręcali tę scenę po zamknięciu zdjęc, żeby film był "mocniejszy". Chyba, żeby był bardziej "na językach" :/
To i ja mam pytanie. W jakim celu została przedstawiona pierwsza scena, w której dzieci naśmiewały się i dokuczały temu opóźnionemu mężczyźnie?
W opisie filmu Dynia został określony mianem "outsidera". To już w ogóle mi nie pasuje.
Zwłaszcza końcówkę trzeba oglądać niezwykle uważnie, a i tak pozostaje dużo wątpliwości. Akcja toczy się tak: Ksiądz bzyka młodego. Następna (niezwykle krótka scena) ksiądz się budzi i w kolejnej mamy młodego w sutannie. Więc mamy tutaj manipulację, bo albo wszystko wydarzyło sie na serio, albo ksiądz sobie tylko marzył.
Jest jeszcze druga sprawa. Osobiście uważam, że dwie ostatnie sceny (ta ze stosunkiem i młodym w seminarium) są nie potrzebne. Ile więcej dobrego zrobiłaby reżyserka, gdyby okazało się, że ksiądz jednak jest w stanie poradzić sobie ze swoimi skłonnościami. W momencie gdy rozmawia on ze swoją siostrą widać jak wielki jest do dla niego ciężar, jakie dramatyczne chwile przeżywa. Tymczasem film jest od 15 lat, choć osobiście uważam, że wielu pełnoletnich jest nie wystarczająco dojrzałych do tematu, a ja mogę tylko współczuć księżom na katechezach sypiących się posądzeń o homoseksualizm.
Film nieźle zrealizowany, świetna muzyka.
no mamy mlodego w sutannie bo moze akcja dzieala sie jakis czas pozniej.Przeciez z dnia na dzien nikt nie wstepije sie do seminarium ;)
no jasne ze lepiej wg wiekszosci spoleczenstwa by bylo jak by rezyserka pokazala ze homoseksualizm to choroba:D.Ilu ludzi by sie ucieszylo;).Ksiadz Adam wyladowal by w klinice leczacej homoseksualistow :D.Wtedy dla wielu ludzi nie byl by to film antykatolicki,nie widzieli by zadnej manipulacji... :D.
Też mi ta scena absolutnie nie dawała spokoju. Nie przemawia do mnie, że dwa ostatnie ujęcia są wymysłem Adama (bo to by znaczyło, że chłopak się tam nigdy nie zjawił <<po co więc scena, gdy ucieka? wiadomość gdzie przenieśli Adama jest bezpośrednim zapalnikiem, stąd
wiemy, że to do niego jedzie, nie wprost do seminarium>>.
Jak dla mnie kluczem jest więc, to, że Dynia odwraca się do kamery w ostatniej scenie; patrzy PROSTO W NIĄ. Nie może patrzeć w nią 'tak po prostu', bo to byłoby zerwaniem z jakąkolwiek konwencją filmową; aktorzy nigdy nie patrzą DO kamery, tylko PRZEZ nią.
Patrzenie W kamerę równa się patrzeniu w czyjeś oczy. Jasne więc staje się, że patrzy na Adama. Wstępuje do seminarium dla niego. To jedyny sposób, by mogli być razem. Jako księża. Nie wzbudzając podejrzeń i obrzydzenia ludzkiego (czego raczej by się nie pozbyli gdyby Adam odszedł z zakonu i zamieszkaliby razem). Jeśli jest ksiądz i chłopak/ wychowanek/ ministrant, można snuć podejrzenia. Podejrzewać 2 księży o związek homoseksualny byłoby już społecznie niedopuszczalne. Księża mimo wszystko mają zbyt silną pozycję społeczną.
Tak to odbieram, choć jeśli Szumowska również tak to widziała, to jakoś nie uważam tego na idealny sposób na zakończenie filmu.
Też nie mogę rozgryźć tej finałowej sceny.Przeczytałem nawet kilka wywiadów z Szumowską,by poznać jej interpretację - niestety bez efektu. Pozostają więc własne domysły.
Najprostsze - to o czym piszesz : Dynia idzie do seminarium , by być z Adamem. Ale wg mnie on nie jest homoseksualistą ; z jego strony to raczej niesamowite pragnienie akceptacji i uczucia . Być może po "przygodzie" z księdzem
odnalazł wiarę lub dalej poszukuje innego rodzaju bliskości (Szumowska mówi np. że Adam jest tu dla niego jakby substytutem ojca) .
W pomysł,że to tylko marzenie Adama (choć przecież rankiem w łóżku jest SAM) też nie chce mi się wierzyć, bo rozwalałoby to całą konstrukcję filmu.
Przychodzi mi też,do głowy trochę "odjechana" interpretacja religijna. Szczepan jest więc albo Bogiem-Chrystusem (pocieszyciel) albo Szatanem (stąd triumfujące i demonstrujące siłę spojrzenie prosto W kamerę).
Tak czy siak - zgadzam się z Tobą,że to złe zakończenie filmu. Niweczy bowiem CAŁY wysiłek reżyserki by uniknąć taniego populizmu !!! (przecież wbrew wielu obiegowym opiniom obecnym na tym forum Kościół też ma tu swoje racje -
obiektywizm to mocna strona tego filmu) . Bo jaką pointę odczyta większość : " KSIĄDZ TO PEDAŁ " (cytat )
Czasami więc mniej znaczy lepiej - stąd tylko 7.
Dołączam się do tych, którym ostatnia scena nie do konca pasuje.Jak ktoś tu wspomniał jest chyba specjalnie "zrobiona pod publiczke" Myślałem podobnie tak jak ktoś wspomniał, że film skończy się prcesją, którą będzie prowadził już nowy ksiądz. . Jakby, próbować umiejscowić ostatnią scene w czasie to dzieje sie to przynajmniej dwa lata po ponownym spotkaniu Adama i Dyni, bo zdaję się, że chłopak jest już w sutannie. Jest jeszcze jedno, co mnie zastanawia, czemu Adam po nauce pływania, kiedy Dynia uciekł w pole kukurydzy woła za nim Łukasz?
nie oglądałam filmu, ale naprawdę w filmie występuje ksiądz, który jest opóźniony? O ile mi wiadomo to taka osoba nie może zostać kapłanem tak samo jak osoba z jakimiś widocznymi defektami w wyglądzie. Więc o co chodzi? O.o
Mnie ta scena zrujnowała naprawdę bardzo wysoką ocenę filmu. Co to w ogóle miało być? Że aktem seksualnym można zmienić upośledzonego nędzarza, z ogromnymi deficytami w kontaktach spolecznych w zaangażowanego w dyskusję kleryka?
Naprawdę, wielka szkoda...