Dzień dobry Państwu. Wczoraj razem z żona i siedemnastoletnim synem udaliśmy się na
nagrodzony przez kapitułę film i i okrzyknięty przez "krytyków " wydarzeniem roku "W imię .."
Bardzo lubię polskie kino wiec udałem się z ciekawością, co zobaczę. I oto co zobaczyłem:
pierwsza scena - cmentarz żydowski, przewrócone płyty nagrobne, młodzi ludzie przeklinający,
dokuczający niepełnosprawnemu chłopcu wyzwiska " Ty Żydzie" . Polski reżyser wysyła w świat
informacje "Polacy są antysemitami " Kolejne kadry filmu pokazują słabość polskiego księdza,
który niby robi dobrze na polskiej opuszczonej przez nadzieję wsi , bo przecież pomaga
młodzieży z problemami, lecz jednak okazuje się gejem i tu oczywiście najciekawszy temat tzw
'"tabu " którego pełno w ostatnim czasie w ogólnych mediach, czyli to już nie jest temat tabu .
Ostatnia scena: zagubiony homoseksualista, podpalacz i kochanek księdza podejmuje naukę
w seminarium duchowym . Po filmie rzeczywiście należy się zastanowić, lecz nie nad losem
kościoła lecz nad losem polskiej kinematografii . W mojej ocenie film wygląda jak materiał
propagandowy mający na celu pokazanie Polaków jako zacofanych, antysemitów, ułomnych,
gdzie nawet fundament jakim jest kościół dla wielu Polaków jest zepsuty i bez nadziei na
poprawę - wypowiedz biskupa z filmu, który stwierdza że kościół nie zamiata spraw pod dywan
. To, że świat tak nas próbuje czasami przedstawić - nie mamy na to wpływu. Ale, że polska
reżyserka robi taki film ?! pozostaje dla mnie zastanawiające. Odebrałem film jako słaby bez
pochylenia się nad problemem i próby jego rozwiązania . Kolejna antypolska produkcja .
Należy Pani Małgoście (sic!) zadać pytanie: czy ona jest dumna z tego, że jest Polką? Ponieważ
gdybym nie wiedział, kto jest reżyserem, to pomyślałbym, że to wroga propaganda nakręciła
film o zacofanych Polakach. A gdybym był cudzoziemcem, to po takim filmie wolałbym Polskę
omijać z daleka. Nie wydawajcie pieniędzy w kinie nie dajcie im zarobku . Poczekajcie aż
będzie w marketach po pięć zł już niedługo .
Nie mam tv od 7 lat. Nie oglądam tv. Z wyboru. I to chyba moja zaleta.
Nie słyszałem jak pani Szumowska opowiada o swym filmie.
Nie słyszałem jak krytycy głośno krzyczą, że to jakiś ostry, kontrowersyjny film.
Poszedłem na film bez jakichś nadziei czy uprzedzeń.
Niczego nie zakładałem.
I chyba taką radę daję wszystkim, którzy wybierają się na ten film.
Przyznam jednak, że rzeczywiście to taki film trochę "w przeciągu". Środowiska prawicowe czy katolickie to w zasadzie nie mają przeciwko czemu protestować a środowiska lewicowe mogą mieć pretensje, żal czy niedosyt że Szumowska nie wyłożyła w filmie "kawy na ławę". Tematyka Kościoła czy samego homoseksualizmu pokazana została trochę miałko.
Ale, właśnie, dla mnie to nie wada tego filmu. A jego wielka zaleta.
Można się wtedy skupić na istocie tego filmu. Na punkcie łączącym wszystkie postacie. Na samotności, wykluczeniu, alienacji.
Bardziej bym był zdziwiony i nie zadowolony jak reżyserka chciała pójść ekstremalnie w którąś stronę by prosić się o tanią sensację.
A tak, film nagle nie zaspokaja oczekiwań każdej ze stron barykady. Dlaczego? Bo każdy szedł do kina ze swoimi uprzedzeniami, z nastawienie, ze swoją opinią o tym filmie. I nagle, po obejrzeniu tego filmu chce się do niego jakoś odnieść, ustosunkować i nagle nie ma w zasadzie do czego. Ani to jakiś strasznie pedalski film, ani antykościelny. Ot, kurcze zagwozdka umysłowa.
O czym nagle jest ten film...
Smutny to kraj gdzie jeden gej zasłania ludziom obraz filmu. A jeden ksiądz na prowincji potrafi utożsamiać widzom zepsucie całego kościoła.
Dla mnie to film smutny, o samotności.
Odbieram ten film bardzo smutno. Jest on dla mnie o samotności i wykluczeniu. Każdy w tym
filmie pragnie/tęskni/chce jakiejś bliskości, uczucia, miłości czy choćby cielesności.
Ksiądz Adam mimo, że "już zajęty" to bardzo samotny. Samotność swą musi skrywać i przed
samym sobą i przed Kościołem i przed rodziną (próba wyperswadowania przez siostrę). Mimo
wszystko, chyba jak każdy z nas, ma on jakieś potrzeby. Potrzebę ciepła, akceptacji, miłości,
przytulenia się. Czy to jest jakieś nieludzkie? Dla mnie bardzo naturalne. Nawet dla księdza.
Jest on samotnikiem. Z wyboru i przymusu. Z wyboru bo seminarium wybrał sam. "W wieku 21
lat." Z przymusu, bo w instytucji którą wybrał musi zachować czystość. Ale natura, potrzeby
wciąż są i nie dają o sobie zapomnieć (scena w wannie). Ksiądz się "przyzwyczaja". Do parafii,
ludzi, miejsca, może nawet fascynuje kimś. I nagle kolejne przeniesienie. "Każdego dnia
rodzimy się na nowo i umieramy". I znów musimy zaczynać od nowa, wszystko. Od zera, od
początku. Wymazać to co było poprzednio i zapisywać kartkę swego życia od nowa. Ale ta
kartka nie jest już czysta. W głowi jest wiele starych historii, które spokoju nie chcą dać.
Sam wybrał drogę seminarium, drogę kościoła. Dość późno i pod wpływem impulsu. Może
właśnie tak chciał ujarzmić swój homoseksualizm? Oddaniem się bogu? Wiarą? Posługą
kapłańską? Może właśnie tak chciał uciec od swojej orientacji? W modlitwę? W pomaganie
innym? Na pewno lepsze to niż alkohol (alkoholizm?), który nie był dla niego obcy.
Ale Kościół zamiast mu pomóc, zawodził go. Tracił w niego wiarę. W instytucję, że ta nie jest w
stanie pomóc mu kolejnymi przenosinami. Że ucieczka "w Boga" nie jest ucieczką od swoich
potrzeb. Bóg nie pomaga "wybiegać" się mu z homoseksualizmu ("bo sprzątanie"). Stąd
obrazoburcze zwątpienie (chociaż dla mnie nie gorszące) - taniec Papieżem Benedyktem XVI.
Sam sobie ksiądz Adam zgotował ten los. W imię czego? Braku akceptacji przez
społeczeństwo, przez kościół?
Samotna jest też Ewa, żona Michała. Zakochała się w nim. I postanowiła przy nim być (tkwić?).
Na wsi, od miasta, pomagać trudnej młodzieży. Mimo to czuła się samotna. Bez
wystarczającego ciepła ze strony męża? Może nie zaspokojona? I wykluczona, przed
wielkomiejkim światem, za którym tęskniła. Samotność dopadała i ją. Mimo, że miała męża,
przykładna katolicka rodzina, pomaganie innym. No idealne życia. A jednak niedosyt, jednak
czegoś w życiu brak. Dziwi brak dziecka w tak przykładnym katolickim małżeństwie. Samotna. Z
dala od znajomych. Z dala od miasta. I może ma poczucie winy, że sama sobie zgotowała ten
los. W imię czego? W imię miłości do swojego męża? Czy warto było? Aż tak zmieniać swe
życie? Aż tak, by nagle ocierać się o zdradę? Z księdzem?
Jest i młodzieniec Szczepan, z jakby lekkim upośledzeniem, autyzmem, który musi opiekować
się swoim bratem. Nie akceptowany i wykluczany przez rówieśników, przez oazę a mimo to
pragnący jak każdy akceptacji, bliskości, miłości i ciepła. Pragnący cieszyć się pełnią życia (gra
w meczu i strzelony gol). Chcący zaimponować kolegom i być taki sam jak oni (skakanie do
wody a nie potrafienie pływać). Znalazł oparcie w księdzu Adamie. Jakąś troskę, której nie
dawał mu nikt wcześniej (obmywanie zakrwawionego nosa), poczuł jakieś ciepło.
Zafascynował się uczuciem dawanym przez księdza, uczuciem, które nie dawał mu nikt
wcześniej. Był w stanie nawet walczyć o księdza (przed sklepem). Szczepan również był
samotny i wykluczony. Z wyboru? Z przymusu? W imię czego? Dlatego, że taki się urodził?
Dlatego, że jego brat taki się urodził? Dlatego, że był wyśmiewany i poniżany?
Samotni też byli ci młodzieńcy w oazie. Wykluczeni za swoje wybryki ze społeczeństwa.
Dziwne, że każdemu ulotnie umknęła scena pogrzebu jednego z rówieśników. Powiesił się.
Pisząc wcześniej na drzwiach "ksiądz to pedał". Powiesił się, bo się bał. Bał się siebie?
Swojego homoseksualizmu? Tego co zrobił na "ich wersalce", którą ksiądz postanowił
usunąć? Może ksiądz coś widział? Podejrzewał? Może się to wyda? "Mama się dowie?" Może
nie mógł zaakceptować tego co się stało? Może został zgwałcony? Może sam tego chciał?
Wybrał los szubienicy. W imię czego? W imię braku akceptacji społeczeństwa? W imię
możliwego, przyszłego wykluczenia przez "ziomków z oazy"?
Procesja, moment kulminacyjny. Dla niektórych pusta scena. A dla mnie podsumowująca,
pokazująca ich wszystkich samotność. Niby wszyscy razem, celebrują wspólnotę. A jednak
każdy jest samotny. Z księdzem Adamem na czele, który z monstrancją otoczony przez
wszystkich, kroczy w swej peregrynacji sam. Ze swoim krzyżem. Nie mogąc otworzyć się przed
nikim. Nawet przed siostrą.
Każdy na tej procesji był samotny, mimo, że szli obok siebie, to myślami (swoimi problemami)
każdy był na drugim końcu świata.
Znacząca była też rozmowa na skypie. Nie, nie przez wyznanie księdza. Ale pokazująca znów i
pogłębiająca samotność księdza. Siostra w Kanadzie, z mamą skłócony przez alkohol. Scena
pokazuje, jak obecnie wyglądają relacje. Jakie są one kruche. Jakie są one łatwe w
utrzymaniu. Wystarczy jeden klik by porozmawiać z kimś na końcu świata. Wystarczy też jeden
klik by się wyłączyć.
Nie zgodzę się, że film jest antyklerykalny czy antykościelny. Wręcz przeciwnie. Ze sporym
szacunkiem i delikatnością reżyserka odniosła się do tych kwestii. Przecież przy najmniejszych
wątpliwościach ksiądz od razu został przeniesiony. Nie było tu przecież pedofilii, wszyscy byli
dorośli, prawa nikt nie złamał. Ale dla zachowania standardów i ukrócenia "uśmiechania się"
ksiądz Adam został przeniesiony. Co innego Kościół mógł w takiej sytuacji zrobić? Innych
dowodów jego grzechów nie było. Nie traktuję tego filmu, jako ataku na kościół.
Nadziwić się nie mogę, jak jedna, czy dwie sceny z nagimi pośladkami w bliskim zbliżeniu
dwóch mężczyzn może przysłonić aż taki ładunek emocji. Czy my Polacy naprawdę mamy
jakąś fobię na punkcie homoseksualistów? Czy działają oni na Polaków jak płachta na byki?
Brawo dla Szumowskiej za pokazanie jacy z nas, z Polaków zaściankowi ludzie. Którym jeden
gej jest w stanie zasłonić cały świat.
Film pokazuje, że ta samotność, wykluczenie, często wynika nie przez nas samych, z wyboru.
Przez co? Prze kogo? W imię czego? Przez narzucone i uprzedzone społeczeństwo, które nie
potrafi zaakceptować jakiejkolwiek inności (pokazuje to też pierwsza, bardzo smutna i przykra
scena z mrówkami ). A wpisy na tym forum, które skupiają się tylko na seksie dwóch facetów,
jakimś "homolobby" czy antykościelnym wyrazie tego filmu tylko to potwierdzają. Smutne ale
prawdziwe.
Tak odebrałem ten film.
Jak dla mnie film bardzo dobry. Daję 7,5. W skali 0-10.
To była dziwna scena. Ta pierwsza, z mrówkami. Nie rozumiałem jej przez cały film. Nie wiedziałem po co ona.
Zastanawiałem się czy to aby na pewno ten film? Czy ktoś się nie pomylił? Czy do dobrej sali wszedłem. Miało być o księdzu, a tu ktoś w chamski, prymitywny i wulgarny sposób osobę niepełnosprawną traktuje.
Czułem się okropnie oglądając tą sceną. Czułem zażenowanie. "Jak tak można?" "Co za idioci, durnie?" To były najmniej niecenzuralne słowa by nie powiedzieć innych.
Czy nam polakom naprawdę daje satysfakcję poniżanie innych? Wyśmiewanie? Szydzenie? Opluwanie? I to najczęściej tych słabszych? Wykorzystując ich słabości? Po co? By się samemu dowartościować? Brak nam pewności siebie? By pokazać jak ja chojrak jestem? Że osobie upośledzonej będę kazał zjeść mrówkę a ta nieświadomie myśląc że im zaimponuje zrobi to?
Dla mnie to chore.
Nic nie powinno usprawiedliwiać poniewieranie innych osób. Nie powinno wykorzystywać się słabości innych osób.
Nie powinno się ludzi traktować w taki chamski sposób. Jeszcze ich odzywki, teksty... Człowiek miał ochotę podejść i przypie*dolić jednemu i drugiemu za to co robi, stając się wtedy taki sam :(
Polacy tacy są. Lubią najwidoczniej jeździć po innych, słabszych od siebie, daje im to satysfakcję. Przykre.
Widać to na tym forum. Po tych wpisach, którzy plują na ten film jako propaganda "gejozy", antykościelnego wydźwięku, jakiemuś homolobby. Gdzie jeden gej zakrywa im cały film.
Dopiero po wyjściu w kinie zrozumiałem tą scenę. Gdy zobaczyłem ludzi "jeżdżących" po tym filmie. Tak samo jak po tym upośledzonym chłopaku.
Ach... Jakie to polskie...
Śmieszne, w tym Twój są niektóre komentarze, przyrównujące krytykujących film do dzieci z pierwszej sceny. Odmawiasz prawa do własnej opinii według prymitywnego wzoru: podoba się = jesteś super; nie podoba się = antysemita, homofob i debil.
A teraz do rzeczy. Film jest olbrzymią MANIPULACJĄ, poprzez wybór księdza na głównego bohatera. Według mojej opinii nie byłoby problemu, gdyby był to np. nauczyciel/wychowawca. Chociaż osobiście jestem przeciw mogę jednak z oporami zrozumieć; "Dobrego człowieka, nauczyciela/wychowawcę i homoseksualistę". Natomiast z uwagi na kanon wiary nie ma możliwości aby dobry człowiek, ksiądz/wychowawca mógł być równocześnie czynnym homoseksualistą. Dlatego w filmie jest manipulacja. Dobry człowiek, ksiądz, organizator, samotny - dlaczego odmówić mu prawa do miłości i uprawiania seksu. I "lemingi" myślą - oczywiście, dlaczego nie... niech będzie szczęśliwy. A kto krytykuje to jest głupim dzieckiem z PGR-u. Niestety, drogie panie i panowie - nie można. Z zasadami się nie dyskutuje.
Każdy ma prawo do krytyki filmu. Nie odmawiam nikomu własnego zdania.
Jednym film może się nie podobać, innym może się podobać.
Mnie się podobał. Chociaż przyznaję, że nie wszystko było jakieś super i nie daje mu dziesiątki.
Nie zgadzam się tylko z tym, że film jest atakiem na kościół na polskość, obrazoburczy, antyklerykalny i każdy, kto na tym forum kto pluje na ten film, szerząc falę nienawiści odnosząc się z wrogością do "kolejnego pedalskiego filmu, reżyserki, homoseksualistów jest właśnie takim dzieckiem z pierwszej sceny.
Można się różnić w swoich poglądach. Można się z kimś nie zgadzać. Ale można to robić w kulturalny sposób, bez obrażania, bez nienawiści, bez robienia przykrości drugiemu człowiekowi. Czy to takie trudne? Jak widać po forum to tak.
Za bardzo nie rozumiem w czym ten film jest manipulacją?
Czy w Polsce nie ma Kościoła? Nie ma księży? Nie wolno robić o nich filmów? Mamy księży traktować jak jakieś tabu? Niedotykalni?
A nauczyciela już można? W czym on jest lepszy od księdza? A może gorszy?
Kto tu mówi o "czynnym homoseksualizmie" księdza? Jak dobrze pamiętam, to nie przypominam sobie by gdzieś mówiono za co przenosili poprzednio księdza. Może przez alkohol? Może przez "uśmiechy", donosy?
Nigdzie nie jest to powiedziane. Może poprzednio zachowywał czystość? Może właśnie teraz coś w nim pękło? Nie wytrzymał?
Skąd takie założenie, że homoseksualista nie może być dobrym człowiekiem? Skąd takie uprzedzenie? Z czego ono wynika?
Skąd takie dorabianie sobie filmu? Skąd takie założenia? Dlaczego ludzi w Polsce temat homoseksualizmu tak porusza? Powoduje takie emocje?
Tak, ksiądz też człowiek. Człowiek, który codziennie zmaga się ze swoimi słabościami. I imię miłości do Boga. Który też może pragnąć miłości, ciepła, cielesności. Walczy on ze swoją słabością, walczy też ze swoją samotnością.
Ksiądz to tylko postać, która ma uwypuklić samotność. Jak dla mnie, w tym filmie pozbawiona sfery "sacrum". Rzadko widzimy go w sutannie czy koloratce. Często ubrany jest zwyczajnie. Plebania przypomina zwyczajny dom.
Nie odmawiam księdzu miłości ani uprawiania seksu. Jednak wtedy staje się on hipokrytą. Bo co innego głosi a co innego robi. Co się stało później z księdzem Adamem, tego nie wiemy.
Wiemy, że jego słabość go dopadła. I w moich oczach przestał być księdzem. Nie odmawiam mu miłości i seksu, ale jak jak każdy ksiądz powinien wiedzieć jakie to niesie ze sobą konsekwencje.
A niby o jakich to zasadach mówisz o których się nie dyskutuje?
ale to w Twoich oczach on przestał być księdzem i nie wiemy co z nim dalej. Ostatnie scena może wskazywać, że zostali razem i to w sutannach. Ja upierać się będę, że reżyserka manipuluje emocjami i chce nas przekonać, że można być dobrym księdzem i czynnym homoseksualistą. Tak nie jest. Nie dyskutuje się z zasadami kanonu wiary. Kradzież to kradzież. Zdrada to zdrada. Nie napisałem, że nie można być dobrym człowiekiem i homoseksualistą.
Każdy ma prawo do własnego zdania więc szanuję twoje ale w żadnym stopniu się z nim nie zgadzam Byłem w kinie z dziewczyną i byłem po raz drugi z rodzicami i gorąco polecam każdemu wizytę w kinie i obejrzenie dobrego filmu nie jest to może arcydzieło ale żeby odradzać obejrzenia go to gruba przesada
'''W mojej ocenie film wygląda jak materiał
propagandowy mający na celu pokazanie Polaków jako zacofanych, antysemitów, ułomnych,
gdzie nawet fundament jakim jest kościół dla wielu Polaków jest zepsuty i bez nadziei na
poprawę''' Nie wiem z czego wysnułeś taki wniosek dla mnie to kościół pokazany w filmie był kościołem lepszym niż jest w rzeczywistości a co do antysemitów to niestety tacy ludzie istnieją w naszym kraju i nie widzę powodu żeby to ukrywać Polacy nie są Święci i wszyscy o tym wiedzą